niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 11

Imany

Blond włosa dziewczynka, trzymając za rączkę swojego młodszego brata wbiegła z uśmiechem do sypialni rodziców. Nie czekając na nic, oboje wskoczyli na łóżku budząc śpiących jeszcze rodziców.
-Tatuś..tatuś mikołaj był-pokój wypełnił słodki śmiech blondynki. Młody ojciec podniósł się i przyciągnął do siebie, swoje obydwie pociechy mocno przytulając. Jego żona z uśmiechem patrzyła na ten uroczy obrazek.
-I co teraz zrobimy ?-spytał mierzwią włosy syna.
-Odź, odź-pociągnął go malec za rękę-ostwozymy.
Nie znoszące sprzeciwu maluchy, siłą wyciągnęły go z ciepłego łóżka, dziewczynka dreptała trzymając go za jedną rękę kiedy on w drugiej trzymał dwuletniego synka. Znaleźli się w korytarzu gdzie tkwiła już góra prezentów, które pewnie powynosiły ze swoich pokoi.
-Kocham Cie tatusiu-wyszeptała dziewczynka tuląc się do jego nóg.
-Ja Ciebie bardziej skarbie-pogłaskał ją po jasnych jak u żony włosach. 

Obudziłam się,głośno oddychając. Budzik na szafce, uporczywie dzwonił, przypominając mi  o kolejnym dniu. Mogę się założyć, że ten dzień będzie najgorszym dniem w moim całym życiu. Będę musiała się pokazać na oczy ludziom, przy których zostałam publicznie upokorzona. Podniosłam się z łóżka, zrzucając przy tym telefon na panele. Ten sen, przypomniał mi o szczęśliwym dzieciństwie, które okazało się jednym wielkim kłamstwem. Z szafy wyjęłam ciuchy, specjalnie te które za które płaciła mama. Kosmetyków także użyłam tych zakupionych przez rodzicielkę. Zanim wyszłam z pokoju, który wczoraj zamknęłam na klucz, by nikt mi nie przeszkadzał. Nawet z Ian'em nie chciało mi się rozmawiać. Ze spakowanym plecakiem i telefonem w ręce zeszłam na dół. Przy stole w jadalni, siedziała już rodzinka, zwarta i gotowa. Brakowało tylko jednego, nowego członka.
-Nareszcie wstałaś-mama zerknęła na mnie spod gazety-zaraz jedziemy do dziadków na obiad.
-A może tatuś pojedzie przedstawić swoim rodzicom wnuczkę ?-zakpiłam patrząc prosto na ojca.
-Many przestań-mama spojrzała na mnie błagalnie
-Nigdy nie wybaczę mu kłamstwa-syknęłam zabierając ze stołu jabłko-spotkamy się u dziadków.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyszłam z domu.

Josh

To co się dzieję od wczorajszego wieczoru w domu, to kompletny cyrk. Między mną a rodzicami panuje normalna atmosfera ale jak w polu widzenia pojawi się Imany, panuję kompletny chaos. To co powiedziała przy śniadaniu, kompletnie zwaliło mnie z nóg. Wyrzekła się własnego ojca.
-Nie przejmuj się, przejdzie jej-zwróciłem się do niego kiedy zapinałem pasy w samochodzie. Mama zamykała drzwi na klucz. Nie mam pojęcia czy wspólny obiad u dziadków to dobry pomysł. Oby tylko moja kochana siostrzyczka nic nie odwaliła.
-Wiem o tym synu-blado się uśmiechnął. Wory pod oczami widoczne były u niego bardziej niż u mamy. Ona ukryła to pod toną makijażu. Najważniejsze,że się nie rozwodzą, chyba. Ta...droga minęła by nam sympatycznie, gdyby nie rozmyślenia mamy gdzie jest teraz Imany, próby dodzwonienia się do niej, kończące odrzuconym połączeniem za każdym razem. Droga trwająca zazwyczaj kilkanaście minut dłużyła się niemiłosiernie, a może mi się tylko tak zdawało ? Kiedy zajechaliśmy pod duży rodzinny dom dziadków Callen, na podjeździe stał już samochód Horanów. Czyli wyjaśniło się z kim przyjechała Many.
-Dzień Dobry babciu-wstępne przywitanie już w drzwiach.
-Josh-całus w jeden policzek, potem drugim i kolejna runda. Dziadek, czytał gazetę przed kominkiem. Z kuchni dolatywały jakieś pyszne zapachy. Imany siedział i rozmawiała z Caro. Także przedstawienie czas zacząć.

Imany

Żeby nie denerwować dziadków, udają ukochaną córeczkę tatusia jak do tej pory.   Żeby tylko nie myślał,że tak łatwo mi przeszło, co to, to nie. Jeszcze trochę. Nie mogę się na niego złościć, to w końcu mój ojciec i muszę się pogodzić z tym,że również ojciec Ronnie. Ciocia rano mi wyjaśniła parę spraw, które wszystko rozświetliły. Co nie usprawiedliwia jednak kłamstwa. Atmosfera pogarsza się kiedy dołącza do nas czarna owca rodziny. Siostrunia mojej mamy. Jak ja nie znoszę tej, wyłudzającej kasę dziewuchy.
-Witam rodzinko, o cześć histeryczko-gdybym tylko mogła wydłubałabym jej oczy widelcem do ciasta.
-Chciałabym wam coś powiedzieć-nieśmiało się uśmiecham- dostałam się do Oxford-wyciągam z torebki kopertę która znajduję się po chwili w dłoni ojca. Najpierw on, potem mama, później dziadkowie.
-Co wlazłaś dyrektorowi do łóżka ? Czy może załatwił Ci to kto inny ?-zakkpiła Maddie
-Zamknij się-syknęłam wiedząc do czego nawiązuje.
-Nie powiedziałaś rodzicom ? To może ja im powiem ?
-Ani mi się waż,ćpunko!
-Droga siostro, kochany szwagrze wasza ukochana córeczka przespała się z waszym przyjacielem. Tak nasz Imany nie jest wcale taka grzeczna-zaśmiała się patrząc jak zsuwam się po krzesełku pod bacznym spojrzeniem obojga rodziców i wujka Nialla.

Ile mnie tu nie było ? O mój Boże. PRZEPRASZAM.  Jeszcze tylko jeden dodatek i maksymalnie dwa rozdziały i koniec. Tylko nie wiem kiedy. Przepraszam za błędy :*



piątek, 23 sierpnia 2013

Dodatek I

NARRACJA TRZECIOOSOBOWA. 

-Okłamałeś mnie !-z salonu dochodziły krzyki Nessy-całe życie żyłam w kłamstwie!
Liam stał na przeciwko swojej żony i przyjmował każdy jej zarzut z twarzą pokerzysty. W ich salonie na kanapie, siedzieli ich przyjaciele którzy z uwagą przyglądali się tej dwójce. 
-Wcale Cię nie okłamałem-Liam rozłożył ręce w geście obronnym. 
-Zataiłem prawdę, chcesz mi powiedzieć,że nic nie wiedziałeś ?
Ich dzieci siedziały w swoich pokojach. Josh siedział wraz z Caroline, Matty'm oraz Ian'em w czasie kiedy Imany zaraz po powrocie do domu, do czego została zmuszona przez Louisa,siedziała w swoim pokoju. Nie wpuszczała nikogo do siebie. 
Stojący przed blondynką mąż nie odpowiedział nic, co było jednoznaczną odpowiedzią. Wiedział o tym,że Ronnie Peazar jest jego córką. Wiedział o tym od piętnastu lat i nikomu tego nie mówił. Nikt miał dalej nie wiedzieć, tak umówił się z jej matką. 
-Co by to zmieniło ?-spytał patrząc w błyszczące oczy swojej żony. 
-Wszystko. Nie wyszła bym za Ciebie. Nigdy nie dopuściłabym Cię do swojej córki!-krzyknęła blondynka. 
-Nie zapominaj,że Imany jest również moją córką!-okrzyknął Liam. 
Stojący przy kominku Louis obserwował parę. Ostatni raz kiedy Ness była tak na Liama zdenerwowana, był wtedy kiedy źle zarejestrowali w urzędzie Imany. Kłócili się jak każde małżeństwo, ale nigdy na siebie nawzajem nie krzyczeli. 
-Córką ? Więcej czasu poświęca jej Louis niż własny ojciec!-mężczyzna aż podskoczył na dźwięk swojego imienia. 
-Też byłem przy niej! Kocham ją tak samo jak i Josha. 
-Nie mówię,że jej nie kochasz, ale teraz możesz być pewny,że ona Ci tego nie wybaczy.!
Usta Liama zacisnęły się w wąską linię. 
-Jak długo ? To dla niej, co miesiąc robiłeś te przelewy o gigantycznej kwocie ? Spotykałeś się z Danielle!
-Nie spotykałem się z Danielle! Ostatni raz wiedziałem ją dziesięć lat temu, tak wysyłałem jej pieniądze, taki był mój obowiązek.
-Jak?
-Co jak?
Ness zmęczona usiadła koło swojej ciotecznej siostry chowając twarz w dłonie. Promise objęła ją ramieniem. 
-W szpitalu, w którym robiłem wtedy badania DNA doszło do kilku pomyłek, sprawę nagłośnili media a do Danielle zadzwonili z informacją o pomyłce. Poinformowała mnie, ustaliśmy,że to zostanie między nami! Nie wiem jak ona się o tym dowiedziała.
-Przykro mi Liam, ale dla mnie to za dużo-żona spojrzała na niego z mokrymi od łez policzkami-wiele Ci wybaczyłam, wiele dla Ciebie zniosłam ale nie to. 
Zdezorientowany patrzył na nią, nie wiedząc o co jej chodzi. Próbował wyczytać coś z jej twarzy jednak na marne. Nie ukazywała żadnych uczuć.
-Z małym dzieckiem jeździłam za Tobą w trasy, poświęcałam wszystko, chciałam nawet zrezygnować ze szkoły, jednak przekonałeś mnie żebym została w domu, kończyła szkołę-słuchał z uwagą co ma mu do przekazania, wiedział już powoli do czego zmierza, dobrze pamiętał jak wtedy postąpił- a Ty zabawiłeś się wtedy z Sophie, wybaczyłam Ci, bo za bardzo Cię kocham.
-Co chcesz mi powiedzieć ?
-Liam, chce rozwodu-swobodnie wypowiedziane słowa spowodowały zaskoczenie na twarzy przyjaciół siedzących w salonie. 
-Możesz chcieć, ale ja nigdy Ci go nie dam, rozumiesz ?-podszedł do żony i chwycił ją za ramiona-Nigdy, za bardzo Cię kocham żeby pozwolić Ci odejść!
Małżonkowie wpatrywali się sobie prosto w oczy. Pozostałe pary opuścił salon kierując się do dużego ogrodu. Niezręczną ciszę panującą przerwał dzwonek do drzwi. Wpatrujący się nadal w nich Louis poszedł otworzyć. W progu stała we własnej osobie, Danielle Peazar w towarzystwie swojej córki. Louis wpuścił ją bez słowa do salonu, gdzie Ness płakała w rękaw Liama. Sam skierował się do pokoju swojej chrześnicy. Payne zauważył stojącą byłą narzeczoną, jego żona również spojrzała na nią ocierając rękawem oczy. 
-Chyba musimy porozmawiać-zabrał głos brunetka przełykając ślinę. 
Obydwoje kiwnęli głową na znak zgody. Blondynka odsunęła się od męża. Na dół zszedł Louis wraz z Joshem oraz Imany. Dziewczyna miała oczy opuchnięte od płaczu a twarz chłopaka nie wyrażała nic. Louis pocałował blondynkę w czoło, dodając jej tym otuchy i również zniknął w ogrodzie. Dziewczyna usiadła koło matki, chwytając ją za rękę i pogardliwie patrząc na przyjaciółkę. Josh zajął miejsce koło niej. 
-Po co nas tu ściągnąłeś ? Chcesz nas przedstawić swojej nowej rodzince ?-zwróciła się do ojca, głosem ostrym jak brzytwa blondynka.
-Many przestań!-skarcił ją ojciec-Wy jesteście moją rodziną, Ronnie tez do niej należy masz rację. 
-Mam drugą siostrę ?-spytał niepewnie Josh.
-Tak-odpowiedziała mu całkiem spokojnie matka. 
-Świetnie, bądźcie sobie szczęśliwą gruchającą rodzinką, beze mnie!-krzyknęła dziewczyna wyrywając się z uścisku rodzicielki-specjalnie się do mnie zbliżyłaś, co ?-zwróciła się do siedzącej nastolatki obok kobiety wyglądającej prawie jak ona sama. 
-Nie zrobiłam tego specjalnie-zaczęła się bronić nastolatka-Ty miałaś ojca, pełną rodzinę, a ja ? Ja nie miałam nic. 
-Proszę Cię bardzo, teraz masz to co chciałaś!-gestem ręki wskazała na swojego brata i ojca-nienawidzę Cię-syknęła w kierunku ojca. 
-Imany-szarpnął ją Josh za rękaw za dużej bluzy.
-Odczep się-wyrwała mu się i pobiegła znów zamknąć się w pokoju.
Rodzice patrzyli na nią kręcąc głowami. Nastolatka, szybko jej minie, mimo wszystko Liam czuł ból po tym co córka wykrzyczała mu w twarz.
-Chce żeby wszystko było po starem, nie chce żeby Liam do mnie wrócił-Danielle zwróciła się do Ness-chce żeby Ronnie w końcu miała ojca. 
-Dobrze, to już ustalajcie miedzy sobą. To wasze sprawy-blondynka podniosła się z kanapy i skierowała ku wyjściu do ogrodu.
-Ronnie, jak skończycie rozmawiać-niepewnie odezwał się Josh-to przyjdź do mojego pokoju, chyba wiedz gdzie siostro ?
Wystarczyło to jedno słowo, by twarz dziewczyny przyozdobił uśmiech. W końcu ma to na czym jej zależało ot tylu lat, ma rodzinę. A teraz ma również nadzieję,że Imany jej wybaczy i również przyjmie do swojej rodziny. 

