piątek, 23 sierpnia 2013

Dodatek I

NARRACJA TRZECIOOSOBOWA. 

-Okłamałeś mnie !-z salonu dochodziły krzyki Nessy-całe życie żyłam w kłamstwie!
Liam stał na przeciwko swojej żony i przyjmował każdy jej zarzut z twarzą pokerzysty. W ich salonie na kanapie, siedzieli ich przyjaciele którzy z uwagą przyglądali się tej dwójce. 
-Wcale Cię nie okłamałem-Liam rozłożył ręce w geście obronnym. 
-Zataiłem prawdę, chcesz mi powiedzieć,że nic nie wiedziałeś ?
Ich dzieci siedziały w swoich pokojach. Josh siedział wraz z Caroline, Matty'm oraz Ian'em w czasie kiedy Imany zaraz po powrocie do domu, do czego została zmuszona przez Louisa,siedziała w swoim pokoju. Nie wpuszczała nikogo do siebie. 
Stojący przed blondynką mąż nie odpowiedział nic, co było jednoznaczną odpowiedzią. Wiedział o tym,że Ronnie Peazar jest jego córką. Wiedział o tym od piętnastu lat i nikomu tego nie mówił. Nikt miał dalej nie wiedzieć, tak umówił się z jej matką. 
-Co by to zmieniło ?-spytał patrząc w błyszczące oczy swojej żony. 
-Wszystko. Nie wyszła bym za Ciebie. Nigdy nie dopuściłabym Cię do swojej córki!-krzyknęła blondynka. 
-Nie zapominaj,że Imany jest również moją córką!-okrzyknął Liam. 
Stojący przy kominku Louis obserwował parę. Ostatni raz kiedy Ness była tak na Liama zdenerwowana, był wtedy kiedy źle zarejestrowali w urzędzie Imany. Kłócili się jak każde małżeństwo, ale nigdy na siebie nawzajem nie krzyczeli. 
-Córką ? Więcej czasu poświęca jej Louis niż własny ojciec!-mężczyzna aż podskoczył na dźwięk swojego imienia. 
-Też byłem przy niej! Kocham ją tak samo jak i Josha. 
-Nie mówię,że jej nie kochasz, ale teraz możesz być pewny,że ona Ci tego nie wybaczy.!
Usta Liama zacisnęły się w wąską linię. 
-Jak długo ? To dla niej, co miesiąc robiłeś te przelewy o gigantycznej kwocie ? Spotykałeś się z Danielle!
-Nie spotykałem się z Danielle! Ostatni raz wiedziałem ją dziesięć lat temu, tak wysyłałem jej pieniądze, taki był mój obowiązek.
-Jak?
-Co jak?
Ness zmęczona usiadła koło swojej ciotecznej siostry chowając twarz w dłonie. Promise objęła ją ramieniem. 
-W szpitalu, w którym robiłem wtedy badania DNA doszło do kilku pomyłek, sprawę nagłośnili media a do Danielle zadzwonili z informacją o pomyłce. Poinformowała mnie, ustaliśmy,że to zostanie między nami! Nie wiem jak ona się o tym dowiedziała.
-Przykro mi Liam, ale dla mnie to za dużo-żona spojrzała na niego z mokrymi od łez policzkami-wiele Ci wybaczyłam, wiele dla Ciebie zniosłam ale nie to. 
Zdezorientowany patrzył na nią, nie wiedząc o co jej chodzi. Próbował wyczytać coś z jej twarzy jednak na marne. Nie ukazywała żadnych uczuć.
-Z małym dzieckiem jeździłam za Tobą w trasy, poświęcałam wszystko, chciałam nawet zrezygnować ze szkoły, jednak przekonałeś mnie żebym została w domu, kończyła szkołę-słuchał z uwagą co ma mu do przekazania, wiedział już powoli do czego zmierza, dobrze pamiętał jak wtedy postąpił- a Ty zabawiłeś się wtedy z Sophie, wybaczyłam Ci, bo za bardzo Cię kocham.
