piątek, 31 maja 2013

Rozdział 5



-Imany uśmiechnij się,proszę-jęknął stojący obok mnie Ian-nie obrażaj się na mnie.
-Jak mam się do Ciebie nie obrażać skoro będę musiała śpiewać !-uniosłam się lekko.
-Zaśpiewasz ze mną, zawsze to lubiłaś.
-Ale nie publicznie-spojrzałam na niego z wyrzutem-nie jesteśmy tacy jak nasi ojcowie.
-My będziemy na tym konkursie lepsi, wygramy to Many-okręcił mnie dookoła.
-Jeszcze zobaczymy Malik-zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
-Kocham Cię Payne.


-Ian odezwij się do cholery-wpatrywałam się w chłopaka siedzącego na moim łóżku.
-Oszukałaś mnie Many, myślałem,że jesteśmy przyjaciółmi.
-Jesteśmy Ian, zawsze nimi będziemy. Ian spójrz na mnie-krzyknęłam
-To dlaczego mi nie powiedziałaś ? Mogłem Cię stracić !-podniósł się z mojego łóżka.
-Cześć Ian-pociągnęłam nosem-zostałam zgwałcona...lepiej Ci ?-z moich oczu popłynęły ciurkiem łzy
-Imany....-podszedł do mnie i przytulił-znajdę ich...znajdę i zabiję co do jednego.
Przecząco pokręciłam głową.
-Kocham Cię Ian-pociągnęłam nosem zaciągając się zapachem jego perfum
-Ja Ciebie też kocham Many, moja mała siostrzyczka-pogładził moje włosy.


-Przyjadę tam do was jak tylko skończy się szkoła-żegnałam się z Ian'em i Caro przy samochodzie-nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
-Proszę was, uważajcie na siebie-spojrzałam na swoich przyjaciół-i na Ronnie też.
-Jest coś o czym nie wiemy ?-zwróciła się do mnie siostra
-Nie-skłamałam.
Telefon ciążył mi w dłoni a treść wiadomości ciągle zaprzątała myśli Kogo zlikwidujemy najpierw ? Twój długi jęzor będzie kosztował życie kogoś Twojego bliskiego. Zmora.
-Jedz zdrowo i łap słońce !-przytulił mnie Ian-będę tęsknić.
-Też będę, a teraz muszę już iść-odwróciłam się w stronę samochodu w którym siedział Louis.
-Wujek Louis jest taki seksowny jak na swój wiek-szepnęła mi na ucho Caro-i to nie było by kazirodztwo-zaśmiała się i pocałował mnie w policzek.
-Jesteś okropna. Kocham was-otworzyłam drzwiczki samochodu i wsiadłam machając tej dwójce.
-To jedziemy na wakacje-uśmiechnął się wujek i odpalił samochód.
Przez pierwsze półgodziny jechaliśmy w kompletnej ciszy. Zdjęłam moje czarne sandały i położyłam stopy na kokpicie. Przyglądałam się pomalowanym na niebiesko paznokciom.
-Tęsknisz za ciocią ?-odwróciłam głowę w stronę skupionego Louis'a-i za Aubrey ?
-Nawet nie wiesz jak bardzo, każdego dnia.
-Przepraszam-szepnęłam.
-Za co mnie przepraszasz skarbie ?-zatrzymał pojazd na poboczu i chwycił mnie za dłonie.
-Gdyby nie jechała z małą na mój występ pewnie była by tu z nami teraz.
-Imany, to nie Twoja wina. Osoba odpowiedzialna za ich śmierć siedzi w więzieniu. To on prowadził pojazd pod wpływem alkoholu, a Eleanor śpieszyła się bo chciała Cię zobaczyć,wiesz chcieliśmy żeby nasza córeczka była taka jak Ty, hej nie płacz skarbie-starł łzy z moich policzków-musimy żyć dalej. Nie wiem co bym zrobił gdybyś ty teraz odeszła.
-Na razie wybieram się tylko na wakacje z moim ukochanym wujkiem-pocałowałam go w policzek zostawiając na nim czerwony ślad po błyszczyku.
Caro ma rację, jest przystojny a my nie jesteśmy w końcu rodziną. To muszą być udane trzy tygodnie.

