NARRACJA TRZECIOOSOBOWA.
Liam podniósł się z krzesełka obserwując to swoją żonę,swoją córkę, swoją szwagierkę a nawet teściów. Jak on mógł położyć łapy na jego córce!
-To prawda ?-spytał mając nadzieję,że córka zaśmieje się,zapewniając ją,że to okropny żart ze strony jej ciotki. Nic takiego nie nastąpiło. Cisza kuła go w uszy. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wybrał numer przyjaciela. Wielki przyjaciel który wykorzystał jego małą córkę. Louis odebrał po paru chwilach,trwających kilka setnych sekundy.
-Musimy się spotkać, jak najszybciej-wymówił wyraźnie każdy wyraz.
-Okej, za jakieś trzy kwadranse mogę być u was, stało się coś ?-w tle słychać był cichą muzykę, był w aucie.
-Pogadamy jak się zobaczymy-Imany już chciała się odzywać ale widząc wzrok ojca zamilkła patrząc na rozchichotaną siostrę. Liam rozłączył się i wyciągnął dłoń w stronę córki.
-Telefon-jego głos ostry niczym brzytwa.
-Tato, proszę-jęknęła Many, z jej oczu płynęły łzy.
-Powiedziałem oddaj mi telefon-nastolatka posłusznie wyciągnęła z torebki urządzenie i drżącymi dłońmi oddał go ojcu-do samochodu. Rodzeństwo posłusznie wypełniło prośbę a raczej rozkaz taty.
-Jak mogłaś zrobić to Ianowi ? Myślałaś o nim ?-Josh spojrzał na nią zapinając pasy.
-Nie byłam z nim, daj mi spokój-zakończyła temat opierając się czołem o chłodną szybę. To nie tak miało się potoczyć. Nikt miał się nie dowiedzieć o jej chwili słabości w ramionach starszego mężczyzny! Który na dodatek prawie,że ją wychował! Liam wściekły wsiadł do samochodu, jego żona również nie należała do najszczęśliwszych osób. Zawiodła się na córce i to bardzo. Prosiła męża o opanowanie, żeby nie zrobił czegoś, czego będzie żałował. Ruszył szybko, z piskiem opon spod jej rodzinnego domu kierując się wcześniej niż trzeba było do domu. Nie wiedziała co kierowało jej siostrą wyjawiając tajemnicę Imany. Dziewczyny nigdy za sobą nie przepadały ale nigdy nie w takim stopniu. Samochód Paynów mknął do przodu. Liam nie zwracał uwago na mijane znaki. Jak najszybciej chciał się znaleźć w domu, zamknąć córkę w pokoju na klucz i dać nauczkę przyjacielowi .Jak on mógł! Kiedy podjechali na podjazd, samochód Tomlinsona stał na ich posesji a sam właściciel nonszalancko opierał się o niego. Patrzył w słońce. Liam nie zdążył zgasić samochodu kiedy wyleciał z samochodu. Momentalnie znalazł się przy Tomlinsonie i chwycił go za materiał koszulki.
-Ty pieprzony skurwielu-potrząsnął starszym kolegą-ty sukinsynu
Zamachnął się. Jego pięść spotkała się z nosem Louisa który pod wpływem jego uderzenia złamał się a na czyste ubranie chlapnęła mu krew.
-O co Ci chodzi?-zdezorientowany odsunął się pocierając ręką pod nosem-pojebało Cię ?-Liam jednak go nie słuchał tylko szykował się na kolejny cios. Louis odruchowo zasłonił się, broniąc przed kolejnym atakiem.
-Tato, tato proszę przestań-Imany zaczęła szarpać ojca z marynarkę-tato proszę przestań. Ani się ważył spełnić prośby córki. Uderzał na oślep atakując twarz przyjaciela. Tamten nie zamierzał pozostać bezbronnym, oddawał mu można nawet rzecz,że ze zdwojoną siłą.
-Czy was popierdoliło ?-ktoś huknął nad ich uszami. Zayn odciągnął ciągle wyrywającego się Liama w kierunku Tomlinsona, a Harry powstrzymywał szarpiącego Louisa. Obydwoje mieli poharatane twarze.
-Do domu, i to już!-rozkazała Ness-obydwaj! Powstrzymywani przez resztę przyjaciół, rzucając w siebie gromami z oczu szli posłusznie za małżonką Liama.Szła również za nimi Imany trzymana za ramię przez brata. Kiedy wszysycy znaleźli się w dużym salonie odseparowali od siebie, nabuzowanych meżczyzn.