Bum, przepraszam za błędy. Przyszłość rodziny Payne wisi na włosku, upss. 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 10

Imany

Sukienka kupiona razem z Louisem wisi w szafie a ja siedzę przed toaletką mamy,pozwalając by znajoma ojca która zajmowała się ich wyglądem w trasie,robiła ze mnie najprawdziwszą księżniczkę. Nie powiedziałam jeszcze rodzicom o uczelni. To będzie niespodzianka,na niedzielne spotkanie z dziadkami.
-Jesteś strasznie podobna do mamy-uśmiecha się Lou, bawiąc się moimi włosami.
Odwzajemniam uśmiech i z zamkniętymi oczami staram się choć chwilę zrelaksować. Dziś niby wieczór o którym marzy każda młoda dziewczyna. Idealnie zrobione paznokcie, makijaż, tylko zostały teraz włosy. Caroline siedzi, pewnie tak samo jak ja i robi się na bóstwo. W końcu przewodnicząca szkoły musi się prezentować. Nie mam pojęcia jak długo Lou eksperymentuje nad moim włosami ale jestem mile zaskoczona patrząc w lustro, na gotowy efekt. Loki, niby prosta, nieskomplikowana fryzura a wygląda znakomicie. . Mieniły się złotymi kryształkami.
-Woow-dochodzi do mnie głos z progu. W drzwiach stoi Louis ubrany w czarne spodnie, białym podkoszulku i czarnej marynarce. Do tego, obowiązkowo brak skarpetek. No tak zapomniałam! One Direction wyjątkowo przypomni jak bawiła się młodzież jeszcze kilkanaście lat temu. Będą gwiazdami wieczoru
-Louis-doszła do niego stara znajoma-wyglądasz jak nieokiełzany nastolatek-obydwoje zaczynają się śmiać wspominając stare lata.
-Witaj,jak tam Luxie ?
-Chwała Bogu,że urodziła się Lily, bo inaczej nauczyła by się więcej od swoich wujków-blondynka objęła mnie w pasie.
Tak,tak. Zamiast Lux, w czasie tras mieli nową lalkę do zabaw. Wujek Harry się nade mną znęcał chyba jeszcze gorzej niż nad Lux.
-Tak często jak Harry zmienia partnerów?
-Żebyś wiedział! Ale przynajmniej studiuje, osiąga jakieś wyniki. Ja i Tom mamy być z kogo dumni. Idę sprawdzić co z Caroline-pocałował go w policzek i wyszła.
-Zaraz wrócę-zgarnęłam sukienkę i zamknęłam się w łazience,zostawiając go tam samego. Na ich rozmowę,przywołałam do siebie obraz Lux. Zanim wyjechała, bardzo często spędzałyśmy wspólnie czas mimo różnicy wieku. Kiedy sukienka zdobiła już moje ciało, nie mogłam dłużej siedzieć w łazience, wiedząc,że Ian za chwile przyjedzie. Kiedy wyszłam wujek siedział na łóżku rodziców trzymając w dłoni jakieś pudełeczko. Starałam się zapomnieć o tych chwilach, które spędziliśmy wspólnie ale one zawsze wracały.
-Wyglądasz jak swoja mama, kiedy szła na bal. Imany-podszedł i chwycił mnie za rękę-nie chce żebyś myślała,że ta noce nic dla mnie nie znaczyły.
-A znaczyły ?
-Wiele, ale skarbie, jestem Twoim wujkiem, ojcem. Kocham Cię jak córkę, jedyną i najukochańszą. Nie chce psuć naszych relacji.
-Masz kogoś ?-spytałam przełykając gulę zalegająca w gardle.
-Jest ktoś na kim mi zależy, ale Ty nadal będziesz dla mnie ważna.
-Jeżeli, Ty będziesz wujku szczęśliwy, to ja też-uśmiechnęłam się lekko.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zapiął mi na dłoni złotą bransoletkę z wygrawerowanym moim i jego imieniem na czterolistnej koniczynce. Prezent swobodnie wisiał na nadgarstku, prawej dłoni.
-Słyszałem,że Ian ci się podoba-zaśmiał się
-Wujku!
-No już, chodź. Twój książę czeka.-przysięgam,że gdybym miała jakiś ciężki przedmiot od razu by dostał. Zmusił mnie bym chwyciła go pod ramię i razem opuściła z nim mój pokój. W salonie siedział tata(ubrany jak za dawnych młodzieńczych czasów) mama(elegancko ale swobodnie) ciocia Perrie(jak zwykle olśniewająco) wujek Zayn(powalająco na kolana) oraz ich syn-Ian,zniewalająco w idealnie skrojonym czarnym garniturze, w krawacie w kolorze mojej sukienki. Na jego wygląd zaparło mi dech w piersiach.
-Masz mi o nią dbać-zaśmiał się wujek przekazując mnie mojemu partnerowi-chce widzieć na waszych głowach dziś korony-zaśmiał się-a za kilka lat na ślubnym kobiercu.
-Wybacz Louis ale wtedy ja ją mu przekaże-wtrącił się ojciec.
-Dobrze, wszyscy już pojechali więc też się zbierajmy-mama starała rozluźnić się atmosferę. Ian ścisnął moją dłoń po tym jak złożył na niej pocałunek. Wsiedliśmy do samochodu Zayna, który robił za naszego kierowcę.
-Wyglądasz zniewalająco-szepnął cicho Ian muskając mój rozgrzany policzek.
Oszaleje przez niego. Do hotelu w którym odbyć miał się nasz bal dojechaliśmy po piętnastu minutach. Zayn, to normalnie pirat drogowy. Ian wysiadł pierwszy i otworzył drzwi z mojej strony. Chwyciłam jego ciepłą dłoń i wysiadłam z samochodu. Nie obeszło by się bez wypadku, potknęłam się i wpadłam prosto w jego ramiona. Odruchowo spojrzałam na jego usta. Speszona przeniosłam wzrok na zanoszącą się ze śmiechu Caroline która stała obok Nate, trzymając go za dłoń. Wyswobodziłam się z ramion Iana i podeszłam do siostry i jej partnera. Mój brat i jego nieodstąpiony przyjaciel zapewne tkwili już,zaprawiając poncz alkoholem. Przywitanie, zapewnienie o boskim wyglądzie i w świetle reflektorów wchodzimy na salę.

Stoję, przytulona do Ian'a, po męczącym tańcu wpatrując się w zmieszanego Matta, który pewnie ma ochotę zapaść się pod ziemię. Wujek Harry zrobił mu darmową reklamę matrymonialną i chłopak nie mógł się odpędzić teraz od napalonych, samotnych dziewczyn. Nigdzie przez ten cały czas nie mogłam znaleźć Ronnie.
-Ślicznie wyglądasz-szepnął mi na ucho Ian.
-Dziękuję.
-Imany, bo ja....
-Kocham Cię Ian-odwróciłam się do niego twarzą i spojrzałam w czekoladowe oczy.
Stał i patrzył na mnie ze zdziwioną miną, która zaraz ustąpiła radości.
-Kocham Cię Imany-szepnął,tak żebym usłyszeć mogła to tylko ja.

Josh

Ha, znów się całują. Unikam ponczu, do którego jakimś cudem Matt dolał alkohol. Dzięki Bogu,że uprosiłem mamę by nie zakładać krawata dziś wieczór. W końcu mój ostatni bal jest za rok, dopiero wtedy się wystroje. Zabawa trwa już jakieś dobre parę godzin, a wszyscy doskonale się bawią przy muzyce One Direction. Muszę podziękować wujkowi za spełnienie mojej prośby. Lubię patrzeć jak Matt spławia pierwszoroczniaki.
-Uczniowie-na scenę wszedł dyrektor-nadszedł moment ogłoszenia króla i królowej dzisiejszego balu.
Wszyscy w skupieniu przystanęli wpatrując się w dyra. Jednak ten przekazał kopertę w ręce Louisa, który sprawnie ją otworzył, spojrzał na kartkę i wybuchnął śmiechem. Zirytowany tatuś zabrał mu ją.
-Królem dzisiejszego balu zostaje, Ian Malik-uśmiechnął się.
"Mój przyszły szwagier" zostawił wreszcie moją siostrę i dumnie wkroczył na scenę. Na głowę włożyli mu koronę oraz pogratulowali.
-A miano królowej, przypadło mojej ślicznej córce
-Imany Payne-ryknął za niego Louis.
Speszona Many,w swoich obcasach zajęła miejsce koło Iana chwytając go za dłoń. Tata za nim przyozdobił jej głowę diadem, mocno ją uściskał, podobnie jak Louis.
-Królewską parę zapraszamy na środek sali, pierwszy taniec-wujek Niall chwycił do ręki gitarę.
Kiedy oni szli we wskazane miejsce drzwi od sali otworzyły się i weszła przez nie Ronnie. Nie było jej tu wcześniej ? Płakała. Podeszła do sceny i przejęła od Zayna mikrofon.
-Ja dłużej tak nie mogę-szepnęła-zachowam się jak suka,ale przepraszam. Imany i Josh jestem waszą siostrą-popatrzyła na nas. Szybko odnalazłem w śród tłumu mamę, która patrzyła na tatę, który kręcił głową. Teraz to się porobiło.