~*~

-Pij nie pierdol mi tu smętów-zaśmiał się lekko wstawiony Styles podsuwając mi kolejną puszkę piwa-zdrowie tych co nas straciły.
Pokręciłem głową ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. Siedzieliśmy na ławce w parku obserwując przechodniów.
-To wszystko mnie wkurwia-jęknął-ta dziewczyna w ogóle mnie nie dostrzega.
-Kto ?-spojrzałem na niego i napiłem się piwa.
-Przyjaciółka Twojej siostry, ta nowa. Wiesz wydaje mi się,że rodzice ostatnio o niej gadali.
-Po co Twoi starzy mieliby o niej gadać, jebnij się Matt.
-Ale ty jesteś głupi Josh-czknął-ja się zakochałem.
-Jak co tydzień, ale pomogę Ci ją zdobyć.
-Tak za nic ?
-Nigdy nie robię za nic-zaśmiałem się-dowiesz się gdzie jest Swift, muszę coś z nim załatwić-zatarłem ręce.
Zniszczę tego skurwiela przez którego Many chciała się zabić. Choć jestem jaki jestem nie pozwolę by moja siostra cierpiała przez taką szuję a Ian mi pomoże.
-Spoko-przybił piątkę.
-Panowie pójdą z nami-przed ławką nie wiadomo skąd wzięło się dwóch policjantów.
-Josh-szepnął Matt-mamy przejebane.

Chyba nikt tego nie czyta ale ja piszę i się nie poddaję. Wierzę w was. 
Dzieciaczki moje kochane ! Wszystkiego najlepszego z okazji naszego wspólnego święta ! 
Ps. Przepraszam,że krótki i za ewentualne błędy. 

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 4



Szłam przez szkolny korytarz pewnym krokiem razem z Ronnie po swojej prawej stronie. Caro wraz z Ian'em szli przed nami głośno rozmawiając. Oby dwoje po dwóch dniach zyskali sympatię do Ronnie i panna Peazer dołączyła do naszej szklonej elity.
-Many-zaśmiała się dziewczyna-dostałaś wiadomość-spojrzała na telefon trzymany przeze mnie w dłoni.
Przerażona spojrzałam na trzymany aparat w dłoni i drżącymi palcami otworzyłam wiadomość.

From: Unknow

Ładnie tak gwiazdorzyć ? Cały czas mam Cię na oku, pamiętaj.
Twoja zmora.

Przerażona zaczęłam rozglądać się po szklonym korytarzu w poszukiwaniu jakiejś podejrzanej osoby. Sami uczniowie i kręcący się nauczyciele patrolujący korytarze. Wszyscy trzymali telefony w rękach,głośno się przy tym śmiejąc. Ból promieniujący w moje głowie chciał roznieść mi czaszkę a przed oczami momentalnie zrobiło się ciemno.
-Imany dobrze się czujesz ?-poczułam ręce Ron na ramieniu-Ian, cholera chodź tu-krzyknęła. Zakręciło mi się w głowie a nogi ugięły się z powodu utraty sił. Przed upadkiem na twardą szkolną posadzkę uchroniły mnie silne ramiona przyjaciela. Potem straciłam przytomność.



Duże dłonie chłopaków błądziły po mojej tali. Jednym mocnym szarpnięciem zdarli ze mnie miętową koszulę. Słone łzy spływały po policzku rozmazując resztki dziennego makijażu. Po każdej próbie stawiania oporu byłam traktowana jeszcze brutalniej.
-Teraz się zabawimy-syknął mi do ucha jeden z oprawców w momencie kiedy jego kolega dobierał się do spodni-bądź grzeczną dziewczynką, to nie potrwa długo.
-Proszę nie-słowa ugrzęzły mi w gardle-Michel-zawyłam-pomóż mi.
-Dajcie mi tu tą małą dziwkę-odezwał się do swoich przyjaciół-ja się nią zabawię-zaśmiał się patrząc na mnie z brutalnością w oczach.

Otworzyłam powoli zmęczone oczy. Byłam u siebie w pokoju. Próbowałam się podnieść do pozycji siedzącej ale ból głowy nasilił się jeszcze bardziej.
-Leż spokojnie-usłyszałam z końca pokoju głos Josh'a-mama rozmawia z lekarzem. 
Głośno westchnęłam i przekręciłam się na bok byleby nie patrzeć na twarz brata. 
-Co się dzieje Many ?-sprężyny materaca ugięły się pod jego ciężarem kiedy usiadł na łóżku-siostra mnie możesz powiedzieć-przytulił się do moich pleców. Odwróciłam się do niego i mocno przytuliłam.
-Źle się po prostu czuję-jęknęłam-boli mnie głowa.
-To ma coś wspólnego z Michealem ? To przez niego cierpisz..
Na samo wspomnienie jego imienia wzdrygnęłam się i mocno zacisnęłam powieki.
-Nie mów o nim-próbowałam doprowadzić swój oddech do normy.
Leżałam tak i pozwalałam by Josh gładził moje włosy,nucąc cicho jakąś usypiającą melodię. Każde z nas odziedziczyło talent po tacie. Nie wiem przez ile tak leżałam, dopóki drzwi do mojego pokoju się nie otworzyły i nie weszli przez nie rodzice, ciocia Bonnie i wujek Louis.
-Josh zostaw nas samych-zwrócił się tato do mojego brata który od razu wykonał polecenie.
Mama z ciocią usiadły na łóżku obok mnie a tata z wujkiem stanęli naprzeciwko niego.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś ?-zwróciła się spokojnie do mnie mama-skarbie my wiemy.
-Co...co wiecie ?-przestraszyłam się
-Znajdziemy te osoby które Cię skrzywdziły i wszystko się ułoży, tylko powiedz nam kto-wtrącił się Louis.
-Nie, proszę nie-rozpłakałam się-ja chce o tym zapomnieć. Tato proszę !-krzyknęłam.
-Kochanie,to dla Twojego dobra-mama zgarnęła moje włosy za ucho.
-Mamo,ja chcę o tym zapomnieć, proszę was-łzy leciały ciurkiem po moich policzkach-proszę.
-Na razie nic Ci nie możemy obiecać Imany-do rozmowy wtrąciła się ciocia-oni muszą za to odpowiedzieć.
-Jutro wyjedziesz z Louisem do domku poza miastem-odezwał się tata-a my wszystko tu przemyślimy.
Uśmiechnęli się do mnie pocieszająco. Na dodatek pocałowali w czoło i opuścili mój pokój.  Dostałam wiadomość.