-Zaprowadź siostrę do pokoju i nie wychodźcie stamtąd-rozkazał Ness swojemu synowi który ku niezadowoleni starszej siostry spełnił prośbę matki.Kobieta sama wróciła do salonu, gdzie zastała łypiących na siebie dwóch facetów. Louis rozciętą miał wargę z której sączyła się krew, Liamowi nic nie było. Nie mógł znieść tylko myśli,że jego przyjaciel dotykał jego córkę.Zayn i Harry nadal przytrzymywali ich obydwu, jednak to Liam skory był do walki.
-To jeszcze dziecko!-ryknął.
-Dziecko ?-zdziwił się Louis-to już jest kobieta Liam!
-Co nie znaczy,że miałeś ją zaciągnąć do łóżka, jesteś o ponad dwadzieścia lat od niej starszy!
-Zamknijcie się już obaj-ryknęła bliska płaczu Ness-krzyki nic tu nie pomogę.
W tym samym czasie w swoim pokoju o góry Many płakała przytulona do brata. Teraz na pewno straci tatę, on nigdy jej tego nie wybaczy.Straci jeszcze Ian'a kiedy ten się o tym dowie.
-Im nie rycz-próbował jakoś pocieszyć starszą siostrę Josh-będzie dobrze.
Sam w to nie wierzył ale musiał to powiedzieć.
-Skąd ona to wiedziała. Nikt poza mną, Louisem nie wiedział.
-Jesteś tego pewna.
-Nikt, oprócz szantażysty Josh.
-Chcesz mi powiedzieć,że ona ma coś wspólnego z szantażem.
-Wydaje mi się,że nie tylko z szantażem Josh-Imany otarła łzy-nie chciałam dać jej kiedyś pieniędzy na kolejną działkę, powiedziałam że powiem o wszystkim rodzicom.
-I ?
-Powiedziała,że się na mnie zemści i,że słono za to zapłacę.
Josh chyba zaczynał rozumieć o co chodzi siostrze. Michael choć był skurwielem nigdy nie skrzywdziłby Imany.
-Nie powiesz mi chyba,że.
-To Maddie, to przez nią zostałam zgwałcona.
Zdałam matury, więc wróciłam tutaj i zamierzam skończyć to co zaczęłam :)
I było by lepiej...
sobota, 17 maja 2014
niedziela, 3 listopada 2013
Rozdział 11
Imany
Blond włosa dziewczynka, trzymając za rączkę swojego młodszego brata wbiegła z uśmiechem do sypialni rodziców. Nie czekając na nic, oboje wskoczyli na łóżku budząc śpiących jeszcze rodziców.
-Tatuś..tatuś mikołaj był-pokój wypełnił słodki śmiech blondynki. Młody ojciec podniósł się i przyciągnął do siebie, swoje obydwie pociechy mocno przytulając. Jego żona z uśmiechem patrzyła na ten uroczy obrazek.
-I co teraz zrobimy ?-spytał mierzwią włosy syna.
-Odź, odź-pociągnął go malec za rękę-ostwozymy.
Nie znoszące sprzeciwu maluchy, siłą wyciągnęły go z ciepłego łóżka, dziewczynka dreptała trzymając go za jedną rękę kiedy on w drugiej trzymał dwuletniego synka. Znaleźli się w korytarzu gdzie tkwiła już góra prezentów, które pewnie powynosiły ze swoich pokoi.
-Kocham Cie tatusiu-wyszeptała dziewczynka tuląc się do jego nóg.
-Ja Ciebie bardziej skarbie-pogłaskał ją po jasnych jak u żony włosach.
Obudziłam się,głośno oddychając. Budzik na szafce, uporczywie dzwonił, przypominając mi o kolejnym dniu. Mogę się założyć, że ten dzień będzie najgorszym dniem w moim całym życiu. Będę musiała się pokazać na oczy ludziom, przy których zostałam publicznie upokorzona. Podniosłam się z łóżka, zrzucając przy tym telefon na panele. Ten sen, przypomniał mi o szczęśliwym dzieciństwie, które okazało się jednym wielkim kłamstwem. Z szafy wyjęłam ciuchy, specjalnie te które za które płaciła mama. Kosmetyków także użyłam tych zakupionych przez rodzicielkę. Zanim wyszłam z pokoju, który wczoraj zamknęłam na klucz, by nikt mi nie przeszkadzał. Nawet z Ian'em nie chciało mi się rozmawiać. Ze spakowanym plecakiem i telefonem w ręce zeszłam na dół. Przy stole w jadalni, siedziała już rodzinka, zwarta i gotowa. Brakowało tylko jednego, nowego członka.