-Co chcesz mi powiedzieć ?
-Liam, chce rozwodu-swobodnie wypowiedziane słowa spowodowały zaskoczenie na twarzy przyjaciół siedzących w salonie. 
-Możesz chcieć, ale ja nigdy Ci go nie dam, rozumiesz ?-podszedł do żony i chwycił ją za ramiona-Nigdy, za bardzo Cię kocham żeby pozwolić Ci odejść!
Małżonkowie wpatrywali się sobie prosto w oczy. Pozostałe pary opuścił salon kierując się do dużego ogrodu. Niezręczną ciszę panującą przerwał dzwonek do drzwi. Wpatrujący się nadal w nich Louis poszedł otworzyć. W progu stała we własnej osobie, Danielle Peazar w towarzystwie swojej córki. Louis wpuścił ją bez słowa do salonu, gdzie Ness płakała w rękaw Liama. Sam skierował się do pokoju swojej chrześnicy. Payne zauważył stojącą byłą narzeczoną, jego żona również spojrzała na nią ocierając rękawem oczy. 
-Chyba musimy porozmawiać-zabrał głos brunetka przełykając ślinę. 
Obydwoje kiwnęli głową na znak zgody. Blondynka odsunęła się od męża. Na dół zszedł Louis wraz z Joshem oraz Imany. Dziewczyna miała oczy opuchnięte od płaczu a twarz chłopaka nie wyrażała nic. Louis pocałował blondynkę w czoło, dodając jej tym otuchy i również zniknął w ogrodzie. Dziewczyna usiadła koło matki, chwytając ją za rękę i pogardliwie patrząc na przyjaciółkę. Josh zajął miejsce koło niej. 
-Po co nas tu ściągnąłeś ? Chcesz nas przedstawić swojej nowej rodzince ?-zwróciła się do ojca, głosem ostrym jak brzytwa blondynka.
-Many przestań!-skarcił ją ojciec-Wy jesteście moją rodziną, Ronnie tez do niej należy masz rację. 
-Mam drugą siostrę ?-spytał niepewnie Josh.
-Tak-odpowiedziała mu całkiem spokojnie matka. 
-Świetnie, bądźcie sobie szczęśliwą gruchającą rodzinką, beze mnie!-krzyknęła dziewczyna wyrywając się z uścisku rodzicielki-specjalnie się do mnie zbliżyłaś, co ?-zwróciła się do siedzącej nastolatki obok kobiety wyglądającej prawie jak ona sama. 
-Nie zrobiłam tego specjalnie-zaczęła się bronić nastolatka-Ty miałaś ojca, pełną rodzinę, a ja ? Ja nie miałam nic. 
-Proszę Cię bardzo, teraz masz to co chciałaś!-gestem ręki wskazała na swojego brata i ojca-nienawidzę Cię-syknęła w kierunku ojca. 
-Imany-szarpnął ją Josh za rękaw za dużej bluzy.
-Odczep się-wyrwała mu się i pobiegła znów zamknąć się w pokoju.
Rodzice patrzyli na nią kręcąc głowami. Nastolatka, szybko jej minie, mimo wszystko Liam czuł ból po tym co córka wykrzyczała mu w twarz.
-Chce żeby wszystko było po starem, nie chce żeby Liam do mnie wrócił-Danielle zwróciła się do Ness-chce żeby Ronnie w końcu miała ojca. 
-Dobrze, to już ustalajcie miedzy sobą. To wasze sprawy-blondynka podniosła się z kanapy i skierowała ku wyjściu do ogrodu.
-Ronnie, jak skończycie rozmawiać-niepewnie odezwał się Josh-to przyjdź do mojego pokoju, chyba wiedz gdzie siostro ?
Wystarczyło to jedno słowo, by twarz dziewczyny przyozdobił uśmiech. W końcu ma to na czym jej zależało ot tylu lat, ma rodzinę. A teraz ma również nadzieję,że Imany jej wybaczy i również przyjmie do swojej rodziny. 