From:Unknow

Bardzo mądra decyzja. 
Pamiętaj wszystko i tak odbije się na Tobie. 
Miłych wakacji.


~*~
-I co robimy dalej ?-zwróciłam się do męża i przyjaciół siedzących naprzeciwko.
-W żadnym wypadku nie może się o tym dowiedzieć prasa. Widać,że Imany czegoś albo kogoś się boi-odezwała się  Bon's-może Louis'owi uda się coś od niej dowiedzieć. 
-Czyli na razie na jej prośbę nie robimy nic ? -upewnił się mój małżonek
-Dokładnie-uśmiechnęłam się do niego smutno i oparłam głowę na jego ramieniu-Louis opiekuj się nią, dużo ostatnio przeszła.
-Zrobię wszystko żeby zapomniała o gwałcie. Zaopiekuję się nią jak własną córką-pogładził mnie po ramieniu szatyn. 
Wiedziałam że mogę mu zaufać. Że zrobi wszystko,żeby moja córka była szczęśliwa. 

Taki króciutki. Dobry braciszek, dobra przyjaciółka. Czyżby to tylko pozory ? Kolejny powinnam dodać koło środy.

Ps. Przepraszam za jego beznadziejność i za błędy. 

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 3


-Lily powiedz wujek Louis-młody szatyn siedział na podłodze i wpatrywał się w małą dziewczynkę.
-Mama-blondyneczka zaklaskała w dłonie.
-Wujek Louis-chłopak machał do niej jej ulubionym pluszakiem-wujek Louis.
-Mama, mama-roześmiała się dziewczynka i małymi dłońmi wyrwała mu zabawkę.
-Kurwa-jęknął chłopak,przygryzając wargę zdając sobie sprawę co powiedział w obecności dziecka. 
-Kulwa, kulwa-mała powtarzała po wujku pokazując śnieżnobiałe mleczne ząbki.
-Imany-w drzwiach stanęła mama dziewczynki z jej małym braciszkiem na rękach-kto Cię tego nauczył ?
-Wujek Loulis-blondynka zaklaskała w rączki a jej mama karcąco spojrzała na chłopaka. 

Wspomnienie to wróciło do mnie kiedy siedziałam skulona na miejscu pasażera w samochodzie zaparkowanym pod budynkiem szkolnym.
-Skarbie,musisz iść do szkoły,jeszcze tylko trzy tygodnie-szepnęła w moją stronę mama ściskając kurczowo kierownicę-i tak opuściłaś już dwa tygodnie.
-Mamo-jęknęłam jeszcze bardziej wciskając się w fotel-nie chcę-szepnęłam w jej stronę,
-Masz Ian, masz Caro i Madie.-uśmiechnęła się w moją stronę-Louis po ciebie przyjedzie.
Założyłam torbę na ramię i opuściłam samochód głośno trzaskając drzwiami. Nie chciałam być w tym miejscu. Nie chciałam mijać ich na korytarzu. Nie chciałam patrzeć w ich przebrzydłe twarze.
-Many-podszedł do mnie Ian i złożył krótki pocałunek na moim policzku.
Wzdrygnęłam się pod wpływem jego ciepłych ust na mojej skórze, Nie chciałam żeby ktokolwiek mnie dotykał.
-Boisz się mnie ?-zapytał idąc przodem do mnie.
-Wywrócisz się-jęknęłam patrząc jak idzie do tyłu.-Ian-krzyknęłam łapiąc go za rękę kiedy wpadł na jakąś brunetkę wytrącając jej książki z ręki.
-Nie krzycz Imany-zaśmiał się-przepraszam-zwrócił się do dziewczyny podając jej książki.
-Nic się nie stało-ukazała rząd białych zębów-jestem Ronnie-wyciągnęła do niego rękę którą on uścisnął.
-Ja jestem Ian, a to moja przyjaciółka Imany.
-Miło było poznać-uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku wejścia.
-Jesteś beznadziejny-jęknęłam i uderzyłam go w ramię.
-Chodź na lekcje leniu-chwycił mnie za łokieć i wprowadził do szkoły.

