niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 8

Imany

-Musisz nam wszystko opowiedzieć-stał nade mną jakiś policjant w cywilnym ubraniu.
Ojciec z Louisem siłą zaciągnęli mnie na komisariat po tym jak dowiedzieli się prawdy. 
-Nic wam nie powiem-zacisnęłam usta w wąską linie. 
Widziałam minę ojca, był zdenerwowany, dłonie miał zaciśnięte w pięści. Louis wzrokiem próbował zmusić mnie żeby powiedziała cokolwiek, ale tego nie zrobię.
-Ilu ich było ?-kolejne pytanie z ust mężczyzny.
Nie będę mówić nie, przecież mam do tego prawo ? Znalazłam lekką plamkę na niebieskiej ścianie na przeciwko mnie i to właśnie tam skierowałam swój wzrok. Będę ich ignorować, tak będzie najlepiej.
-Boisz się czegoś ? 
Czy on nie rozumie,że nic mu nie powiem ? Nie muszę, nie chcę i nie będę. A jak tylko dorwę Ian'a i mojego braciszka w swoje łapki to głowy im dosłownie poukręcam !
-Nie potrzebnie marnuje pan swój i mój czas-nadal nie utrzymywałam z żadnym z nich kontaktu wzrokowego. 
-Widzę,że to nie ma sensu. Jesteś wolna-rzekł w moją stronę- Panie Payne mógłby pan zostać chwilę ?
Tata kiwnął głową a ja posłusznie wyszłam z pokoju przesłuchań wraz z Louisem który unikał mnie od powrotu do Londynu. Raz kiedy zmusiłam go do rozmowy ze mną dał mi jasno do zrozumienia,że nigdy więcej nie powtórzy się sytuacja sprzed dwóch dni.
-Czemu nic nie powiedziałaś ?
-A to chyba nie Twój interes-odpowiedziałam Louisowi kręcąc się w kółko po korytarzu.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi ?-podszedł do mnie i złapał za nadgarstek. Spojrzałam w jego oczy. W jego cholernie seksownie niebieskie oczy.
-O nic-spojrzałam na jego rękę która ciaśniej zawinęła się na moim nadgarstku-możesz mnie puścić wujku ?-za akcentowałam ostatni wyraz.
-Imany, tak się bawić nie będziemy-warknął w moim kierunku-masz wrócić tam i wszystko im wyśpiewać.
-Nic im nie powiem-wysyczałam przez zaciśnięte zęby-a teraz mnie puść-wyszarpałam dłoń  jego uścisku.
-Dlaczego taka jesteś ?-spojrzał na mnie mrużąc oczy.
W kącikach jego oczu pojawiły się delikatne zmarszczki.
-Jaka ?-spytałam ironicznie ale dołączył do nas ojciec.
-Jedziemy do domu-rzucił w moim kierunku-jedziesz do nas ?-zwrócił się do Louisa
-Przyjadę wieczorem, jestem teraz umówiony-spojrzał na mnie wymownie.
-Randka ?-zaśmiał się mój ojciec.
Randka ? A podobno z nikim się nie widuje ani nie umawia. Aczkolwiek tak było jeszcze parę dni temu był samotny.

-Nie interesuje mnie to-od progu powitał nas krzyk mamy.
-Ale....-jakże miło braciszek.
-Nie ma żadnego ale. Twoje życie to teraz szkoła i dom. Ciesz się,że pozwalam Ci iść na bal-weszliśmy wraz z ojcem do jadalni.
Josh siedział na swoim stałym miejscu i świdrował mamę wzrokiem. Rodzice nasi jak i zarówno Ian wydali sporo kasy żeby tych dwóch mieszających się w nie swoje sprawy przygłupów wyszło za kaucją z aresztu.
-Tato, powiedz coś-jęknął w stronę taty podchodzącego do barku.
-Należy Ci się synu.
-Zrobiłem to bo mu się należało. Zrobiłem to dla mojej siostry i poniosę tego konsekwencje, chociaż nie wydaje mi się żeby to było sprawiedliwe. Też byś tak postąpił na moim miejscu ojcze-spojrzał na niego.
-Josh idź do siebie-zwróciła się do niego mama ze spokojem-przemyśle to sobie.
Skierowałam się na schody by udać się do swojego pokoju. Josh wyminął mnie na schodach i wszedł do pokoju trzaskając drzwiami. Niepewnie bez pukania otworzyłam drzwi i weszłam do jego sypialni. Leżał na łóżku z głową nakrytą poduszką. Podeszłam do niego i położyłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Nie chciałam żebyś miał przeze mnie problemy-szepnęłam.
-Dlatego nic nie powiedziałaś ?-spytał gładząc mnie dłonią po plecach.
-Ymhym-przełknęłam ślinę-kocham Cię Josh.
-Wiem...ja Ciebie też siostra.
Nie wiedzieć kiedy usnęłam zmęczona tym całym dniem.