Jest zjebany. Znów za długo. Jest krótki, w przyszłym tygodniu pojawi się dodatek do tego rozdziału. A potem muszę rozplanować, dodawania rozdziałów na czas roku szkolnego.  Przepraszam za błędy.

JARAM SIĘ ZARĘCZYNAMI.


sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 9

Ian

Staliśmy na szkolnym korytarzu przy szafkach zatraceni w pocałunku. Imany wplotła palce w moje włosy oddając pocałunek. Nigdy nie pomyślałbym,że mogę pragnąć tak bardzo czyjś ust jak jej.
-Payne, Malik-odskoczyliśmy od siebie słysząc głos sekretarki za mną. Dopiero teraz zorientowałem się,że jedną ręke trzymam Imany w tali-jesteście proszeni do dyrekcji.
Spojrzałem na blondynkę ale ta wyswobodziła się z mojego uścisku i tak bez słowa wyminęła kierując się korytarzem do gabinetu dyra.Dogoniłem ją i razem weszliśmy do dużego pomieszczenia. Ostatni raz byłem tutaj w zeszłym roku kiedy to dyrektor po informował mnie,że będę powtarzał klasę za nie zaliczenie chemii choć przez ostatnie dwa lata miałem jedną z najlepszych ocen w szkole i byłem z chemii całkiem niezły. Zajęliśmy wskazane przez niego miejsce na kanapie. Chwyciłem tylko dłoń Imany a ta uśmiechnęła się delikatnie.
-Pewnie dziwicie się czemu was zaprosiłem-usiadł naprzeciwko nas trzymając dwie koperty w dłoni-Ian przez cały rok zastanawiało mnie dlaczego oblałeś w zeszłym roku chemię ale teraz dziwi mnie jeszcze bardziej to,że dostałeś się na jedne z najlepszych uniwersytetów w Londynie-podał mi kopertę zaadresowaną do szkoły. W szoku patrzyłem na kopertę w której znajdywał się list z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Nie dziwi mnie również to,że panna Payne się tam dostała.
-Ale...-zaczęła odbierając od niego kopertę.
-Gratuluję, jestem niezmiernie dumny,że dwójka moich uczniów dostała się do tak prestiżowej uczelni.
Spojrzałem na Many w której oczach zalśniły łezki. Od małego jej marzeniem było dostać się na jedną z uczelni Oxbridge.
-Dziękujemy-podnieśliśmy się z kanapy.
-Życzę wam zdobycia koron na balu-uśmiechnął się dyrektor.Cholernie miły i sympatyczny człowiek-nie zdążycie już na końcówkę więc możecie wyjść na dziedziniec..
Kiwnelismy głowami i wyszliśmy z gabinetu.
-Tak się cieszę-pisnęła dziewczyna kiedy staliśmy na korytarzu-jasna cholera.
Z zaskoczenia rzuciła mi się w ramiona. Okręciłem ją kilka razy dookoła a ta zaśmiała się głośno. To było piękne uczucie widząc ją szczęśliwą po raz pierwszy od kilku dni.
-Many pójdziesz ze mną na bal-spytałem kiedy odstawiłem ją na ziemię.
-Ian, to było już zaplanowane zanim przyjęli nas tu do szkoły-uśmiechnęła się-a teraz panie student choć na stołówkę-pociągnęła mnie w jej kierunku.

Caroline

Wraz z Ronnie weszłyśmy do stołówki wzrokiem szukając Iana albo Many. Są, siedzieli i rozmawiali śmiejąc się. Szybko podeszła do nich zostawiają koleżankę w tyle.
-Czy to prawda ?-usiadłam obok Many.
-Ale co ?-spytał podejrzanie Ian grzebiąc w swoim talerzu.
-To...wy już dobrze wiecie co !-pisnęłam-jak mogliście mi nie powiedzieć !
-O czym ?
-O tym,że jesteście razem-klasnęłam w dłonie.
-Bo nie jesteśmy ?-odpowiedziała mi pytaniem Imany.
Spojrzałam na Iana który smutny spuścił wzrok na swój talerz ale uparcie milczał. Muszę z nim porozmawiać ale to na osobności.
-Ja was muszę przeprosić ale idę do biblioteki-Many podniosła się kiedy tylko Ronnie podeszła do stolika-idziemy pod wieczór po sukienki ?-zwróciła się do mnie i dziewczyny.
-Jasne-uśmiechnęłam się a po chwili zostaliśmy już tylko we trójkę.
-Co jest ?-zwróciła się do niego brunetka posuwając mi miseczkę z sałatką.
-Nic..nie ważne. Kurwa, powiedziałem jej,że ją kocham, pocałowałem a ona go oddała więc myślałem,że coś z tego będzie.-warknął rzucając widelcem.
-Spokojnie Ian-Ronnie położyła mu dłoń na ramieniu-wszystko będzie dobrze.
Chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i oddalił się do stolika przy którym siedzieli jego znajomi.

Imany

Szłam przez szkolny parking szukając samochodu Josha żeby wrzucić do niego nie potrzebne mi już książki. Rodzice będą dumni tak samo jak dziadkowie. Nie dała im tego Madie to dostaną od wnuczki. Zostaje jeszcze Ian, po co ja go całowałam ? Przecież to tylko i wyłącznie przyjaciel..brat. W pewnym momencie zostałam popchnięta na ścianę a trzymane książki wypadły mi z dłoni.
-Masz odkręcić to wszystko-syknął mi wprost do ucha Jake przygważdżając mnie do ściany. Jego ręka znajdywała się na mojej szyi-a jak nie to rodzice będą Cię szukać martwej.
Z trudem przełknęłam ślinę gromadzącą się w ustach i ze strachem w oczach patrzyłam na jego twarz. W momencie wróciły wszystkie wspomnienia z tamtej nocy a po policzkach spłynęły łzy-szkoda by było nie wykorzystać szansy studiowania w Oxford-zakpił bawiąc się moimi włosami-ewentualnie żeby Iana coś się stało albo twojemu rodzeństwu-zaśmiał się nad moim uchem-albo znów się Tobą zabawię, tylko,że sam.
Na parking zaczęli wychodzić uczniowie więc i on się ode mnie odsunął starając się odgrywać pogaduszki. -Masz dwa dni-szepnął i oddalił się w stronę swojego auta. Patrząc na jego odchodzącą sylwetkę osunęłam się po murowanej ścianie szkoły. Włożyłam głowę między kolana i płakałam. Torebka opadła obok mnie. Nie zwracałam uwagi na ludzi przechodzących obok mnie. Całe szczęście,że wszyscy którym na mnie choć trochę zależało mieli lekcje.
-Imany-usłyszałam nad sobą tak dobrze znany mi głos. Podniosłam głowę i moim załzawionym oczom ukazał się Louis. Stał sobie przede mną jak młody Bóg w tych swoich obcisłych dżinsach i luźnej bluzce.
-Zabierz mnie do domu-wyszeptałam a potem byłam już prowadzona przez niego do samochodu.

Josh

-Masz wycofać pozew-siedziałem na schodach i przysłuchiwałem się wrzaską dochodzącym z salonu. Znaczy się krzyków mojej siostry i spokojny głos moich rodziców.
-Kochanie...
-Nie mamo !-wrzasznęła Imany-ja nie chce przez to przechodzić ! Chce po prostu o tym zapomnieć, ludzie w szkole patrzą się na mnie. To nic nie da, bo ja nie wiem kto to był. Proszę.
W lustrze wiszącym nad kominkiem widziałem wzrok matki, wzrok przepełniony złością ? No tak, nikt nie zrozumie prawnika.
-Dobrze-poddał się ojciec-jeszcze dziś mama wycofa pozew..
Wujek Louis który siedział na kanapie i dotąd nie zabierał głosu siedział i rzucał gromami w mojego tatę tak samo jak mama.
-Idę na zakupy. Muszę kupić sukienkę.-Many podniosła się z kanapy.
-Poczekaj podwiozę Cię-poleciał za nią wujek-zadzwonię do Ciebie później-zwrócił się do mojej matki i wyszedł za nastolatką.

Imany

Mimo wszystko wsiadłam do samochodu Louisa. Napisałam smsa do dziewczyn,że jadę na zakupy z nim i żeby szły beze mnie. Wycofa pozew,spędzę z nimi wakacje a potem razem z Ianem pójdziemy na studia. Muszę jeszcze z nim wszystko wyjaśnić.
-Wiesz,że to,że rodzice Ci odpuścili nie znaczy,że ja też ?-spytał odpalając samochód.
Spojrzałam na niego jak na idiotę i otworzyłam okno włączając radio. Nuciłam sobie pod nosem bliżej nie określoną melodię dopóki nie wyłączył mi radia.
-Mówię do Ciebie-warknął przyciskajac pedał gazu.
-A ja nie muszę Ci odpowiadać. Zajmij się swoim życiem.
-Wyobraź sobie,że Ty też jesteś jego częścią.
-Nie wydaje mi się. Nie masz dziś randki ?-spytałam z ironią w głosie.
-A więc o to Ci chodzi-zaśmiał się- Many my nie będziemy razem.
-Wiem, dlatego zwracam się do Ciebie jak obca osoba-warknęłam
-Ale....
-Zamknij się i po prostu dowieź mnie do centrum.-odwróciłam głowę w druga stronę podziwiając.
Wiem,że nie powinnam się tak do niego zwracać. Wiem,że jestem chamska.
-Dostałam się do Oxford-przełknęłam ślinę mając nadzieje,że nie jest na mnie obrażony.
-Jestem dumny-uśmiechnął się-więc jako ojciec chrzestny muszę Ci coś sprawić w nagrodę.
-Wiesz możesz mi kupić sukienkę-spojrzałam na niego-ale taką,żeby każdego zaszokować.
-Jak sobie życzysz księżniczko Payne-zaśmiał się-a więc kierunek, duże zakupy...


Chciałam tylko....chciałam przeprosić za długą nieobecność. 