-Nareszcie wstałaś-mama zerknęła na mnie spod gazety-zaraz jedziemy do dziadków na obiad.
-A może tatuś pojedzie przedstawić swoim rodzicom wnuczkę ?-zakpiłam patrząc prosto na ojca.
-Many przestań-mama spojrzała na mnie błagalnie
-Nigdy nie wybaczę mu kłamstwa-syknęłam zabierając ze stołu jabłko-spotkamy się u dziadków.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyszłam z domu.
Josh
To co się dzieję od wczorajszego wieczoru w domu, to kompletny cyrk. Między mną a rodzicami panuje normalna atmosfera ale jak w polu widzenia pojawi się Imany, panuję kompletny chaos. To co powiedziała przy śniadaniu, kompletnie zwaliło mnie z nóg. Wyrzekła się własnego ojca.
-Nie przejmuj się, przejdzie jej-zwróciłem się do niego kiedy zapinałem pasy w samochodzie. Mama zamykała drzwi na klucz. Nie mam pojęcia czy wspólny obiad u dziadków to dobry pomysł. Oby tylko moja kochana siostrzyczka nic nie odwaliła.
-Wiem o tym synu-blado się uśmiechnął. Wory pod oczami widoczne były u niego bardziej niż u mamy. Ona ukryła to pod toną makijażu. Najważniejsze,że się nie rozwodzą, chyba. Ta...droga minęła by nam sympatycznie, gdyby nie rozmyślenia mamy gdzie jest teraz Imany, próby dodzwonienia się do niej, kończące odrzuconym połączeniem za każdym razem. Droga trwająca zazwyczaj kilkanaście minut dłużyła się niemiłosiernie, a może mi się tylko tak zdawało ? Kiedy zajechaliśmy pod duży rodzinny dom dziadków Callen, na podjeździe stał już samochód Horanów. Czyli wyjaśniło się z kim przyjechała Many.
-Dzień Dobry babciu-wstępne przywitanie już w drzwiach.
-Josh-całus w jeden policzek, potem drugim i kolejna runda. Dziadek, czytał gazetę przed kominkiem. Z kuchni dolatywały jakieś pyszne zapachy. Imany siedział i rozmawiała z Caro. Także przedstawienie czas zacząć.
Imany
Żeby nie denerwować dziadków, udają ukochaną córeczkę tatusia jak do tej pory. Żeby tylko nie myślał,że tak łatwo mi przeszło, co to, to nie. Jeszcze trochę. Nie mogę się na niego złościć, to w końcu mój ojciec i muszę się pogodzić z tym,że również ojciec Ronnie. Ciocia rano mi wyjaśniła parę spraw, które wszystko rozświetliły. Co nie usprawiedliwia jednak kłamstwa. Atmosfera pogarsza się kiedy dołącza do nas czarna owca rodziny. Siostrunia mojej mamy. Jak ja nie znoszę tej, wyłudzającej kasę dziewuchy.
-Witam rodzinko, o cześć histeryczko-gdybym tylko mogła wydłubałabym jej oczy widelcem do ciasta.
-Chciałabym wam coś powiedzieć-nieśmiało się uśmiecham- dostałam się do Oxford-wyciągam z torebki kopertę która znajduję się po chwili w dłoni ojca. Najpierw on, potem mama, później dziadkowie.
-Co wlazłaś dyrektorowi do łóżka ? Czy może załatwił Ci to kto inny ?-zakkpiła Maddie
-Zamknij się-syknęłam wiedząc do czego nawiązuje.
-Nie powiedziałaś rodzicom ? To może ja im powiem ?
-Ani mi się waż,ćpunko!
-Droga siostro, kochany szwagrze wasza ukochana córeczka przespała się z waszym przyjacielem. Tak nasz Imany nie jest wcale taka grzeczna-zaśmiała się patrząc jak zsuwam się po krzesełku pod bacznym spojrzeniem obojga rodziców i wujka Nialla.
Ile mnie tu nie było ? O mój Boże. PRZEPRASZAM. Jeszcze tylko jeden dodatek i maksymalnie dwa rozdziały i koniec. Tylko nie wiem kiedy. Przepraszam za błędy :*
Blond włosa dziewczynka, trzymając za rączkę swojego młodszego brata wbiegła z uśmiechem do sypialni rodziców. Nie czekając na nic, oboje wskoczyli na łóżku budząc śpiących jeszcze rodziców.