Ian

-Okropnie wyglądasz-zaśmiała się Caroline chowając książki od francuskiego do szafki-widziałeś Many ?
Pokręciłem przecząco głową. Nigdzie w szkole dzisiaj nie widziałem blondynki.
-Idziecie razem na bal ?
-Mam taką nadzieje-odparłem dziewczynie rozglądając się za blondynką.
-Witajcie ekipo-doleciała do nas Ronnie-brawo bohaterze-zaśmiała się.
-Jak tam randka z Mattym ?-zaśmiał się Horan zamykając z hukiem szafkę.
-Proszę Cię...odpuść sobie-jęknęła brunetka.
Zaśmiałem się w duchu wiedząc do czego zdolny jest chłopak. To chyba przez te geny.
-Imany-krzyknęła któraś z nich a po chwili dziewczyna doszła do naszej grupy. Kiedy tylko ją zobaczyłem uśmiechnąłem się delikatnie mając nadzieję,że nie ma mi tego za złe.
-To my z Ronnie idziemy na chemię a wam życzę miłej biologi-zaśmiał się nasza "siostra" i ruszyła w stronę odpowiedniej sali.
-Imany-zacząłem niepewnie.
-Nic nie mów-szepnęła w moją stronę-proszę Cię nic nie mów.
-Powiem-szarpnąłem ją do siebie za łokieć-powiem Ci wszystko co we mnie siedzi.
Spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami. Była wystraszona. Szkolny korytarz robił się pusty a gdzie nie gdzie krążyły osoby które nie miały zajęć.
-Wiesz czemu powtarzam klasę ?-blondynka pokręciła głową-dla Ciebie. Żeby razem z Tobą iść na studia, żeby być przy Tobie i trwać przy Twoim boku !, a wiesz dlaczego ?-kolejny raz pokręciła głową-bo Cię kocham Imany. Nie jak siostrę czy przyjaciółkę, ale jak osobę bez której nie wyobrażam sobie życia, rozumiesz ?
-Ian, ale...-nie słuchałem tego co mówi.
Nie ważne,że byliśmy w szkole. Nie ważne,że powinniśmy być na lekcji. Liczył się dla mnie właśnie ten moment. Moment w którym moje usta posmakowały warg Imany Payne.

Jest krótki i beznadziejny. Tak jak moje życie w chwili obecnej. Do następnego. 

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 7



~*~
 Imany

Obudziłam się przykryta kołdrą w pokoju który zazwyczaj zajmowali rodzice. Moja jaki i Louis'a ciuchy leżały porozrzucane na podłodze. Czy to nie głupie,że nastolatka sypia z przyjacielem swoich rodziców ? Z kimś kto ją wychował ? Z kimś kto trzymał ją na chrzcie ? Dla mnie to nie ma znaczenia, właśnie tego ranka czuję się prawdziwą kobietą. Owinęłam się cienką kołdrą i sięgnęłąm po koszulę Louis'a. Założyłam ją na siebie i naciągnęłam majtki. Przeczesałam włosy palcami i wyruszyłam w poszukiwaniu mężczyzny. Stał w kuchni w samych szarych spodniach dresowych i rozmawiał przez telefon.
-Tak wiem....wrócimy jak najszybciej. Jest cała i zdrowa.Nie musisz się martwić Ness.
Rozmawiał z mamusią. Ah. Oparłam się o kuchenną wyspę i przypatrywałam się jego umięśnionym plecom na którym znajdywały się dwa tatuaże. Serduszko z imieniem cioci oraz latawiec. Trzeba łapać chwilę tak samo jak wiatr podczas puszczania latawca. Te jego teorie.
-Stało się coś ?-zwróciłam się do niego wskakując na blat.
-Wracamy do Londynu. Pakuj się-rzucił chłodno pijąc herbatę.
-Czemu jesteś taki chłodny dla mnie ?
-Im jestem twoim wujkiem i tak teraz będę się zachowywał-wbił nóż w moje serce-kocham Cię to jasne, ale jesteś dla mnie za młoda. Idź się spakować.
-Nie chcesz powiedzieć,że przez to wracamy do domu cztery dni wcześniej.
-Ian i Josh zostali aresztowani-rzucił w moją stronę a mi dosłownie opadła szczęka do kolan.