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 8

Imany

-Musisz nam wszystko opowiedzieć-stał nade mną jakiś policjant w cywilnym ubraniu.
Ojciec z Louisem siłą zaciągnęli mnie na komisariat po tym jak dowiedzieli się prawdy. 
-Nic wam nie powiem-zacisnęłam usta w wąską linie. 
Widziałam minę ojca, był zdenerwowany, dłonie miał zaciśnięte w pięści. Louis wzrokiem próbował zmusić mnie żeby powiedziała cokolwiek, ale tego nie zrobię.
-Ilu ich było ?-kolejne pytanie z ust mężczyzny.
Nie będę mówić nie, przecież mam do tego prawo ? Znalazłam lekką plamkę na niebieskiej ścianie na przeciwko mnie i to właśnie tam skierowałam swój wzrok. Będę ich ignorować, tak będzie najlepiej.
-Boisz się czegoś ? 
Czy on nie rozumie,że nic mu nie powiem ? Nie muszę, nie chcę i nie będę. A jak tylko dorwę Ian'a i mojego braciszka w swoje łapki to głowy im dosłownie poukręcam !
-Nie potrzebnie marnuje pan swój i mój czas-nadal nie utrzymywałam z żadnym z nich kontaktu wzrokowego. 
-Widzę,że to nie ma sensu. Jesteś wolna-rzekł w moją stronę- Panie Payne mógłby pan zostać chwilę ?
Tata kiwnął głową a ja posłusznie wyszłam z pokoju przesłuchań wraz z Louisem który unikał mnie od powrotu do Londynu. Raz kiedy zmusiłam go do rozmowy ze mną dał mi jasno do zrozumienia,że nigdy więcej nie powtórzy się sytuacja sprzed dwóch dni.
-Czemu nic nie powiedziałaś ?
-A to chyba nie Twój interes-odpowiedziałam Louisowi kręcąc się w kółko po korytarzu.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi ?-podszedł do mnie i złapał za nadgarstek. Spojrzałam w jego oczy. W jego cholernie seksownie niebieskie oczy.
-O nic-spojrzałam na jego rękę która ciaśniej zawinęła się na moim nadgarstku-możesz mnie puścić wujku ?-za akcentowałam ostatni wyraz.
-Imany, tak się bawić nie będziemy-warknął w moim kierunku-masz wrócić tam i wszystko im wyśpiewać.
-Nic im nie powiem-wysyczałam przez zaciśnięte zęby-a teraz mnie puść-wyszarpałam dłoń  jego uścisku.
-Dlaczego taka jesteś ?-spojrzał na mnie mrużąc oczy.
W kącikach jego oczu pojawiły się delikatne zmarszczki.
-Jaka ?-spytałam ironicznie ale dołączył do nas ojciec.
-Jedziemy do domu-rzucił w moim kierunku-jedziesz do nas ?-zwrócił się do Louisa
-Przyjadę wieczorem, jestem teraz umówiony-spojrzał na mnie wymownie.
-Randka ?-zaśmiał się mój ojciec.
Randka ? A podobno z nikim się nie widuje ani nie umawia. Aczkolwiek tak było jeszcze parę dni temu był samotny.

-Nie interesuje mnie to-od progu powitał nas krzyk mamy.
-Ale....-jakże miło braciszek.
-Nie ma żadnego ale. Twoje życie to teraz szkoła i dom. Ciesz się,że pozwalam Ci iść na bal-weszliśmy wraz z ojcem do jadalni.
Josh siedział na swoim stałym miejscu i świdrował mamę wzrokiem. Rodzice nasi jak i zarówno Ian wydali sporo kasy żeby tych dwóch mieszających się w nie swoje sprawy przygłupów wyszło za kaucją z aresztu.
-Tato, powiedz coś-jęknął w stronę taty podchodzącego do barku.
-Należy Ci się synu.
-Zrobiłem to bo mu się należało. Zrobiłem to dla mojej siostry i poniosę tego konsekwencje, chociaż nie wydaje mi się żeby to było sprawiedliwe. Też byś tak postąpił na moim miejscu ojcze-spojrzał na niego.
-Josh idź do siebie-zwróciła się do niego mama ze spokojem-przemyśle to sobie.
Skierowałam się na schody by udać się do swojego pokoju. Josh wyminął mnie na schodach i wszedł do pokoju trzaskając drzwiami. Niepewnie bez pukania otworzyłam drzwi i weszłam do jego sypialni. Leżał na łóżku z głową nakrytą poduszką. Podeszłam do niego i położyłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Nie chciałam żebyś miał przeze mnie problemy-szepnęłam.
-Dlatego nic nie powiedziałaś ?-spytał gładząc mnie dłonią po plecach.
-Ymhym-przełknęłam ślinę-kocham Cię Josh.
-Wiem...ja Ciebie też siostra.
Nie wiedzieć kiedy usnęłam zmęczona tym całym dniem.

Ian

-Okropnie wyglądasz-zaśmiała się Caroline chowając książki od francuskiego do szafki-widziałeś Many ?
Pokręciłem przecząco głową. Nigdzie w szkole dzisiaj nie widziałem blondynki.
-Idziecie razem na bal ?
-Mam taką nadzieje-odparłem dziewczynie rozglądając się za blondynką.
-Witajcie ekipo-doleciała do nas Ronnie-brawo bohaterze-zaśmiała się.
-Jak tam randka z Mattym ?-zaśmiał się Horan zamykając z hukiem szafkę.
-Proszę Cię...odpuść sobie-jęknęła brunetka.
Zaśmiałem się w duchu wiedząc do czego zdolny jest chłopak. To chyba przez te geny.
-Imany-krzyknęła któraś z nich a po chwili dziewczyna doszła do naszej grupy. Kiedy tylko ją zobaczyłem uśmiechnąłem się delikatnie mając nadzieję,że nie ma mi tego za złe.
-To my z Ronnie idziemy na chemię a wam życzę miłej biologi-zaśmiał się nasza "siostra" i ruszyła w stronę odpowiedniej sali.
-Imany-zacząłem niepewnie.
-Nic nie mów-szepnęła w moją stronę-proszę Cię nic nie mów.
-Powiem-szarpnąłem ją do siebie za łokieć-powiem Ci wszystko co we mnie siedzi.
Spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami. Była wystraszona. Szkolny korytarz robił się pusty a gdzie nie gdzie krążyły osoby które nie miały zajęć.
-Wiesz czemu powtarzam klasę ?-blondynka pokręciła głową-dla Ciebie. Żeby razem z Tobą iść na studia, żeby być przy Tobie i trwać przy Twoim boku !, a wiesz dlaczego ?-kolejny raz pokręciła głową-bo Cię kocham Imany. Nie jak siostrę czy przyjaciółkę, ale jak osobę bez której nie wyobrażam sobie życia, rozumiesz ?
-Ian, ale...-nie słuchałem tego co mówi.
Nie ważne,że byliśmy w szkole. Nie ważne,że powinniśmy być na lekcji. Liczył się dla mnie właśnie ten moment. Moment w którym moje usta posmakowały warg Imany Payne.

Jest krótki i beznadziejny. Tak jak moje życie w chwili obecnej. Do następnego. 

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 7



~*~
 Imany

Obudziłam się przykryta kołdrą w pokoju który zazwyczaj zajmowali rodzice. Moja jaki i Louis'a ciuchy leżały porozrzucane na podłodze. Czy to nie głupie,że nastolatka sypia z przyjacielem swoich rodziców ? Z kimś kto ją wychował ? Z kimś kto trzymał ją na chrzcie ? Dla mnie to nie ma znaczenia, właśnie tego ranka czuję się prawdziwą kobietą. Owinęłam się cienką kołdrą i sięgnęłąm po koszulę Louis'a. Założyłam ją na siebie i naciągnęłam majtki. Przeczesałam włosy palcami i wyruszyłam w poszukiwaniu mężczyzny. Stał w kuchni w samych szarych spodniach dresowych i rozmawiał przez telefon.
-Tak wiem....wrócimy jak najszybciej. Jest cała i zdrowa.Nie musisz się martwić Ness.
Rozmawiał z mamusią. Ah. Oparłam się o kuchenną wyspę i przypatrywałam się jego umięśnionym plecom na którym znajdywały się dwa tatuaże. Serduszko z imieniem cioci oraz latawiec. Trzeba łapać chwilę tak samo jak wiatr podczas puszczania latawca. Te jego teorie.
-Stało się coś ?-zwróciłam się do niego wskakując na blat.
-Wracamy do Londynu. Pakuj się-rzucił chłodno pijąc herbatę.
-Czemu jesteś taki chłodny dla mnie ?
-Im jestem twoim wujkiem i tak teraz będę się zachowywał-wbił nóż w moje serce-kocham Cię to jasne, ale jesteś dla mnie za młoda. Idź się spakować.
-Nie chcesz powiedzieć,że przez to wracamy do domu cztery dni wcześniej.
-Ian i Josh zostali aresztowani-rzucił w moją stronę a mi dosłownie opadła szczęka do kolan.

~*~
Caroline

-Co im strzeliło do głowy-ciocia Perrie chodziła po korytarzu komisariatu.
Wujek Zayn i Liam od godziny rozmawiali z policjantem a ciocia Ness wykłócała się ze strażnikiem,że ma pozwolenie na widzenie z chłopakami.
-Niech pan mnie posłucha, w tej chwili chce się zobaczyć z moim synem-krzyk ciotki nieźle się niósł, nie ma co-inaczej już pan może pakować swoje rzeczy ! Ja ? Co ja mogę panu zrobić ? Pan nie wie z kim teraz rozmawia.
Wyobrażam sobie jakie piekło będzie miała ta dwójka jak tylko opuszczą mury komisariatu oraz cele. W sumie ciekawe co oni zwojowali.
-Zabiję smarkacz, do końca życia nie wyjdzie z domu-z pokoju komisarza wyszli wujkowie.
-Co oni zwojowali ?-doszła do nas ciocia Ness-nie zobaczymy się na razie z nimi.
-Pobili Micheal'a. Kontaktowałem się z adwokatem, ma tu być zaraz.
-Co z nim ?
-Ma tylko złamany nos i lekki wstrząs mózg, Co im strzeliło do głowy-wujek Liam wplótł palce we włosy-Josh rozumiem ale wasz Ian, taki spokojny chłopak.
Czym mógł im się narazić Swift,że tak oberwał ? I to od Ian'a.

~*~
Ian

-Zachowaliście się tak nieodpowiedzialnie !-krzyknęła na nas ciocia Ness kiedy późnym po południem dostali zgodę na wiedzenie.
Przyjrzałem się Imany która przyszła z nią i reszta. Siedziała cicho w kącie i kręciła głową.
-Co wam strzeliło do głowy. Ian pomyślałeś o konsekwencjach ? Będziecie to mieli wpisane w akta-o stół oparł się mój ojciec.
-Mamo-jęknął Josh
-Wiedziałam,że nie zasługiwałeś na anulowanie kary-do reprymendy dołączył jego ojciec.
-Mieliśmy powody, okej ?-zabrałem w końcu głos patrzeć na dziewczynę.
Wiedziała już co mam na myśli. Jej reakcja była potwierdzeniem moich i jej brata teorii.
-Gorszy wpierdol mu się należał, jemu i jego przyjaciołom.
-Wyrażaj się-krzyknął mój ojciec.
Już miałem się odzywać kiedy głos zabrała Imany.
-Nie wierzę.....po co ? Po cholerę się w to mieszacie ?