Chowałam właśnie ostatnie książki do szafki chcąc jak najszybciej opuścić ten budynek. Ani razu nie spotkałam ani jego ani jego przebrzydłych przyjaciół.Nie musiałam patrzeć na ich brzydkie i obleśne twarze. Trzasnęłam drzwiczkami i skierowałam się do wyjścia. Ze spuszczoną głową szłam w kierunku drzwi kiedy zderzyłam się z czymś bardzo twardym.
-Nasza mała księżniczka-usłyszałam jego ironiczny głos-co za miła niespodzianka. Już do nas wróciłaś ?
-Zostaw ją już w spokoju Travis-podszedł do niego Micheal-porozmawiaj ze mną.
Do moich oczu napłynęły łzy. Przecząco pokręciłam głową i jak najszybciej potrafiłam wyszłam ze szkoły.
-Jeszcze się zabawimy księżniczko-usłyszałam głos Travisa i śmiech jego kolegów.
Na szkolnym parkingu próbowałam odnaleźć samochód Louis'a jednak widoczność utrudniały mi ciągle napływające łzy. Jest. Stoi przy swoim samochodzie, nonszalancko opierając się o maskę jakby był nastolatkiem. Szybkim krokiem podeszłam do samochodu i nie patrząc na niego wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i zamknęłam oczy.
-Imany coś się stało ?-zapytał wujek odpalając samochód.
-Nie mów do mnie Imany. Zawieź mnie tylko do domu. -warknęłam i włożyłam słuchawki w uszy.
-O nie moja panno-wyciągnął je z moich uszu.
-Nie dotykaj mnie-wrzasnęłam-nie dotykajcie mnie.
-Lily-chwycił mnie pod podbródek-co się dzieje ?
-Po prostu zawieź mnie wujku do domu, proszę-zatrzepotałam parę razy rzęsami powstrzymując łzy-proszę.
Wujek odpalił samochód i z piskiem opon odjechał spod szkoły kierując się do mojego domu. Jechaliśmy w ciszy a po moich policzkach ciągle spływały słone łzy.
-Jesteśmy-odezwał się kiedy staliśmy na podjeździe-wiesz,że możesz mi wszystko powiedzieć ?
-Wiem,ale nie chce-odpowiedziałam i opuściłam samochód kierując się do drzwi.


W domu nie było nikogo. Odłożyłam torbę na kanapę i poszłam do swojego pokoju się przebrać w pomarańczowy dres. Włosy związałam w koński ogon i zeszłam na dół. Z zamrażarki wyjęłam lody i usiadłam na kanapie starając się skupić na lecącej telenoweli brazylijskiej. Przysypiałam kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, niechętnie podniosłam się z kanapy i ruszyłam otworzyć. Przed moim drzwiami stała brunetka którą dziś potrącił Ian.
-Cześć-odezwała się uśmiechnięta dziewczyna-jestem Ronnie.
-Wiem kim jesteś-odparłam niechętnie.
-Jestem tu nowa i nikogo nie znam, myślałam że się zaprzyjaźnimy. Mogę wejść.
-Ymhy...jasne-odpowiedziałam i szerzej otworzyłam drzwi zapraszając dziewczynę do środka-napijesz się czegoś ?
-Mogę prosić sok ?-zapytała wchodząc do salonu i zajmując jeden z czerwonych foteli.
Z lodówki wyjęłam dzbanek z sokiem pomarańczowym i dwie wysokie szklanki. Postawiłam to razem z ciasteczkami na tacy i wyszłam do salonu.
-Skąd przyjechałaś ?-zapytałam siadając na kanapie i  wyłączając ciągle grający telewizor.
-Z Los Angeles. Moja mama chciała wrócić do rodzinny. Wiesz,że też się tu urodziłam ?
-Fajnie, a co z Twoim tatą ?
- Nie mam ojca, człowiek który mnie wychował nim nie jest. Nigdy nie poznałam prawdziwego ale mam zamiar go odnaleźć tu w Londynie.
-Życzę Ci dużo szczęścia-sztucznie się do niej uśmiechnęłam odkładając szklankę na szklany stolik.
-Za to Ty masz fajnych rodziców i wujków.
-Słuchaj,jeżeli tylko o to Ci chodzi to już możesz iść-zwróciłam się do niej chłodno-nie załatwię Ci z nimi spotkania, ani ich autografów ani nie zaśpiewają na Twoich urodzinach.
-Nie liczę na nic takiego Imany. Mam nadzieję,że zostaniemy dobrymi przyjaciółkami-uśmiechnęła się.
Jej uśmiech wzbudził u mnie niepokój, jednak tym też się nie przejmowałam zbytnio. Potrzebowałam nowej osoby.
-Za nową znajomość ?-uniosłam szklankę do góry i wybuchnęłam śmiechem patrząc na zdezorientowaną dziewczynę która po chwili uczyniła to samo.