Bum, przepraszam za błędy. Przyszłość rodziny Payne wisi na włosku, upss. 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział 10

Imany

Sukienka kupiona razem z Louisem wisi w szafie a ja siedzę przed toaletką mamy,pozwalając by znajoma ojca która zajmowała się ich wyglądem w trasie,robiła ze mnie najprawdziwszą księżniczkę. Nie powiedziałam jeszcze rodzicom o uczelni. To będzie niespodzianka,na niedzielne spotkanie z dziadkami.
-Jesteś strasznie podobna do mamy-uśmiecha się Lou, bawiąc się moimi włosami.
Odwzajemniam uśmiech i z zamkniętymi oczami staram się choć chwilę zrelaksować. Dziś niby wieczór o którym marzy każda młoda dziewczyna. Idealnie zrobione paznokcie, makijaż, tylko zostały teraz włosy. Caroline siedzi, pewnie tak samo jak ja i robi się na bóstwo. W końcu przewodnicząca szkoły musi się prezentować. Nie mam pojęcia jak długo Lou eksperymentuje nad moim włosami ale jestem mile zaskoczona patrząc w lustro, na gotowy efekt. Loki, niby prosta, nieskomplikowana fryzura a wygląda znakomicie. . Mieniły się złotymi kryształkami.
-Woow-dochodzi do mnie głos z progu. W drzwiach stoi Louis ubrany w czarne spodnie, białym podkoszulku i czarnej marynarce. Do tego, obowiązkowo brak skarpetek. No tak zapomniałam! One Direction wyjątkowo przypomni jak bawiła się młodzież jeszcze kilkanaście lat temu. Będą gwiazdami wieczoru
-Louis-doszła do niego stara znajoma-wyglądasz jak nieokiełzany nastolatek-obydwoje zaczynają się śmiać wspominając stare lata.
-Witaj,jak tam Luxie ?
-Chwała Bogu,że urodziła się Lily, bo inaczej nauczyła by się więcej od swoich wujków-blondynka objęła mnie w pasie.
Tak,tak. Zamiast Lux, w czasie tras mieli nową lalkę do zabaw. Wujek Harry się nade mną znęcał chyba jeszcze gorzej niż nad Lux.
-Tak często jak Harry zmienia partnerów?
-Żebyś wiedział! Ale przynajmniej studiuje, osiąga jakieś wyniki. Ja i Tom mamy być z kogo dumni. Idę sprawdzić co z Caroline-pocałował go w policzek i wyszła.
-Zaraz wrócę-zgarnęłam sukienkę i zamknęłam się w łazience,zostawiając go tam samego. Na ich rozmowę,przywołałam do siebie obraz Lux. Zanim wyjechała, bardzo często spędzałyśmy wspólnie czas mimo różnicy wieku. Kiedy sukienka zdobiła już moje ciało, nie mogłam dłużej siedzieć w łazience, wiedząc,że Ian za chwile przyjedzie. Kiedy wyszłam wujek siedział na łóżku rodziców trzymając w dłoni jakieś pudełeczko. Starałam się zapomnieć o tych chwilach, które spędziliśmy wspólnie ale one zawsze wracały.