~*~
Imany

-Nie masz własnych problemów Ian ?Kurwa.-zakryłam twarz dłońmi.
-O czym ty mówisz skarbie-podszedł do mnie ojciec.
-O tym,że to między innym Micheal brał udział w gwałcie-odezwał się mój brat a ja z bezsilności usiadłam z powrotem na krzesełku.
-To prawda ?-kucnęła przede mną mama-Imany czy to prawda ?
Kiwnęłam głową na tak a ona wyszła z pokoju wykręcając czyjś numer.
-Nie...-telefon w mojej kieszeni zawirował.


From: Unknow

Szykuj się już na zemstę. Będzie bolało. 
Ps. Jak myślisz,jak zareagują twoi rodzice kiedy dowiedzą się co robiła ich córeczka podczas ostatnich dni ?

Wróciłam ? Cholernie długo mi to wszystko zeszło i przepraszam,że musieliście tyle czekać :) Przepraszam również za błędy. :*

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 6

Tydzień później...

Siedziałam na kanapie w naszym domku letniskowym popijając lemoniadę. Louis siedziała na fotelu obok ze swoim komputerem na kolanach co chwilę się uśmiechając. Był pociągający i przystojny. Ubrany w białą koszulę z rozpiętymi dwoma guzikami pod szyją i podwiniętymi rękawami oraz w spodniach khaki.
Sama siedziałam tylko w krótkich szortach ledwie zakrywających tyłek i obcisłej bokserce.
-Mógłbyś się znów zakochać ?-przygryzłam dolną wargę.
-Dlaczego pytasz ?-odłożył laptopa na szklany stoliczek i przymrużył oczy-pewnie bym mógł ale tak jest mi dobrze-zaśmiał się-mam Ciebie.
-Kochasz mnie ?-uśmiechnęłam się marszcząc nos.
-Jasne-podniósł się z fotela-idziemy na spacer, masz być za chwilę gotowa.
Zniknął na górze. Odkąd tu przyjechaliśmy nie wypłakałam ani jednej łzy. Tęskniłam za Caro i Ian'em jednak niedługo będę musiała wrócić do Londynu na bal z okazji zakończenia szkoły. Pobiegłam do pokoju ubrać się jakoś odpowiednio *klik* i zbiegłam na dół gdzie w salonie stał gotowy Louis.
-Po co Ci gitara ?-spytałam zdziwiona
-Trochę sobie pośpiewamy-uśmiechnął się-chodź idziemy.

~*~

-Mamo mogę się już wyjść ?-jęknąłem.
Siedziała niewzruszona rozmawiając z ciocią Bonnie. Od tygodnia nie wyszedłem nigdzie z domu po tym jak ojciec odebrał mnie z komisariatu. Zostałem uziemiony tak samo jak Matt. Odwiedzała mnie tylko Madie która za każdym raz sobie szydziła jakim to nie jestem frajerem,że dałem się złapać.
-Mamo !
-Zamknij się Josh-spojrzała w moją stronę-nigdzie nie wyjdziesz przez ten weekend miałeś powiedziane.
-Dzięki-wstałem z fotela i ruszyłem do swojego pokoju. Zamknąłem głośno drzwi dając jej do zrozumienia,że jestem na nią wściekły. Miałem jednak satysfakcje z tego,że Styles też nigdzie nie ruszy tej swojej pijackiej dupy. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem bawić się Iphone'm. Zabawy aplikacjami szybko mi się znudziły ale drzwi di pokoju się otworzyły.
-Czego ?-ryknąłem.
-Grzeczniej Payne-usłyszałem zachrypnięty głos Malika-mam sprawę.

~*~

-Mama z tatą zawsze byli tacy szczęśliwi ?-zapytałam leząc na trawie i wpatrując się w niebo.
-Prawie zawsze-zaśmiał się leżący obok mnie wujek Louis-mieli chwilowy kryzys w swoimi związku.
-Poważny ?-odwróciłam głowę w jego stronę.
Jeden ruch i nasze usta by się spotkały. Były takie zachęcające.
-Twoja matka prawie została żoną kogoś innego a twój ojciec chciał sobie zmarnować życie z nieodpowiednią osobą.
-Ale ktoś im pomógł
-Supermen Louis-zaśmiał się.
Ze zdenerwowanie przygryzłam kolejny raz wargę.
-Nie rób tak-spojrzał na mnie-to rozpraszające Imany.
-Dlaczego ?
-Bo mam ochotę zrobić co czego mi nie wolno-podniósł się do pozycji siedzącej.
Uczyniłam to samo, przeturlałam się tak,że usiadłam na niego okrakiem.
-Nie jesteśmy spokrewnieni-przypomniałam patrząc w jego niebieskie oczy.
-Ale jestem starszy...-jęknął wtapiając dłonie w moje długie rozpuszczone włosy.
-A ja jestem smarkulą-zaśmiałam się i przygryzłam wargę.
-Nie.Rób.Tak-wysyczał.
-Sam to zrób-uśmiechnęłam się pod nosem i zatopiłam w jego ustach.
-Twój.Ojciec.Mnie.Zabije-jęknął pomiędzy pocałunkami.
Zaśmiałam się  cicho i nie przerywałam pocałunku. Drżącymi dłońmi po kolei rozpinałam guziki jego białej koszuli która potem wylądowała na trawie za nami. Powoli on pozbył się mojej i siedziałam przed nim w samych spodenkach i czarnym koronkowym staniku.
-Jesteś taka piękna-jęknął całując ramiona i schodząc coraz niżej-nie chce żebyś potem cierpiała.
-Nie będę-przełknęłam-pomożesz mi się pozbyć tego cholernego uczucia.
Rozpięłam jego spodnie które on zsunął do łydek. Przekręcił się tak,że znalazłam się pod jego dobrze zbudowanym i zadbanym ciałem. Swoimi ustami błądził po moich odkrytych ramionach i brzuchu.
-Obiecuję,że to nie będzie boleć-szepnął zostawiając mokre ślady na mojej skórze.

~*~

-Dlaczego tak Ci na tym zależy Ian ?-spytałem młodego Malika odstawiając szklankę na zaśmiecone biurko
-Nie mów mi,że nie chcesz dorwać tych skurwieli którzy skrzywdzili Twoją siostrę.
-Jasne,że chcę. Chętnie Ci pomogę ale sam też potrzebuję Twojej pomocy.
-Mów o co chodzi.
-Potrzebuje numery do Ronni. Matt chce się z nią umówić,myśli,że ma szansę-zaśmiałem się gdy po chwili dołączył do mnie młody Malik.
-Nie ma sprawy-wyjął telefon z kieszeni spodni i wysłał mi wizytówkę dziewczyny-choć na jego miejscu bym się nie kompromitował.
-To samo mu powiedziałem jak widziałem go ostatni raz.
-Już jutro wychodzicie na wolność, szczyle. A wtedy dopadniemy tego gnoja-zatarł ręce.
Spojrzałem na jego twarz po której przebiegł cień uśmiechu.
-Powiedz mi nadal kochasz moją siostrę ?-na moje pytanie otworzył szerzej swoje oczy. Nie musiał mi odpowiedzieć na to pytanie. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.
-Nadal-odpowiedział cicho spuszczając wzrok.

Przepraszam za błędy. Przepraszam za długą nieobecność. Mam nadzieję,że wam się spodoba. 

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 5



-Imany uśmiechnij się,proszę-jęknął stojący obok mnie Ian-nie obrażaj się na mnie.
-Jak mam się do Ciebie nie obrażać skoro będę musiała śpiewać !-uniosłam się lekko.
-Zaśpiewasz ze mną, zawsze to lubiłaś.
-Ale nie publicznie-spojrzałam na niego z wyrzutem-nie jesteśmy tacy jak nasi ojcowie.
-My będziemy na tym konkursie lepsi, wygramy to Many-okręcił mnie dookoła.
-Jeszcze zobaczymy Malik-zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
-Kocham Cię Payne.


-Ian odezwij się do cholery-wpatrywałam się w chłopaka siedzącego na moim łóżku.
-Oszukałaś mnie Many, myślałem,że jesteśmy przyjaciółmi.
-Jesteśmy Ian, zawsze nimi będziemy. Ian spójrz na mnie-krzyknęłam
-To dlaczego mi nie powiedziałaś ? Mogłem Cię stracić !-podniósł się z mojego łóżka.
-Cześć Ian-pociągnęłam nosem-zostałam zgwałcona...lepiej Ci ?-z moich oczu popłynęły ciurkiem łzy
-Imany....-podszedł do mnie i przytulił-znajdę ich...znajdę i zabiję co do jednego.
Przecząco pokręciłam głową.
-Kocham Cię Ian-pociągnęłam nosem zaciągając się zapachem jego perfum
-Ja Ciebie też kocham Many, moja mała siostrzyczka-pogładził moje włosy.


-Przyjadę tam do was jak tylko skończy się szkoła-żegnałam się z Ian'em i Caro przy samochodzie-nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
-Proszę was, uważajcie na siebie-spojrzałam na swoich przyjaciół-i na Ronnie też.
-Jest coś o czym nie wiemy ?-zwróciła się do mnie siostra
-Nie-skłamałam.
Telefon ciążył mi w dłoni a treść wiadomości ciągle zaprzątała myśli Kogo zlikwidujemy najpierw ? Twój długi jęzor będzie kosztował życie kogoś Twojego bliskiego. Zmora.
-Jedz zdrowo i łap słońce !-przytulił mnie Ian-będę tęsknić.
-Też będę, a teraz muszę już iść-odwróciłam się w stronę samochodu w którym siedział Louis.
-Wujek Louis jest taki seksowny jak na swój wiek-szepnęła mi na ucho Caro-i to nie było by kazirodztwo-zaśmiała się i pocałował mnie w policzek.
-Jesteś okropna. Kocham was-otworzyłam drzwiczki samochodu i wsiadłam machając tej dwójce.
-To jedziemy na wakacje-uśmiechnął się wujek i odpalił samochód.
Przez pierwsze półgodziny jechaliśmy w kompletnej ciszy. Zdjęłam moje czarne sandały i położyłam stopy na kokpicie. Przyglądałam się pomalowanym na niebiesko paznokciom.
-Tęsknisz za ciocią ?-odwróciłam głowę w stronę skupionego Louis'a-i za Aubrey ?
-Nawet nie wiesz jak bardzo, każdego dnia.
-Przepraszam-szepnęłam.
-Za co mnie przepraszasz skarbie ?-zatrzymał pojazd na poboczu i chwycił mnie za dłonie.
-Gdyby nie jechała z małą na mój występ pewnie była by tu z nami teraz.
-Imany, to nie Twoja wina. Osoba odpowiedzialna za ich śmierć siedzi w więzieniu. To on prowadził pojazd pod wpływem alkoholu, a Eleanor śpieszyła się bo chciała Cię zobaczyć,wiesz chcieliśmy żeby nasza córeczka była taka jak Ty, hej nie płacz skarbie-starł łzy z moich policzków-musimy żyć dalej. Nie wiem co bym zrobił gdybyś ty teraz odeszła.
-Na razie wybieram się tylko na wakacje z moim ukochanym wujkiem-pocałowałam go w policzek zostawiając na nim czerwony ślad po błyszczyku.
Caro ma rację, jest przystojny a my nie jesteśmy w końcu rodziną. To muszą być udane trzy tygodnie.