Liam rozmawiał służbo przez telefon w swoim gabinecie.
Ness siedziała przed aktami sprawy dziewczyny zamordowanej oraz brutalnie zgwałconej.
Josh wraz z Matty'm palił papierosy siedząc na placu zabaw w parku niedaleko ich domów.
Żadne z nich nie spodziewało się tego, że Imany-ich córka i siostra siedzi zapłakana na parapecie i wystraszona wpatruje się w wyświetlacz swoje telefonu na którym widniała otworzona przed minutami wiadomość.

From: Unknow
Moi koledzy jeszcze nie skończyli z Tobą zabawy. 
Jeszcze nie wiesz co Cię czeka. 
Twoja zabawa dopiero się zaczyna gwiazdko. 
Dobrej nocy Lily ?


Napisałabym swoje ulubione powiedzenie ale to już nudne. Jak myślicie od kogo Lily dostała wiadomość ? I co zrobi Louis żeby pomóc dziewczynie ? W razie pytań  zapraszam do zakładki z pytaniami zarówno do mnie jak i do bohaterów. 

Ps. Przepraszam za błędy. Do następnego :* 

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 2



Blond włosa dziewczyna biegła ile siły w nogach przez nie oświetlony park uciekając przed grupką goniących ją osób. Była wystraszona i jedyne o czym marzyła to tylko znaleźć się w swoim pokoju, w ciepłym łóżku z kubkiem gorącej czekolady z bitą śmietaną przyrządzonym przez tatę.
-Poczekaj ślicznotko-usłyszała krzyk jednego z nich. 
Ich głosy. Były tak znajome, słyszała je na co dzień na szkolnym korytarzu. To przecież zawodnicy szkolnej drużyny koszykarskiej. Drugi pod względem popularności grupa w szkole, zaraz po szkolnej elicie której przewodził Ian Malik. Należała do niej wraz ze swoim bratem i przyszywaną siostrą oraz resztą dzieciaków bogatych i wpływowych ludzi. Ze zmęczenia brakowało jej siły, nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Tak bardzo żałowała,że nie zadzwoniła po tatę żeby po nią przyjechał albo nie poprosiła Ian by ją odprowadził a najbardziej żałował tego,że wracała przez ten cholerny niebezpieczny park w nocy. 
-I tak nam nie uciekniesz mała suko-usłyszała ich śmiech niebezpiecznie blisko swoich pleców.
Odwróciła głowę do tyłu co spowodowało jej upadek. Jest już bez jakich kol wiek szans na ratunek. Głos uwiązł jej w gardle i oddech przybrał na sile. Jej ciało przechodziły pojedyncze dreszcze. Światło jednej słabej latarni oświetliło ich twarze, wśród jednej był on...stał i bezczelnie się uśmiechał patrząc na zbliżających się do niej jego przyjaciół.
-Teraz się zabawimy Imany-jeden z nich szepnął jej do ucha i brutalnie zdarł z niej bluzkę.