-Wyglądasz jak swoja mama, kiedy szła na bal. Imany-podszedł i chwycił mnie za rękę-nie chce żebyś myślała,że ta noce nic dla mnie nie znaczyły.
-A znaczyły ?
-Wiele, ale skarbie, jestem Twoim wujkiem, ojcem. Kocham Cię jak córkę, jedyną i najukochańszą. Nie chce psuć naszych relacji.
-Masz kogoś ?-spytałam przełykając gulę zalegająca w gardle.
-Jest ktoś na kim mi zależy, ale Ty nadal będziesz dla mnie ważna.
-Jeżeli, Ty będziesz wujku szczęśliwy, to ja też-uśmiechnęłam się lekko.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zapiął mi na dłoni złotą bransoletkę z wygrawerowanym moim i jego imieniem na czterolistnej koniczynce. Prezent swobodnie wisiał na nadgarstku, prawej dłoni.
-Słyszałem,że Ian ci się podoba-zaśmiał się
-Wujku!
-No już, chodź. Twój książę czeka.-przysięgam,że gdybym miała jakiś ciężki przedmiot od razu by dostał. Zmusił mnie bym chwyciła go pod ramię i razem opuściła z nim mój pokój. W salonie siedział tata(ubrany jak za dawnych młodzieńczych czasów) mama(elegancko ale swobodnie) ciocia Perrie(jak zwykle olśniewająco) wujek Zayn(powalająco na kolana) oraz ich syn-Ian,zniewalająco w idealnie skrojonym czarnym garniturze, w krawacie w kolorze mojej sukienki. Na jego wygląd zaparło mi dech w piersiach.
-Masz mi o nią dbać-zaśmiał się wujek przekazując mnie mojemu partnerowi-chce widzieć na waszych głowach dziś korony-zaśmiał się-a za kilka lat na ślubnym kobiercu.
-Wybacz Louis ale wtedy ja ją mu przekaże-wtrącił się ojciec.
-Dobrze, wszyscy już pojechali więc też się zbierajmy-mama starała rozluźnić się atmosferę. Ian ścisnął moją dłoń po tym jak złożył na niej pocałunek. Wsiedliśmy do samochodu Zayna, który robił za naszego kierowcę.
-Wyglądasz zniewalająco-szepnął cicho Ian muskając mój rozgrzany policzek.
Oszaleje przez niego. Do hotelu w którym odbyć miał się nasz bal dojechaliśmy po piętnastu minutach. Zayn, to normalnie pirat drogowy. Ian wysiadł pierwszy i otworzył drzwi z mojej strony. Chwyciłam jego ciepłą dłoń i wysiadłam z samochodu. Nie obeszło by się bez wypadku, potknęłam się i wpadłam prosto w jego ramiona. Odruchowo spojrzałam na jego usta. Speszona przeniosłam wzrok na zanoszącą się ze śmiechu Caroline która stała obok Nate, trzymając go za dłoń. Wyswobodziłam się z ramion Iana i podeszłam do siostry i jej partnera. Mój brat i jego nieodstąpiony przyjaciel zapewne tkwili już,zaprawiając poncz alkoholem. Przywitanie, zapewnienie o boskim wyglądzie i w świetle reflektorów wchodzimy na salę.