~*~

-Pij nie pierdol mi tu smętów-zaśmiał się lekko wstawiony Styles podsuwając mi kolejną puszkę piwa-zdrowie tych co nas straciły.
Pokręciłem głową ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Siedzieliśmy na ławce w parku obserwując przechodniów.
-To wszystko mnie wkurwia-jęknął-ta dziewczyna w ogóle mnie nie dostrzega.
-Kto ?-spojrzałem na niego i napiłem się piwa.
-Przyjaciółka Twojej siostry, ta nowa. Wiesz wydaje mi się,że rodzice ostatnio o niej gadali.
-Po co Twoi starzy mieliby o niej gadać, jebnij się Matt.
-Ale ty jesteś głupi Josh-czknął-ja się zakochałem.
-Jak co tydzień, ale pomogę Ci ją zdobyć.
-Tak za nic ?
-Nigdy nie robię za nic-zaśmiałem się-dowiesz się gdzie jest Swift, muszę coś z nim załatwić-zatarłem ręce.
Zniszczę tego skurwiela przez którego Many chciała się zabić. Choć jestem jaki jestem nie pozwolę by moja siostra cierpiała przez taką szuję a Ian mi pomoże.
-Spoko-przybił piątkę.
-Panowie pójdą z nami-przed ławką nie wiadomo skąd wzięło się dwóch policjantów.
-Josh-szepnął Matt-mamy przejebane.

Chyba nikt tego nie czyta ale ja piszę i się nie poddaję. Wierzę w was. 
Dzieciaczki moje kochane ! Wszystkiego najlepszego z okazji naszego wspólnego święta ! 
Ps. Przepraszam,że krótki i za ewentualne błędy. 

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 4



Szłam przez szkolny korytarz pewnym krokiem razem z Ronnie po swojej prawej stronie. Caro wraz z Ian'em szli przed nami głośno rozmawiając. Oby dwoje po dwóch dniach zyskali sympatię do Ronnie i panna Peazer dołączyła do naszej szklonej elity.
-Many-zaśmiała się dziewczyna-dostałaś wiadomość-spojrzała na telefon trzymany przeze mnie w dłoni.
Przerażona spojrzałam na trzymany aparat w dłoni i drżącymi palcami otworzyłam wiadomość.

From: Unknow

Ładnie tak gwiazdorzyć ? Cały czas mam Cię na oku, pamiętaj.
Twoja zmora.

Przerażona zaczęłam rozglądać się po szklonym korytarzu w poszukiwaniu jakiejś podejrzanej osoby. Sami uczniowie i kręcący się nauczyciele patrolujący korytarze. Wszyscy trzymali telefony w rękach,głośno się przy tym śmiejąc. Ból promieniujący w moje głowie chciał roznieść mi czaszkę a przed oczami momentalnie zrobiło się ciemno.
-Imany dobrze się czujesz ?-poczułam ręce Ron na ramieniu-Ian, cholera chodź tu-krzyknęła. Zakręciło mi się w głowie a nogi ugięły się z powodu utraty sił. Przed upadkiem na twardą szkolną posadzkę uchroniły mnie silne ramiona przyjaciela. Potem straciłam przytomność.



Duże dłonie chłopaków błądziły po mojej tali. Jednym mocnym szarpnięciem zdarli ze mnie miętową koszulę. Słone łzy spływały po policzku rozmazując resztki dziennego makijażu. Po każdej próbie stawiania oporu byłam traktowana jeszcze brutalniej.
-Teraz się zabawimy-syknął mi do ucha jeden z oprawców w momencie kiedy jego kolega dobierał się do spodni-bądź grzeczną dziewczynką, to nie potrwa długo.
-Proszę nie-słowa ugrzęzły mi w gardle-Michel-zawyłam-pomóż mi.
-Dajcie mi tu tą małą dziwkę-odezwał się do swoich przyjaciół-ja się nią zabawię-zaśmiał się patrząc na mnie z brutalnością w oczach.

Otworzyłam powoli zmęczone oczy. Byłam u siebie w pokoju. Próbowałam się podnieść do pozycji siedzącej ale ból głowy nasilił się jeszcze bardziej.
-Leż spokojnie-usłyszałam z końca pokoju głos Josh'a-mama rozmawia z lekarzem. 
Głośno westchnęłam i przekręciłam się na bok byleby nie patrzeć na twarz brata. 
-Co się dzieje Many ?-sprężyny materaca ugięły się pod jego ciężarem kiedy usiadł na łóżku-siostra mnie możesz powiedzieć-przytulił się do moich pleców. Odwróciłam się do niego i mocno przytuliłam.
-Źle się po prostu czuję-jęknęłam-boli mnie głowa.
-To ma coś wspólnego z Michealem ? To przez niego cierpisz..
Na samo wspomnienie jego imienia wzdrygnęłam się i mocno zacisnęłam powieki.
-Nie mów o nim-próbowałam doprowadzić swój oddech do normy.
Leżałam tak i pozwalałam by Josh gładził moje włosy,nucąc cicho jakąś usypiającą melodię. Każde z nas odziedziczyło talent po tacie. Nie wiem przez ile tak leżałam, dopóki drzwi do mojego pokoju się nie otworzyły i nie weszli przez nie rodzice, ciocia Bonnie i wujek Louis.
-Josh zostaw nas samych-zwrócił się tato do mojego brata który od razu wykonał polecenie.
Mama z ciocią usiadły na łóżku obok mnie a tata z wujkiem stanęli naprzeciwko niego.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś ?-zwróciła się spokojnie do mnie mama-skarbie my wiemy.
-Co...co wiecie ?-przestraszyłam się
-Znajdziemy te osoby które Cię skrzywdziły i wszystko się ułoży, tylko powiedz nam kto-wtrącił się Louis.
-Nie, proszę nie-rozpłakałam się-ja chce o tym zapomnieć. Tato proszę !-krzyknęłam.
-Kochanie,to dla Twojego dobra-mama zgarnęła moje włosy za ucho.
-Mamo,ja chcę o tym zapomnieć, proszę was-łzy leciały ciurkiem po moich policzkach-proszę.
-Na razie nic Ci nie możemy obiecać Imany-do rozmowy wtrąciła się ciocia-oni muszą za to odpowiedzieć.
-Jutro wyjedziesz z Louisem do domku poza miastem-odezwał się tata-a my wszystko tu przemyślimy.
Uśmiechnęli się do mnie pocieszająco. Na dodatek pocałowali w czoło i opuścili mój pokój.  Dostałam wiadomość.

From:Unknow

Bardzo mądra decyzja. 
Pamiętaj wszystko i tak odbije się na Tobie. 
Miłych wakacji.


~*~
-I co robimy dalej ?-zwróciłam się do męża i przyjaciół siedzących naprzeciwko.
-W żadnym wypadku nie może się o tym dowiedzieć prasa. Widać,że Imany czegoś albo kogoś się boi-odezwała się  Bon's-może Louis'owi uda się coś od niej dowiedzieć. 
-Czyli na razie na jej prośbę nie robimy nic ? -upewnił się mój małżonek
-Dokładnie-uśmiechnęłam się do niego smutno i oparłam głowę na jego ramieniu-Louis opiekuj się nią, dużo ostatnio przeszła.
-Zrobię wszystko żeby zapomniała o gwałcie. Zaopiekuję się nią jak własną córką-pogładził mnie po ramieniu szatyn. 
Wiedziałam że mogę mu zaufać. Że zrobi wszystko,żeby moja córka była szczęśliwa. 

Taki króciutki. Dobry braciszek, dobra przyjaciółka. Czyżby to tylko pozory ? Kolejny powinnam dodać koło środy.

Ps. Przepraszam za jego beznadziejność i za błędy. 

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 3


-Lily powiedz wujek Louis-młody szatyn siedział na podłodze i wpatrywał się w małą dziewczynkę.
-Mama-blondyneczka zaklaskała w dłonie.
-Wujek Louis-chłopak machał do niej jej ulubionym pluszakiem-wujek Louis.
-Mama, mama-roześmiała się dziewczynka i małymi dłońmi wyrwała mu zabawkę.
-Kurwa-jęknął chłopak,przygryzając wargę zdając sobie sprawę co powiedział w obecności dziecka. 
-Kulwa, kulwa-mała powtarzała po wujku pokazując śnieżnobiałe mleczne ząbki.
-Imany-w drzwiach stanęła mama dziewczynki z jej małym braciszkiem na rękach-kto Cię tego nauczył ?
-Wujek Loulis-blondynka zaklaskała w rączki a jej mama karcąco spojrzała na chłopaka. 

Wspomnienie to wróciło do mnie kiedy siedziałam skulona na miejscu pasażera w samochodzie zaparkowanym pod budynkiem szkolnym.
-Skarbie,musisz iść do szkoły,jeszcze tylko trzy tygodnie-szepnęła w moją stronę mama ściskając kurczowo kierownicę-i tak opuściłaś już dwa tygodnie.
-Mamo-jęknęłam jeszcze bardziej wciskając się w fotel-nie chcę-szepnęłam w jej stronę,
-Masz Ian, masz Caro i Madie.-uśmiechnęła się w moją stronę-Louis po ciebie przyjedzie.
Założyłam torbę na ramię i opuściłam samochód głośno trzaskając drzwiami. Nie chciałam być w tym miejscu. Nie chciałam mijać ich na korytarzu. Nie chciałam patrzeć w ich przebrzydłe twarze.
-Many-podszedł do mnie Ian i złożył krótki pocałunek na moim policzku.
Wzdrygnęłam się pod wpływem jego ciepłych ust na mojej skórze, Nie chciałam żeby ktokolwiek mnie dotykał.
-Boisz się mnie ?-zapytał idąc przodem do mnie.
-Wywrócisz się-jęknęłam patrząc jak idzie do tyłu.-Ian-krzyknęłam łapiąc go za rękę kiedy wpadł na jakąś brunetkę wytrącając jej książki z ręki.
-Nie krzycz Imany-zaśmiał się-przepraszam-zwrócił się do dziewczyny podając jej książki.
-Nic się nie stało-ukazała rząd białych zębów-jestem Ronnie-wyciągnęła do niego rękę którą on uścisnął.
-Ja jestem Ian, a to moja przyjaciółka Imany.
-Miło było poznać-uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku wejścia.
-Jesteś beznadziejny-jęknęłam i uderzyłam go w ramię.
-Chodź na lekcje leniu-chwycił mnie za łokieć i wprowadził do szkoły.