Ciężko oddychając usiadłam na łóżku przerywając koszmar. Zapalona lampka oświetlała szpitalną sale którą      dzisiaj rano miała opuścić. Wydarzenie powracały za każdym razem kiedy zamykciej wysałam oczy. Podniosłam swoje za bandażowane nadgarstki na wysokość oczu.
-Tak bardzo chciałam umrzeć-szepnęłam-zapomnieć.
Zsunęła z siebie kołdrę i ściągnęła nogi dotykając gołymi stopami zimnej podłogi. Zegarek na ścianie wskazywał godzinę po czwartej. Na korytarzu można było dostrzec sylwetki kręcących się pielęgniarek oraz pacjentów cierpiących tak samo jak ja na brak snu. Jedną ręką wyjęłam z półki kosmetyczkę oraz świeżą bieliznę przywiezioną przez mamę i ruszyłam w kierunku łazienki. W pomieszczeniu ściągnęłam z siebie szorty i bokserkę pozwalając swobodnie upaść im na niebieskie kafelki. Weszłąm pod prysznic pozwalając ciepłym języką wody spływać swobodnie po moim ciele. Po moim brudnym i nic już nie wartościowym ciele. Brzydziłam się sama siebie. Wcierałam w siebie mydło próbując kolejny raz zmyć z siebie ich zapach. Uczucie dłoni na mojej skórze. Choć minęło już kilka dni wspomnienia nadal pozostały żywe. Już nigdy nie będę starą uśmiechniętom Imany. Teraz pozostał z niej już tylko wrak marzący o jak najszybszej i bezbolesnej śmierci. Gdybym się mogła komuś wygadać, tylko komu. Mama i tata zaraz wywołali by aferę wywołując przy okazji skandal. Wszyscy inni od razu by ich poinformowali. Pozostało mi tylko dusić to w sobie. Zakręciłam kurek i jak najszybciej wyszłam spod prysznica okrywając się ręcznikiem. Dokładnie osuszyłam skórę i nałożyłam czarny koronkowy stanik i majtki do kompletu. Na to wszystko nałożyłam jasne rurki oraz bluzę z długimi rękawami. Swoje włosy rozczesałam i spiełam w koka. Wszyscy powtarzali,że jestem cholernie podobna do mamy, tylko charakter mam tatusia. Schowałam wszystkie niepotrzebne już rzeczy do kosmetyczki i wyszłam z łazienki. Na dworze było już jasno. Zadziwiające jak na tą porę roku. Zimny, mroźny listopad.

-Nie bądź taka-krzyknął do niej wysoki chłopak o ciemnej karnacji-no Lily.
-Nie mów tak do mnie !-krzyknęła dziewczyna odwracając się do niego-dlaczego tak Ci na tym zależy ?
-Bo chce Twojego szczęścia ?-nonszalancko się do niej uśmiechnął-wiesz,że jesteś moją małą siostrzyczką.
-Jesteś tylko o rok starszy-dzieczyna dźgnęła go placem w klatkę piersiową-nie Ian, jeszcze raz nie.
-Many, tylko nic im nie mów, proszę Cię-złapał ją z ręcę-będę miał przesrane i będziesz musiała odwiedzać mnie w domu.
-Przynajmniej nie będziesz kopcił tych papierosów-fuknęła w jego stronę-nie patrz tak na mnie. 
-No proooszę-zalotnie zatrzepotał rzęsami. 
-Ostatni raz Malik,zapamiętaj to sobie-zaśmiała się i przytuliła do jego umięśnionego torsu.

-Mogę ?-w otwartych drzwiach pojawiła się głowa zadbanego mulata o nienagannie ułożonej fryzurze. Siedziałam z podkulonym nogami opierając brodę na kolanach i wpatrujące  się w okno. Nie odpowiedziałam nic ignorując pytanie przyjaciela który i tak bez pozwolenia szedł i usiadł na krzesełku koło łóżka.
-Twoja mama poszła po wypis do lekarza. Imy co się dzieje ?-chciał dotknąć mojej dłoni ale w porę ją zabrałam nie dopuszczając do jakikolwiek kontaktu fizycznego.
-Chce Ci pomóc-szepnął.
Jego głos spokojny, dodający otuchy, wiedziałam,że zrobiłby wszystko żebym była szczęśliwa i bezpieczna ale czasu nie mógł cofnąć.
-Mała, spójrz na mnie-dwoma palcami chywcił mój podbródek i uniósł głowę do góry.
Moje ciało zadrżało pod wpływem jego dotyku a oddech przybrał na sile. Ian chyba to poczuł bo zaczął wpatrywać się w moje oczy jakby chciał znaleźć w nich odpowiedź na nurtujące go pytania.
-Nie płacz-szepnął kiedy zobaczył w kącikach moich oczu zbierające się łzy-już wszystko będzie dobrze.

