wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 6

Tydzień później...

Siedziałam na kanapie w naszym domku letniskowym popijając lemoniadę. Louis siedziała na fotelu obok ze swoim komputerem na kolanach co chwilę się uśmiechając. Był pociągający i przystojny. Ubrany w białą koszulę z rozpiętymi dwoma guzikami pod szyją i podwiniętymi rękawami oraz w spodniach khaki.
Sama siedziałam tylko w krótkich szortach ledwie zakrywających tyłek i obcisłej bokserce.
-Mógłbyś się znów zakochać ?-przygryzłam dolną wargę.
-Dlaczego pytasz ?-odłożył laptopa na szklany stoliczek i przymrużył oczy-pewnie bym mógł ale tak jest mi dobrze-zaśmiał się-mam Ciebie.
-Kochasz mnie ?-uśmiechnęłam się marszcząc nos.
-Jasne-podniósł się z fotela-idziemy na spacer, masz być za chwilę gotowa.
Zniknął na górze. Odkąd tu przyjechaliśmy nie wypłakałam ani jednej łzy. Tęskniłam za Caro i Ian'em jednak niedługo będę musiała wrócić do Londynu na bal z okazji zakończenia szkoły. Pobiegłam do pokoju ubrać się jakoś odpowiednio *klik* i zbiegłam na dół gdzie w salonie stał gotowy Louis.
-Po co Ci gitara ?-spytałam zdziwiona
-Trochę sobie pośpiewamy-uśmiechnął się-chodź idziemy.

~*~

-Mamo mogę się już wyjść ?-jęknąłem.
Siedziała niewzruszona rozmawiając z ciocią Bonnie. Od tygodnia nie wyszedłem nigdzie z domu po tym jak ojciec odebrał mnie z komisariatu. Zostałem uziemiony tak samo jak Matt. Odwiedzała mnie tylko Madie która za każdym raz sobie szydziła jakim to nie jestem frajerem,że dałem się złapać.
-Mamo !
-Zamknij się Josh-spojrzała w moją stronę-nigdzie nie wyjdziesz przez ten weekend miałeś powiedziane.
-Dzięki-wstałem z fotela i ruszyłem do swojego pokoju. Zamknąłem głośno drzwi dając jej do zrozumienia,że jestem na nią wściekły. Miałem jednak satysfakcje z tego,że Styles też nigdzie nie ruszy tej swojej pijackiej dupy. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem bawić się Iphone'm. Zabawy aplikacjami szybko mi się znudziły ale drzwi di pokoju się otworzyły.
-Czego ?-ryknąłem.
-Grzeczniej Payne-usłyszałem zachrypnięty głos Malika-mam sprawę.

~*~

-Mama z tatą zawsze byli tacy szczęśliwi ?-zapytałam leząc na trawie i wpatrując się w niebo.
-Prawie zawsze-zaśmiał się leżący obok mnie wujek Louis-mieli chwilowy kryzys w swoimi związku.
-Poważny ?-odwróciłam głowę w jego stronę.
Jeden ruch i nasze usta by się spotkały. Były takie zachęcające.
-Twoja matka prawie została żoną kogoś innego a twój ojciec chciał sobie zmarnować życie z nieodpowiednią osobą.
-Ale ktoś im pomógł
-Supermen Louis-zaśmiał się.
Ze zdenerwowanie przygryzłam kolejny raz wargę.
-Nie rób tak-spojrzał na mnie-to rozpraszające Imany.
-Dlaczego ?
-Bo mam ochotę zrobić co czego mi nie wolno-podniósł się do pozycji siedzącej.
Uczyniłam to samo, przeturlałam się tak,że usiadłam na niego okrakiem.
-Nie jesteśmy spokrewnieni-przypomniałam patrząc w jego niebieskie oczy.
-Ale jestem starszy...-jęknął wtapiając dłonie w moje długie rozpuszczone włosy.
-A ja jestem smarkulą-zaśmiałam się i przygryzłam wargę.
-Nie.Rób.Tak-wysyczał.
-Sam to zrób-uśmiechnęłam się pod nosem i zatopiłam w jego ustach.
-Twój.Ojciec.Mnie.Zabije-jęknął pomiędzy pocałunkami.
Zaśmiałam się  cicho i nie przerywałam pocałunku. Drżącymi dłońmi po kolei rozpinałam guziki jego białej koszuli która potem wylądowała na trawie za nami. Powoli on pozbył się mojej i siedziałam przed nim w samych spodenkach i czarnym koronkowym staniku.
-Jesteś taka piękna-jęknął całując ramiona i schodząc coraz niżej-nie chce żebyś potem cierpiała.
-Nie będę-przełknęłam-pomożesz mi się pozbyć tego cholernego uczucia.
Rozpięłam jego spodnie które on zsunął do łydek. Przekręcił się tak,że znalazłam się pod jego dobrze zbudowanym i zadbanym ciałem. Swoimi ustami błądził po moich odkrytych ramionach i brzuchu.
-Obiecuję,że to nie będzie boleć-szepnął zostawiając mokre ślady na mojej skórze.

~*~

-Dlaczego tak Ci na tym zależy Ian ?-spytałem młodego Malika odstawiając szklankę na zaśmiecone biurko
-Nie mów mi,że nie chcesz dorwać tych skurwieli którzy skrzywdzili Twoją siostrę.
-Jasne,że chcę. Chętnie Ci pomogę ale sam też potrzebuję Twojej pomocy.
-Mów o co chodzi.
-Potrzebuje numery do Ronni. Matt chce się z nią umówić,myśli,że ma szansę-zaśmiałem się gdy po chwili dołączył do mnie młody Malik.
-Nie ma sprawy-wyjął telefon z kieszeni spodni i wysłał mi wizytówkę dziewczyny-choć na jego miejscu bym się nie kompromitował.
-To samo mu powiedziałem jak widziałem go ostatni raz.
-Już jutro wychodzicie na wolność, szczyle. A wtedy dopadniemy tego gnoja-zatarł ręce.
Spojrzałem na jego twarz po której przebiegł cień uśmiechu.
-Powiedz mi nadal kochasz moją siostrę ?-na moje pytanie otworzył szerzej swoje oczy. Nie musiał mi odpowiedzieć na to pytanie. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.
-Nadal-odpowiedział cicho spuszczając wzrok.

Przepraszam za błędy. Przepraszam za długą nieobecność. Mam nadzieję,że wam się spodoba.