Stoję, przytulona do Ian'a, po męczącym tańcu wpatrując się w zmieszanego Matta, który pewnie ma ochotę zapaść się pod ziemię. Wujek Harry zrobił mu darmową reklamę matrymonialną i chłopak nie mógł się odpędzić teraz od napalonych, samotnych dziewczyn. Nigdzie przez ten cały czas nie mogłam znaleźć Ronnie.
-Ślicznie wyglądasz-szepnął mi na ucho Ian.
-Dziękuję.
-Imany, bo ja....
-Kocham Cię Ian-odwróciłam się do niego twarzą i spojrzałam w czekoladowe oczy.
Stał i patrzył na mnie ze zdziwioną miną, która zaraz ustąpiła radości.
-Kocham Cię Imany-szepnął,tak żebym usłyszeć mogła to tylko ja.

Josh

Ha, znów się całują. Unikam ponczu, do którego jakimś cudem Matt dolał alkohol. Dzięki Bogu,że uprosiłem mamę by nie zakładać krawata dziś wieczór. W końcu mój ostatni bal jest za rok, dopiero wtedy się wystroje. Zabawa trwa już jakieś dobre parę godzin, a wszyscy doskonale się bawią przy muzyce One Direction. Muszę podziękować wujkowi za spełnienie mojej prośby. Lubię patrzeć jak Matt spławia pierwszoroczniaki.
-Uczniowie-na scenę wszedł dyrektor-nadszedł moment ogłoszenia króla i królowej dzisiejszego balu.
Wszyscy w skupieniu przystanęli wpatrując się w dyra. Jednak ten przekazał kopertę w ręce Louisa, który sprawnie ją otworzył, spojrzał na kartkę i wybuchnął śmiechem. Zirytowany tatuś zabrał mu ją.
-Królem dzisiejszego balu zostaje, Ian Malik-uśmiechnął się.
"Mój przyszły szwagier" zostawił wreszcie moją siostrę i dumnie wkroczył na scenę. Na głowę włożyli mu koronę oraz pogratulowali.
-A miano królowej, przypadło mojej ślicznej córce
-Imany Payne-ryknął za niego Louis.
Speszona Many,w swoich obcasach zajęła miejsce koło Iana chwytając go za dłoń. Tata za nim przyozdobił jej głowę diadem, mocno ją uściskał, podobnie jak Louis.
-Królewską parę zapraszamy na środek sali, pierwszy taniec-wujek Niall chwycił do ręki gitarę.
Kiedy oni szli we wskazane miejsce drzwi od sali otworzyły się i weszła przez nie Ronnie. Nie było jej tu wcześniej ? Płakała. Podeszła do sceny i przejęła od Zayna mikrofon.
-Ja dłużej tak nie mogę-szepnęła-zachowam się jak suka,ale przepraszam. Imany i Josh jestem waszą siostrą-popatrzyła na nas. Szybko odnalazłem w śród tłumu mamę, która patrzyła na tatę, który kręcił głową. Teraz to się porobiło.


Jest zjebany. Znów za długo. Jest krótki, w przyszłym tygodniu pojawi się dodatek do tego rozdziału. A potem muszę rozplanować, dodawania rozdziałów na czas roku szkolnego.  Przepraszam za błędy.

JARAM SIĘ ZARĘCZYNAMI.


sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 9

Ian

Staliśmy na szkolnym korytarzu przy szafkach zatraceni w pocałunku. Imany wplotła palce w moje włosy oddając pocałunek. Nigdy nie pomyślałbym,że mogę pragnąć tak bardzo czyjś ust jak jej.
-Payne, Malik-odskoczyliśmy od siebie słysząc głos sekretarki za mną. Dopiero teraz zorientowałem się,że jedną ręke trzymam Imany w tali-jesteście proszeni do dyrekcji.
Spojrzałem na blondynkę ale ta wyswobodziła się z mojego uścisku i tak bez słowa wyminęła kierując się korytarzem do gabinetu dyra.Dogoniłem ją i razem weszliśmy do dużego pomieszczenia. Ostatni raz byłem tutaj w zeszłym roku kiedy to dyrektor po informował mnie,że będę powtarzał klasę za nie zaliczenie chemii choć przez ostatnie dwa lata miałem jedną z najlepszych ocen w szkole i byłem z chemii całkiem niezły. Zajęliśmy wskazane przez niego miejsce na kanapie. Chwyciłem tylko dłoń Imany a ta uśmiechnęła się delikatnie.
-Pewnie dziwicie się czemu was zaprosiłem-usiadł naprzeciwko nas trzymając dwie koperty w dłoni-Ian przez cały rok zastanawiało mnie dlaczego oblałeś w zeszłym roku chemię ale teraz dziwi mnie jeszcze bardziej to,że dostałeś się na jedne z najlepszych uniwersytetów w Londynie-podał mi kopertę zaadresowaną do szkoły. W szoku patrzyłem na kopertę w której znajdywał się list z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Nie dziwi mnie również to,że panna Payne się tam dostała.
-Ale...-zaczęła odbierając od niego kopertę.
-Gratuluję, jestem niezmiernie dumny,że dwójka moich uczniów dostała się do tak prestiżowej uczelni.
Spojrzałem na Many w której oczach zalśniły łezki. Od małego jej marzeniem było dostać się na jedną z uczelni Oxbridge.
-Dziękujemy-podnieśliśmy się z kanapy.
-Życzę wam zdobycia koron na balu-uśmiechnął się dyrektor.Cholernie miły i sympatyczny człowiek-nie zdążycie już na końcówkę więc możecie wyjść na dziedziniec..
Kiwnelismy głowami i wyszliśmy z gabinetu.
-Tak się cieszę-pisnęła dziewczyna kiedy staliśmy na korytarzu-jasna cholera.
Z zaskoczenia rzuciła mi się w ramiona. Okręciłem ją kilka razy dookoła a ta zaśmiała się głośno. To było piękne uczucie widząc ją szczęśliwą po raz pierwszy od kilku dni.
-Many pójdziesz ze mną na bal-spytałem kiedy odstawiłem ją na ziemię.
-Ian, to było już zaplanowane zanim przyjęli nas tu do szkoły-uśmiechnęła się-a teraz panie student choć na stołówkę-pociągnęła mnie w jej kierunku.