~*~
Caroline

-Co im strzeliło do głowy-ciocia Perrie chodziła po korytarzu komisariatu.
Wujek Zayn i Liam od godziny rozmawiali z policjantem a ciocia Ness wykłócała się ze strażnikiem,że ma pozwolenie na widzenie z chłopakami.
-Niech pan mnie posłucha, w tej chwili chce się zobaczyć z moim synem-krzyk ciotki nieźle się niósł, nie ma co-inaczej już pan może pakować swoje rzeczy ! Ja ? Co ja mogę panu zrobić ? Pan nie wie z kim teraz rozmawia.
Wyobrażam sobie jakie piekło będzie miała ta dwójka jak tylko opuszczą mury komisariatu oraz cele. W sumie ciekawe co oni zwojowali.
-Zabiję smarkacz, do końca życia nie wyjdzie z domu-z pokoju komisarza wyszli wujkowie.
-Co oni zwojowali ?-doszła do nas ciocia Ness-nie zobaczymy się na razie z nimi.
-Pobili Micheal'a. Kontaktowałem się z adwokatem, ma tu być zaraz.
-Co z nim ?
-Ma tylko złamany nos i lekki wstrząs mózg, Co im strzeliło do głowy-wujek Liam wplótł palce we włosy-Josh rozumiem ale wasz Ian, taki spokojny chłopak.
Czym mógł im się narazić Swift,że tak oberwał ? I to od Ian'a.

~*~
Ian

-Zachowaliście się tak nieodpowiedzialnie !-krzyknęła na nas ciocia Ness kiedy późnym po południem dostali zgodę na wiedzenie.
Przyjrzałem się Imany która przyszła z nią i reszta. Siedziała cicho w kącie i kręciła głową.
-Co wam strzeliło do głowy. Ian pomyślałeś o konsekwencjach ? Będziecie to mieli wpisane w akta-o stół oparł się mój ojciec.
-Mamo-jęknął Josh
-Wiedziałam,że nie zasługiwałeś na anulowanie kary-do reprymendy dołączył jego ojciec.
-Mieliśmy powody, okej ?-zabrałem w końcu głos patrzeć na dziewczynę.
Wiedziała już co mam na myśli. Jej reakcja była potwierdzeniem moich i jej brata teorii.
-Gorszy wpierdol mu się należał, jemu i jego przyjaciołom.
-Wyrażaj się-krzyknął mój ojciec.
Już miałem się odzywać kiedy głos zabrała Imany.
-Nie wierzę.....po co ? Po cholerę się w to mieszacie ?

~*~
Imany

-Nie masz własnych problemów Ian ?Kurwa.-zakryłam twarz dłońmi.
-O czym ty mówisz skarbie-podszedł do mnie ojciec.
-O tym,że to między innym Micheal brał udział w gwałcie-odezwał się mój brat a ja z bezsilności usiadłam z powrotem na krzesełku.
-To prawda ?-kucnęła przede mną mama-Imany czy to prawda ?
Kiwnęłam głową na tak a ona wyszła z pokoju wykręcając czyjś numer.
-Nie...-telefon w mojej kieszeni zawirował.


From: Unknow

Szykuj się już na zemstę. Będzie bolało. 
Ps. Jak myślisz,jak zareagują twoi rodzice kiedy dowiedzą się co robiła ich córeczka podczas ostatnich dni ?

Wróciłam ? Cholernie długo mi to wszystko zeszło i przepraszam,że musieliście tyle czekać :) Przepraszam również za błędy. :*