Chowałam właśnie ostatnie książki do szafki chcąc jak najszybciej opuścić ten budynek. Ani razu nie spotkałam ani jego ani jego przebrzydłych przyjaciół.Nie musiałam patrzeć na ich brzydkie i obleśne twarze. Trzasnęłam drzwiczkami i skierowałam się do wyjścia. Ze spuszczoną głową szłam w kierunku drzwi kiedy zderzyłam się z czymś bardzo twardym.
-Nasza mała księżniczka-usłyszałam jego ironiczny głos-co za miła niespodzianka. Już do nas wróciłaś ?
-Zostaw ją już w spokoju Travis-podszedł do niego Micheal-porozmawiaj ze mną.
Do moich oczu napłynęły łzy. Przecząco pokręciłam głową i jak najszybciej potrafiłam wyszłam ze szkoły.
-Jeszcze się zabawimy księżniczko-usłyszałam głos Travisa i śmiech jego kolegów.
Na szkolnym parkingu próbowałam odnaleźć samochód Louis'a jednak widoczność utrudniały mi ciągle napływające łzy. Jest. Stoi przy swoim samochodzie, nonszalancko opierając się o maskę jakby był nastolatkiem. Szybkim krokiem podeszłam do samochodu i nie patrząc na niego wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i zamknęłam oczy.
-Imany coś się stało ?-zapytał wujek odpalając samochód.
-Nie mów do mnie Imany. Zawieź mnie tylko do domu. -warknęłam i włożyłam słuchawki w uszy.
-O nie moja panno-wyciągnął je z moich uszu.
-Nie dotykaj mnie-wrzasnęłam-nie dotykajcie mnie.
-Lily-chwycił mnie pod podbródek-co się dzieje ?
-Po prostu zawieź mnie wujku do domu, proszę-zatrzepotałam parę razy rzęsami powstrzymując łzy-proszę.
Wujek odpalił samochód i z piskiem opon odjechał spod szkoły kierując się do mojego domu. Jechaliśmy w ciszy a po moich policzkach ciągle spływały słone łzy.
-Jesteśmy-odezwał się kiedy staliśmy na podjeździe-wiesz,że możesz mi wszystko powiedzieć ?
-Wiem,ale nie chce-odpowiedziałam i opuściłam samochód kierując się do drzwi.


W domu nie było nikogo. Odłożyłam torbę na kanapę i poszłam do swojego pokoju się przebrać w pomarańczowy dres. Włosy związałam w koński ogon i zeszłam na dół. Z zamrażarki wyjęłam lody i usiadłam na kanapie starając się skupić na lecącej telenoweli brazylijskiej. Przysypiałam kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, niechętnie podniosłam się z kanapy i ruszyłam otworzyć. Przed moim drzwiami stała brunetka którą dziś potrącił Ian.
-Cześć-odezwała się uśmiechnięta dziewczyna-jestem Ronnie.
-Wiem kim jesteś-odparłam niechętnie.
-Jestem tu nowa i nikogo nie znam, myślałam że się zaprzyjaźnimy. Mogę wejść.
-Ymhy...jasne-odpowiedziałam i szerzej otworzyłam drzwi zapraszając dziewczynę do środka-napijesz się czegoś ?
-Mogę prosić sok ?-zapytała wchodząc do salonu i zajmując jeden z czerwonych foteli.
Z lodówki wyjęłam dzbanek z sokiem pomarańczowym i dwie wysokie szklanki. Postawiłam to razem z ciasteczkami na tacy i wyszłam do salonu.
-Skąd przyjechałaś ?-zapytałam siadając na kanapie i  wyłączając ciągle grający telewizor.
-Z Los Angeles. Moja mama chciała wrócić do rodzinny. Wiesz,że też się tu urodziłam ?
-Fajnie, a co z Twoim tatą ?
- Nie mam ojca, człowiek który mnie wychował nim nie jest. Nigdy nie poznałam prawdziwego ale mam zamiar go odnaleźć tu w Londynie.
-Życzę Ci dużo szczęścia-sztucznie się do niej uśmiechnęłam odkładając szklankę na szklany stolik.
-Za to Ty masz fajnych rodziców i wujków.
-Słuchaj,jeżeli tylko o to Ci chodzi to już możesz iść-zwróciłam się do niej chłodno-nie załatwię Ci z nimi spotkania, ani ich autografów ani nie zaśpiewają na Twoich urodzinach.
-Nie liczę na nic takiego Imany. Mam nadzieję,że zostaniemy dobrymi przyjaciółkami-uśmiechnęła się.
Jej uśmiech wzbudził u mnie niepokój, jednak tym też się nie przejmowałam zbytnio. Potrzebowałam nowej osoby.
-Za nową znajomość ?-uniosłam szklankę do góry i wybuchnęłam śmiechem patrząc na zdezorientowaną dziewczynę która po chwili uczyniła to samo.

Liam rozmawiał służbo przez telefon w swoim gabinecie.
Ness siedziała przed aktami sprawy dziewczyny zamordowanej oraz brutalnie zgwałconej.
Josh wraz z Matty'm palił papierosy siedząc na placu zabaw w parku niedaleko ich domów.
Żadne z nich nie spodziewało się tego, że Imany-ich córka i siostra siedzi zapłakana na parapecie i wystraszona wpatruje się w wyświetlacz swoje telefonu na którym widniała otworzona przed minutami wiadomość.

From: Unknow
Moi koledzy jeszcze nie skończyli z Tobą zabawy. 
Jeszcze nie wiesz co Cię czeka. 
Twoja zabawa dopiero się zaczyna gwiazdko. 
Dobrej nocy Lily ?


Napisałabym swoje ulubione powiedzenie ale to już nudne. Jak myślicie od kogo Lily dostała wiadomość ? I co zrobi Louis żeby pomóc dziewczynie ? W razie pytań  zapraszam do zakładki z pytaniami zarówno do mnie jak i do bohaterów. 

Ps. Przepraszam za błędy. Do następnego :* 

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 2



Blond włosa dziewczyna biegła ile siły w nogach przez nie oświetlony park uciekając przed grupką goniących ją osób. Była wystraszona i jedyne o czym marzyła to tylko znaleźć się w swoim pokoju, w ciepłym łóżku z kubkiem gorącej czekolady z bitą śmietaną przyrządzonym przez tatę.
-Poczekaj ślicznotko-usłyszała krzyk jednego z nich. 
Ich głosy. Były tak znajome, słyszała je na co dzień na szkolnym korytarzu. To przecież zawodnicy szkolnej drużyny koszykarskiej. Drugi pod względem popularności grupa w szkole, zaraz po szkolnej elicie której przewodził Ian Malik. Należała do niej wraz ze swoim bratem i przyszywaną siostrą oraz resztą dzieciaków bogatych i wpływowych ludzi. Ze zmęczenia brakowało jej siły, nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Tak bardzo żałowała,że nie zadzwoniła po tatę żeby po nią przyjechał albo nie poprosiła Ian by ją odprowadził a najbardziej żałował tego,że wracała przez ten cholerny niebezpieczny park w nocy. 
-I tak nam nie uciekniesz mała suko-usłyszała ich śmiech niebezpiecznie blisko swoich pleców.
Odwróciła głowę do tyłu co spowodowało jej upadek. Jest już bez jakich kol wiek szans na ratunek. Głos uwiązł jej w gardle i oddech przybrał na sile. Jej ciało przechodziły pojedyncze dreszcze. Światło jednej słabej latarni oświetliło ich twarze, wśród jednej był on...stał i bezczelnie się uśmiechał patrząc na zbliżających się do niej jego przyjaciół.
-Teraz się zabawimy Imany-jeden z nich szepnął jej do ucha i brutalnie zdarł z niej bluzkę.

Ciężko oddychając usiadłam na łóżku przerywając koszmar. Zapalona lampka oświetlała szpitalną sale którą      dzisiaj rano miała opuścić. Wydarzenie powracały za każdym razem kiedy zamykciej wysałam oczy. Podniosłam swoje za bandażowane nadgarstki na wysokość oczu.
-Tak bardzo chciałam umrzeć-szepnęłam-zapomnieć.
Zsunęła z siebie kołdrę i ściągnęła nogi dotykając gołymi stopami zimnej podłogi. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę po czwartej. Na korytarzu można było dostrzec sylwetki kręcących się pielęgniarek oraz pacjentów cierpiących tak samo jak ja na brak snu. Jedną ręką wyjęłam z półki kosmetyczkę oraz świeżą bieliznę przywiezioną przez mamę i ruszyłam w kierunku łazienki. W pomieszczeniu ściągnęłam z siebie szorty i bokserkę pozwalając swobodnie upaść im na niebieskie kafelki. Weszłąm pod prysznic pozwalając ciepłym języką wody spływać swobodnie po moim ciele. Po moim brudnym i nic już nie wartościowym ciele. Brzydziłam się sama siebie. Wcierałam w siebie mydło próbując kolejny raz zmyć z siebie ich zapach. Uczucie dłoni na mojej skórze. Choć minęło już kilka dni wspomnienia nadal pozostały żywe. Już nigdy nie będę starą uśmiechniętom Imany. Teraz pozostał z niej już tylko wrak marzący o jak najszybszej i bezbolesnej śmierci. Gdybym się mogła komuś wygadać, tylko komu. Mama i tata zaraz wywołali by aferę wywołując przy okazji skandal. Wszyscy inni od razu by ich poinformowali. Pozostało mi tylko dusić to w sobie. Zakręciłam kurek i jak najszybciej wyszłam spod prysznica okrywając się ręcznikiem. Dokładnie osuszyłam skórę i nałożyłam czarny koronkowy stanik i majtki do kompletu. Na to wszystko nałożyłam jasne rurki oraz bluzę z długimi rękawami. Swoje włosy rozczesałam i spiełam w koka. Wszyscy powtarzali,że jestem cholernie podobna do mamy, tylko charakter mam tatusia. Schowałam wszystkie niepotrzebne już rzeczy do kosmetyczki i wyszłam z łazienki. Na dworze było już jasno. Zadziwiające jak na tą porę roku. Zimny, mroźny listopad.

-Nie bądź taka-krzyknął do niej wysoki chłopak o ciemnej karnacji-no Lily.
-Nie mów tak do mnie !-krzyknęła dziewczyna odwracając się do niego-dlaczego tak Ci na tym zależy ?
-Bo chce Twojego szczęścia ?-nonszalancko się do niej uśmiechnął-wiesz,że jesteś moją małą siostrzyczką.
-Jesteś tylko o rok starszy-dzieczyna dźgnęła go placem w klatkę piersiową-nie Ian, jeszcze raz nie.
-Many, tylko nic im nie mów, proszę Cię-złapał ją z ręcę-będę miał przesrane i będziesz musiała odwiedzać mnie w domu.
-Przynajmniej nie będziesz kopcił tych papierosów-fuknęła w jego stronę-nie patrz tak na mnie. 
-No proooszę-zalotnie zatrzepotał rzęsami. 
-Ostatni raz Malik,zapamiętaj to sobie-zaśmiała się i przytuliła do jego umięśnionego torsu.