Caroline

Wraz z Ronnie weszłyśmy do stołówki wzrokiem szukając Iana albo Many. Są, siedzieli i rozmawiali śmiejąc się. Szybko podeszła do nich zostawiają koleżankę w tyle.
-Czy to prawda ?-usiadłam obok Many.
-Ale co ?-spytał podejrzanie Ian grzebiąc w swoim talerzu.
-To...wy już dobrze wiecie co !-pisnęłam-jak mogliście mi nie powiedzieć !
-O czym ?
-O tym,że jesteście razem-klasnęłam w dłonie.
-Bo nie jesteśmy ?-odpowiedziała mi pytaniem Imany.
Spojrzałam na Iana który smutny spuścił wzrok na swój talerz ale uparcie milczał. Muszę z nim porozmawiać ale to na osobności.
-Ja was muszę przeprosić ale idę do biblioteki-Many podniosła się kiedy tylko Ronnie podeszła do stolika-idziemy pod wieczór po sukienki ?-zwróciła się do mnie i dziewczyny.
-Jasne-uśmiechnęłam się a po chwili zostaliśmy już tylko we trójkę.
-Co jest ?-zwróciła się do niego brunetka posuwając mi miseczkę z sałatką.
-Nic..nie ważne. Kurwa, powiedziałem jej,że ją kocham, pocałowałem a ona go oddała więc myślałem,że coś z tego będzie.-warknął rzucając widelcem.
-Spokojnie Ian-Ronnie położyła mu dłoń na ramieniu-wszystko będzie dobrze.
Chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i oddalił się do stolika przy którym siedzieli jego znajomi.

Imany

Szłam przez szkolny parking szukając samochodu Josha żeby wrzucić do niego nie potrzebne mi już książki. Rodzice będą dumni tak samo jak dziadkowie. Nie dała im tego Madie to dostaną od wnuczki. Zostaje jeszcze Ian, po co ja go całowałam ? Przecież to tylko i wyłącznie przyjaciel..brat. W pewnym momencie zostałam popchnięta na ścianę a trzymane książki wypadły mi z dłoni.
-Masz odkręcić to wszystko-syknął mi wprost do ucha Jake przygważdżając mnie do ściany. Jego ręka znajdywała się na mojej szyi-a jak nie to rodzice będą Cię szukać martwej.
Z trudem przełknęłam ślinę gromadzącą się w ustach i ze strachem w oczach patrzyłam na jego twarz. W momencie wróciły wszystkie wspomnienia z tamtej nocy a po policzkach spłynęły łzy-szkoda by było nie wykorzystać szansy studiowania w Oxford-zakpił bawiąc się moimi włosami-ewentualnie żeby Iana coś się stało albo twojemu rodzeństwu-zaśmiał się nad moim uchem-albo znów się Tobą zabawię, tylko,że sam.
Na parking zaczęli wychodzić uczniowie więc i on się ode mnie odsunął starając się odgrywać pogaduszki. -Masz dwa dni-szepnął i oddalił się w stronę swojego auta. Patrząc na jego odchodzącą sylwetkę osunęłam się po murowanej ścianie szkoły. Włożyłam głowę między kolana i płakałam. Torebka opadła obok mnie. Nie zwracałam uwagi na ludzi przechodzących obok mnie. Całe szczęście,że wszyscy którym na mnie choć trochę zależało mieli lekcje.
-Imany-usłyszałam nad sobą tak dobrze znany mi głos. Podniosłam głowę i moim załzawionym oczom ukazał się Louis. Stał sobie przede mną jak młody Bóg w tych swoich obcisłych dżinsach i luźnej bluzce.
-Zabierz mnie do domu-wyszeptałam a potem byłam już prowadzona przez niego do samochodu.