~*~

-Kochanie,chodź coś zjesz-mama po raz kolejny weszła do mojego pokoju w celu namówienia mnie na jakikolwiek posiłek.
Nie patrząc na nią pokręciłam przecząco głową i wróciłam do rysowania po kartce czarnym długopisem.
-Skarbie-mama usiadła na łóżku obok mnie,zgarniając do tyłu moje włosy-powiesz co się stało.
Chcemy Ci z tatą pomóc, zrobimy wszystko żeby Ci pomóc, tylko pozwól nam na to.
-Nic nie możecie zrobić-odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Jak nam nie powiesz co się dzieje to na pewno nie będziemy w stanie nic zrobić.
-Już nie jesteście-krzyknęłam na całe gardło-nikt mi nie pomoże.
Mama spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. Można wyczytać było w nich ból i strach. Chciała mnie chyba przytulić ale w ostatnim momencie drzwi do mojego pokoju się otworzyły i stanął w nich postawny szatyn.
-Renesme-zwrócił się do mojej matki kładąc jej dłoń na ramieniu-zostaw nas samych.
-Ale Louis-jęknęła strącając jego dłoń.
-Proszę.-szepnął i po chwili mamy nie było już w pokoju.
Połykając słone łzy patrzyłam na wujka który spokojnie usiadł na łóżku i przytulił mnie do siebie, gładząc delikatnie moje plecy. Pozwalał bym moczyła jego białą koszulę,
-Pamiętasz co mi mówiłaś jak umrła Eleanor ?-szepnął nie przestając błądzić po moich plecach-prosiłaś abym się trzymał, bo mam jeszcze ludzi dla których jestem ważny i ona napewno by tego nie chciała-odsunął się ode mnie i starł zaschnięte łzy z policzka.
-I co to ma wspólnego ze mną ?-pociągnęłam nosem, odzywając się poraz pierwszy do kogoś od trzech dni.
-A to Imy,że ty też masz przy sobie ludzi którzy chcą twojego dobra-też zgarnął zbłądzone kosmyki za moje ucho-wszyscy chcą Twojego dobra i pomożemy Ci mimo wszystko. Wiesz,że razem Twoim ojcem niedługo dowiem się czo było przyczyną twojego posunięcia ?
-Nie dowiecie się.-pokręciłam głową-nikt smAMię o tym nie dowie. Zabiorę tą tajemnicę ze sobą do grobu.
-Zobaczymy.
-Wujku ?
-Co skarbie ?
-Zostaniesz ze mną i poczekasz aż usnę, żeby odgonić złe koszmary ?-szepnęłam.
-Poczekam ale obiecaj mi coś.-spojrzał na mnie.
-Obiecuję.
-Jak będziesz gotowa, powiesz mi co Cię trapi ?
-Powiem.-szepnęłam ziewając.
Louis odchylił kołdrę którą po chwili mnie przykrył.
-Śpij słodko księżniczko-pocałował mnie w czoło.
Usnęłam przytulona do mojego drugiego ojca. Do trzeciej najważniejsze osoby w moim życiu mając nadzieję,że tej nocy nic złego mi się nie przyśni.


Mam nadzieję,że wam się spodoba drugi rozdział. Macie jeden powód dlaczego Imany posunęła się do swojego czyni,ale czy to jedyny ? Zachęcam do zadawania pytań bohaterom. 
Ps. Przepraszam za błędy i za tak długą zwłokę w dodawaniu komentarza. 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 1

Tylko jeden krok i w końcu będziesz wolna...

Imany


Chciałam umrzeć. Tak bardzo pragnęłam zakończyć swoje krótkie życie. Zapomnieć o każdym dniu. Zapomnieć o każdym wydarzeniu. Jestem już na tamtym świecie. Czuję to.Wierzę w to. Z nadzieją otworzyłam oczy i szybko je zamknęłam bo poraziło mnie jasne światło.
-Boże Liam-usłyszałam znajomy głos-obudziła się, idź po lekarza.
Powoli podnosiłam powieki do góry zachowując ostrożność. Pierwsza myśl po przebudzeniu ? Cholera jasna odratowali mnie. Dookoła wszędzie białe ściany. Żarówki cholernie jasne. Biała kanapa i oczywiście biały parawan w kącie. Szpital.
-Kochanie tak się bałam-szepnęłam w moją stronę mama odgarniając moje blond włosy do tyłu.
Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Odwróciłam głowę w stronę okna i przymknęłam oczy pozwalając słonym kroplom spływać dalej.
-Nie płacz kochanie, wszystko będzie dobrze-westchnęła i drzwi się otworzyły.
Do sali weszły dwie postawne osoby, dało się tego wyczytać z odgłosów. Zapewne tata i lekarz.
-Imany odwróć głowę-lekarz zajął miejsce mamy-odwróć głowę.
Niechętnie wykonałam polecenie napotykając smutne spojrzenie rodziców. Mama miała podpuchnięte oczy, zapewne nie spała parę noc. Z mojego pieprzonego powodu. Lekarz sprawdził moje źrenice, pokręcił coś przy kroplówce a potem jego wzrok powędrował na moje nadgarstki. Dwa zabandażowane nadgarstki.
-Z córką już w porządku, jutro wypiszemy ją ze szpitala-zwrócił się do rodziców-co do poradni psychologicznej jutro o wszystkim państwa poinformuję.
Psychologicznej ? Oni chcą ze mnie zrobić wariatkę ? Oni oszaleli.
-Przejdziemy przez to razem-szepnęła mama łapiąc mnie za leżącą na łóżku dłoń-masz nas kochanie.