-Mogę ?-w otwartych drzwiach pojawiła się głowa zadbanego mulata o nienagannie ułożonej fryzurze. Siedziałam z podkulonym nogami opierając brodę na kolanach i wpatrujące  się w okno. Nie odpowiedziałam nic ignorując pytanie przyjaciela który i tak bez pozwolenia szedł i usiadł na krzesełku koło łóżka.
-Twoja mama poszła po wypis do lekarza. Imy co się dzieje ?-chciał dotknąć mojej dłoni ale w porę ją zabrałam nie dopuszczając do jakikolwiek kontaktu fizycznego.
-Chce Ci pomóc-szepnął.
Jego głos spokojny, dodający otuchy, wiedziałam,że zrobiłby wszystko żebym była szczęśliwa i bezpieczna ale czasu nie mógł cofnąć.
-Mała, spójrz na mnie-dwoma palcami chywcił mój podbródek i uniósł głowę do góry.
Moje ciało zadrżało pod wpływem jego dotyku a oddech przybrał na sile. Ian chyba to poczuł bo zaczął wpatrywać się w moje oczy jakby chciał znaleźć w nich odpowiedź na nurtujące go pytania.
-Nie płacz-szepnął kiedy zobaczył w kącikach moich oczu zbierające się łzy-już wszystko będzie dobrze.

~*~

-Kochanie,chodź coś zjesz-mama po raz kolejny weszła do mojego pokoju w celu namówienia mnie na jakikolwiek posiłek.
Nie patrząc na nią pokręciłam przecząco głową i wróciłam do rysowania po kartce czarnym długopisem.
-Skarbie-mama usiadła na łóżku obok mnie,zgarniając do tyłu moje włosy-powiesz co się stało.
Chcemy Ci z tatą pomóc, zrobimy wszystko żeby Ci pomóc, tylko pozwól nam na to.
-Nic nie możecie zrobić-odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Jak nam nie powiesz co się dzieje to na pewno nie będziemy w stanie nic zrobić.
-Już nie jesteście-krzyknęłam na całe gardło-nikt mi nie pomoże.
Mama spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. Można wyczytać było w nich ból i strach. Chciała mnie chyba przytulić ale w ostatnim momencie drzwi do mojego pokoju się otworzyły i stanął w nich postawny szatyn.
-Renesme-zwrócił się do mojej matki kładąc jej dłoń na ramieniu-zostaw nas samych.
-Ale Louis-jęknęła strącając jego dłoń.
-Proszę.-szepnął i po chwili mamy nie było już w pokoju.
Połykając słone łzy patrzyłam na wujka który spokojnie usiadł na łóżku i przytulił mnie do siebie, gładząc delikatnie moje plecy. Pozwalał bym moczyła jego białą koszulę,
-Pamiętasz co mi mówiłaś jak umrła Eleanor ?-szepnął nie przestając błądzić po moich plecach-prosiłaś abym się trzymał, bo mam jeszcze ludzi dla których jestem ważny i ona napewno by tego nie chciała-odsunął się ode mnie i starł zaschnięte łzy z policzka.
-I co to ma wspólnego ze mną ?-pociągnęłam nosem, odzywając się poraz pierwszy do kogoś od trzech dni.
-A to Imy,że ty też masz przy sobie ludzi którzy chcą twojego dobra-też zgarnął zbłądzone kosmyki za moje ucho-wszyscy chcą Twojego dobra i pomożemy Ci mimo wszystko. Wiesz,że razem Twoim ojcem niedługo dowiem się czo było przyczyną twojego posunięcia ?
-Nie dowiecie się.-pokręciłam głową-nikt smAMię o tym nie dowie. Zabiorę tą tajemnicę ze sobą do grobu.
-Zobaczymy.
-Wujku ?
-Co skarbie ?
-Zostaniesz ze mną i poczekasz aż usnę, żeby odgonić złe koszmary ?-szepnęłam.
-Poczekam ale obiecaj mi coś.-spojrzał na mnie.
-Obiecuję.
-Jak będziesz gotowa, powiesz mi co Cię trapi ?
-Powiem.-szepnęłam ziewając.
Louis odchylił kołdrę którą po chwili mnie przykrył.
-Śpij słodko księżniczko-pocałował mnie w czoło.
Usnęłam przytulona do mojego drugiego ojca. Do trzeciej najważniejsze osoby w moim życiu mając nadzieję,że tej nocy nic złego mi się nie przyśni.


Mam nadzieję,że wam się spodoba drugi rozdział. Macie jeden powód dlaczego Imany posunęła się do swojego czyni,ale czy to jedyny ? Zachęcam do zadawania pytań bohaterom. 
Ps. Przepraszam za błędy i za tak długą zwłokę w dodawaniu komentarza. 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 1

Tylko jeden krok i w końcu będziesz wolna...

Imany


Chciałam umrzeć. Tak bardzo pragnęłam zakończyć swoje krótkie życie. Zapomnieć o każdym dniu. Zapomnieć o każdym wydarzeniu. Jestem już na tamtym świecie. Czuję to.Wierzę w to. Z nadzieją otworzyłam oczy i szybko je zamknęłam bo poraziło mnie jasne światło.
-Boże Liam-usłyszałam znajomy głos-obudziła się, idź po lekarza.
Powoli podnosiłam powieki do góry zachowując ostrożność. Pierwsza myśl po przebudzeniu ? Cholera jasna odratowali mnie. Dookoła wszędzie białe ściany. Żarówki cholernie jasne. Biała kanapa i oczywiście biały parawan w kącie. Szpital.
-Kochanie tak się bałam-szepnęłam w moją stronę mama odgarniając moje blond włosy do tyłu.
Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Odwróciłam głowę w stronę okna i przymknęłam oczy pozwalając słonym kroplom spływać dalej.
-Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze-westchnęła i drzwi się otworzyły.
Do sali weszły dwie postawne osoby, dało się tego wyczytać z odgłosów. Zapewne tata i lekarz.
-Imany odwróć głowę-lekarz zajął miejsce mamy-odwróć głowę.
Niechętnie wykonałam polecenie napotykając smutne spojrzenie rodziców. Mama miała podpuchnięte oczy, zapewne nie spała parę noc. Z mojego pieprzonego powodu. Lekarz sprawdził moje źrenice, pokręcił coś przy kroplówce a potem jego wzrok powędrował na moje nadgarstki. Dwa zabandażowane nadgarstki.
-Z córką już w porządku, jutro wypiszemy ją ze szpitala-zwrócił się do rodziców-co do poradni psychologicznej jutro o wszystkim państwa poinformuję.
Psychologicznej ? Oni chcą ze mnie zrobić wariatkę ? Oni oszaleli.
-Przejdziemy przez to razem-szepnęła mama łapiąc mnie za leżącą na łóżku dłoń-masz nas kochanie.

Josh

-Jooosh-ktoś darł się przez cały korytarz szkolny zwracając przy tym uwagę innych osób na mnie.
-Czego chcesz Caro ? Musisz tak drzeć ryja ?-warknąłem do siostry która zmaterializowała się koło mnie. 
-Nie musiałabym się drżeć gdybyś odbierał telefon-uderzyła mnie w głowę-Imy odzyskała przytomność.
-Nareszcie-szepnąłem.
-Już nie udawaj,że się cieszysz-zaśmiała się-kto jak kto ale nie Ty.
-To moja siostra.
-Przestań-syknęła-ja dobrze wiem,że z Madi'e uknuliście jej zerwanie z Michealem.
-Nie mam pojęcia o czym Ty mówisz.
-Ciesz się,że żyje. Inaczej miał byś siostrę na sumieniu-szepnęła w moją stronę i kręcąc tyłkiem na wszystkie strony udała się w kierunku stołówki. 
-Stary idziesz na papierosa ?-koło mojej szafki pojawił się Matt.
-Na papierosa zawsze-zaśmiałem się i wraz brunetem opuściłem mury szkoły. 

Imany

-Imany otwórz buźkę-zaśmiał się brunet do roześmianej dziewczynki ubrudzonej na całej buzi-no zjedź ładnie.
Blondyneczka uderzyła rączkami strącając przy tym miseczkę z jedzeniem na spodnie wujka. 
-No i co łobuzie zrobiłaś-spojrzał na nią wymownie a ta zaklaskała wesoło w łapki-nie ładnie-pogroził.
Dziewczynka spojrzała na niego zdziwiona, zatrzepotało długimi jak na niemowlaka rzęsami a potem cały dom wypełnił jej głośny płacz.


-Kochanie, dlaczego to zrobiłaś ?-po raz kolejny zadała pytanie mama a ja po raz kolejny zamierzałam milczeć-jeżeli mamy Ci pomóc musisz nam powiedzieć.
-Nic nie muszę ! Nie muszę wam nic mówić, nie chce żadnej waszej pomocy ! Jedyne czego chce to umrzeć-krzyknęłam a z moich oczy wypłynęły na wierzch hektolitry łez.
Mama ze zdziwieniem wpatrywała się we mnie dopiero po jakimś czasie usiadła obok na łóżku i mocno mnie do siebie przytuliła pozwalając bym w jej ramionach dała upust emocją. 
-Nawet nie zauważyłam,że moje dziecko cierpi-szepnęła sama do siebie mimo wszystko na tyle głośno bym usłyszała-gdyby nie Louis straciłabym Cię-pocałował mnie w czoło. 
Wujek Lou...znalazł mnie ukochany wujek który sam niedawno przeżywał tragedię. Będąc przytulana przez mamę z minuty na minutę moja histeria dobiegała końca a organizm domagał się snu. Oczy powoli same mi się zamykały. Moja rodzicielka cicho nuciła kołysankę którą w zwyczaju miał śpiewać nam tata przed snem prawie każdego wieczoru.
-Chcę umrzeć-szepnęłam i zamknęłam oczu odpływając w krainę morfeusza. 

Szału nie ma, dupy nie urywa a staniki nie latają.
Nie spodziewałam się aż 7 komentarzy pod prologiem. Kocham was.
Następne rozdziały będą głównie pisane z perspektywy jednego bohatera a co za tym idzie ? Będą dłuższe. Mam nadzieję,że mimo wszystko rozdział wam się spodoba. 

Ps. Przepraszam za błędy. 




niedziela, 5 maja 2013

Prolog



Blond włosa dziewczyna stała i wpatrywała się w swoje odbicie w dużym lustrze w łazience. W całym domu panowała cisza z powodu nieobecności żadnego z domowników.
Na policzkach nastolatki można było dostrzec pojedyncze krople łez.
Znów została zraniona. 
Znów została zdradzona.
Znów została opuszczona.
Znów jej życie nie miało sensu choć wydawać by się mogło że ma wszystko o czym marzy każda dziewczyna w jej wieku.
Wspaniałych rodziców, cudownego brata, wiernych przyjaciół, ukochanych wujków.
Ale tak na prawdę nie ma już nic.
-Jesteś nikim-syknęła do swojego odbicia w lutrze.
Jedną ręką odkręciła kurek zimnej wody w wannie a w drugiej obracała żelazne ostrze.
List leżał na umywalce.
Ciekawe kto ją znajdzie. 
Jedno cięcie a za nim kolejne. 
Ulga.
-Żegnaj na zawsze Imany-szepnęła i odpłynęła w niecność. 

Witam się z wami na kontynuacji :) 
Mam nadzieję,że to opowiadanie też was wciągnie tak jak jego poprzednia część i też będziecie czytać i wyrażać swoją opinię. 

Kocham was xx