Josh

-Masz wycofać pozew-siedziałem na schodach i przysłuchiwałem się wrzaską dochodzącym z salonu. Znaczy się krzyków mojej siostry i spokojny głos moich rodziców.
-Kochanie...
-Nie mamo !-wrzasznęła Imany-ja nie chce przez to przechodzić ! Chce po prostu o tym zapomnieć, ludzie w szkole patrzą się na mnie. To nic nie da, bo ja nie wiem kto to był. Proszę.
W lustrze wiszącym nad kominkiem widziałem wzrok matki, wzrok przepełniony złością ? No tak, nikt nie zrozumie prawnika.
-Dobrze-poddał się ojciec-jeszcze dziś mama wycofa pozew..
Wujek Louis który siedział na kanapie i dotąd nie zabierał głosu siedział i rzucał gromami w mojego tatę tak samo jak mama.
-Idę na zakupy. Muszę kupić sukienkę.-Many podniosła się z kanapy.
-Poczekaj podwiozę Cię-poleciał za nią wujek-zadzwonię do Ciebie później-zwrócił się do mojej matki i wyszedł za nastolatką.

Imany

Mimo wszystko wsiadłam do samochodu Louisa. Napisałam smsa do dziewczyn,że jadę na zakupy z nim i żeby szły beze mnie. Wycofa pozew,spędzę z nimi wakacje a potem razem z Ianem pójdziemy na studia. Muszę jeszcze z nim wszystko wyjaśnić.
-Wiesz,że to,że rodzice Ci odpuścili nie znaczy,że ja też ?-spytał odpalając samochód.
Spojrzałam na niego jak na idiotę i otworzyłam okno włączając radio. Nuciłam sobie pod nosem bliżej nie określoną melodię dopóki nie wyłączył mi radia.
-Mówię do Ciebie-warknął przyciskajac pedał gazu.
-A ja nie muszę Ci odpowiadać. Zajmij się swoim życiem.
-Wyobraź sobie,że Ty też jesteś jego częścią.
-Nie wydaje mi się. Nie masz dziś randki ?-spytałam z ironią w głosie.
-A więc o to Ci chodzi-zaśmiał się- Many my nie będziemy razem.
-Wiem, dlatego zwracam się do Ciebie jak obca osoba-warknęłam
-Ale....
-Zamknij się i po prostu dowieź mnie do centrum.-odwróciłam głowę w druga stronę podziwiając.
Wiem,że nie powinnam się tak do niego zwracać. Wiem,że jestem chamska.
-Dostałam się do Oxford-przełknęłam ślinę mając nadzieje,że nie jest na mnie obrażony.
-Jestem dumny-uśmiechnął się-więc jako ojciec chrzestny muszę Ci coś sprawić w nagrodę.
-Wiesz możesz mi kupić sukienkę-spojrzałam na niego-ale taką,żeby każdego zaszokować.
-Jak sobie życzysz księżniczko Payne-zaśmiał się-a więc kierunek, duże zakupy...


Chciałam tylko....chciałam przeprosić za długą nieobecność.