Josh

-Jooosh-ktoś darł się przez cały korytarz szkolny zwracając przy tym uwagę innych osób na mnie.
-Czego chcesz Caro ? Musisz tak drzeć ryja ?-warknąłem do siostry która zmaterializowała się koło mnie. 
-Nie musiałabym się drżeć gdybyś odbierał telefon-uderzyła mnie w głowę-Imy odzyskała przytomność.
-Nareszcie-szepnąłem.
-Już nie udawaj,że się cieszysz-zaśmiała się-kto jak kto ale nie Ty.
-To moja siostra.
-Przestań-syknęła-ja dobrze wiem,że z Madi'e uknuliście jej zerwanie z Michealem.
-Nie mam pojęcia o czym Ty mówisz.
-Ciesz się,że żyje. Inaczej miał byś siostrę na sumieniu-szepnęła w moją stronę i kręcąc tyłkiem na wszystkie strony udała się w kierunku stołówki. 
-Stary idziesz na papierosa ?-koło mojej szafki pojawił się Matt.
-Na papierosa zawsze-zaśmiałem się i wraz brunetem opuściłem mury szkoły. 

Imany

-Imany otwórz buźkę-zaśmiał się brunet do roześmianej dziewczynki ubrudzonej na całej buzi-no zjedź ładnie.
Blondyneczka uderzyła rączkami strącając przy tym miseczkę z jedzeniem na spodnie wujka. 
-No i co łobuzie zrobiłaś-spojrzał na nią wymownie a ta zaklaskała wesoło w łapki-nie ładnie-pogroził.
Dziewczynka spojrzała na niego zdziwiona, zatrzepotało długimi jak na niemowlaka rzęsami a potem cały dom wypełnił jej głośny płacz.


-Kochanie, dlaczego to zrobiłaś ?-po raz kolejny zadała pytanie mama a ja po raz kolejny zamierzałam milczeć-jeżeli mamy Ci pomóc musisz nam powiedzieć.
-Nic nie muszę ! Nie muszę wam nic mówić, nie chce żadnej waszej pomocy ! Jedyne czego chce to umrzeć-krzyknęłam a z moich oczy wypłynęły na wierzch hektolitry łez.
Mama ze zdziwieniem wpatrywała się we mnie dopiero po jakimś czasie usiadła obok na łóżku i mocno mnie do siebie przytuliła pozwalając bym w jej ramionach dała upust emocją. 
-Nawet nie zauważyłam,że moje dziecko cierpi-szepnęła sama do siebie mimo wszystko na tyle głośno bym usłyszała-gdyby nie Louis straciłabym Cię-pocałował mnie w czoło. 
Wujek Lou...znalazł mnie ukochany wujek który sam niedawno przeżywał tragedię. Będąc przytulana przez mamę z minuty na minutę moja histeria dobiegała końca a organizm domagał się snu. Oczy powoli same mi się zamykały. Moja rodzicielka cicho nuciła kołysankę którą w zwyczaju miał śpiewać nam tata przed snem prawie każdego wieczoru.
-Chcę umrzeć-szepnęłam i zamknęłam oczu odpływając w krainę morfeusza. 

Szału nie ma, dupy nie urywa a staniki nie latają.
Nie spodziewałam się aż 7 komentarzy pod prologiem. Kocham was.
Następne rozdziały będą głównie pisane z perspektywy jednego bohatera a co za tym idzie ? Będą dłuższe. Mam nadzieję,że mimo wszystko rozdział wam się spodoba. 

Ps. Przepraszam za błędy. 




niedziela, 5 maja 2013

Prolog



Blond włosa dziewczyna stała i wpatrywała się w swoje odbicie w dużym lustrze w łazience. W całym domu panowała cisza z powodu nieobecności żadnego z domowników.
Na policzkach nastolatki można było dostrzec pojedyncze krople łez.
Znów została zraniona. 
Znów została zdradzona.
Znów została opuszczona.
Znów jej życie nie miało sensu choć wydawać by się mogło że ma wszystko o czym marzy każda dziewczyna w jej wieku.
Wspaniałych rodziców, cudownego brata, wiernych przyjaciół, ukochanych wujków.
Ale tak na prawdę nie ma już nic.
-Jesteś nikim-syknęła do swojego odbicia w lutrze.
Jedną ręką odkręciła kurek zimnej wody w wannie a w drugiej obracała żelazne ostrze.
List leżał na umywalce.
Ciekawe kto ją znajdzie. 
Jedno cięcie a za nim kolejne. 
Ulga.
-Żegnaj na zawsze Imany-szepnęła i odpłynęła w niecność. 

Witam się z wami na kontynuacji :) 
Mam nadzieję,że to opowiadanie też was wciągnie tak jak jego poprzednia część i też będziecie czytać i wyrażać swoją opinię. 

Kocham was xx