-Tatuś..tatuś mikołaj był-pokój wypełnił słodki śmiech blondynki. Młody ojciec podniósł się i przyciągnął do siebie, swoje obydwie pociechy mocno przytulając. Jego żona z uśmiechem patrzyła na ten uroczy obrazek.
-I co teraz zrobimy ?-spytał mierzwią włosy syna.
-Odź, odź-pociągnął go malec za rękę-ostwozymy.
Nie znoszące sprzeciwu maluchy, siłą wyciągnęły go z ciepłego łóżka, dziewczynka dreptała trzymając go za jedną rękę kiedy on w drugiej trzymał dwuletniego synka. Znaleźli się w korytarzu gdzie tkwiła już góra prezentów, które pewnie powynosiły ze swoich pokoi.
-Kocham Cie tatusiu-wyszeptała dziewczynka tuląc się do jego nóg.
-Ja Ciebie bardziej skarbie-pogłaskał ją po jasnych jak u żony włosach.
Obudziłam się,głośno oddychając. Budzik na szafce, uporczywie dzwonił, przypominając mi o kolejnym dniu. Mogę się założyć, że ten dzień będzie najgorszym dniem w moim całym życiu. Będę musiała się pokazać na oczy ludziom, przy których zostałam publicznie upokorzona. Podniosłam się z łóżka, zrzucając przy tym telefon na panele. Ten sen, przypomniał mi o szczęśliwym dzieciństwie, które okazało się jednym wielkim kłamstwem. Z szafy wyjęłam ciuchy, specjalnie te które za które płaciła mama. Kosmetyków także użyłam tych zakupionych przez rodzicielkę. Zanim wyszłam z pokoju, który wczoraj zamknęłam na klucz, by nikt mi nie przeszkadzał. Nawet z Ian'em nie chciało mi się rozmawiać. Ze spakowanym plecakiem i telefonem w ręce zeszłam na dół. Przy stole w jadalni, siedziała już rodzinka, zwarta i gotowa. Brakowało tylko jednego, nowego członka.
-Nareszcie wstałaś-mama zerknęła na mnie spod gazety-zaraz jedziemy do dziadków na obiad.
-A może tatuś pojedzie przedstawić swoim rodzicom wnuczkę ?-zakpiłam patrząc prosto na ojca.
-Many przestań-mama spojrzała na mnie błagalnie
-Nigdy nie wybaczę mu kłamstwa-syknęłam zabierając ze stołu jabłko-spotkamy się u dziadków.
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyszłam z domu.
Josh
To co się dzieję od wczorajszego wieczoru w domu, to kompletny cyrk. Między mną a rodzicami panuje normalna atmosfera ale jak w polu widzenia pojawi się Imany, panuję kompletny chaos. To co powiedziała przy śniadaniu, kompletnie zwaliło mnie z nóg. Wyrzekła się własnego ojca.
-Nie przejmuj się, przejdzie jej-zwróciłem się do niego kiedy zapinałem pasy w samochodzie. Mama zamykała drzwi na klucz. Nie mam pojęcia czy wspólny obiad u dziadków to dobry pomysł. Oby tylko moja kochana siostrzyczka nic nie odwaliła.
-Wiem o tym synu-blado się uśmiechnął. Wory pod oczami widoczne były u niego bardziej niż u mamy. Ona ukryła to pod toną makijażu. Najważniejsze,że się nie rozwodzą, chyba. Ta...droga minęła by nam sympatycznie, gdyby nie rozmyślenia mamy gdzie jest teraz Imany, próby dodzwonienia się do niej, kończące odrzuconym połączeniem za każdym razem. Droga trwająca zazwyczaj kilkanaście minut dłużyła się niemiłosiernie, a może mi się tylko tak zdawało ? Kiedy zajechaliśmy pod duży rodzinny dom dziadków Callen, na podjeździe stał już samochód Horanów. Czyli wyjaśniło się z kim przyjechała Many.
-Dzień Dobry babciu-wstępne przywitanie już w drzwiach.
-Josh-całus w jeden policzek, potem drugim i kolejna runda. Dziadek, czytał gazetę przed kominkiem. Z kuchni dolatywały jakieś pyszne zapachy. Imany siedział i rozmawiała z Caro. Także przedstawienie czas zacząć.
Imany
Żeby nie denerwować dziadków, udają ukochaną córeczkę tatusia jak do tej pory. Żeby tylko nie myślał,że tak łatwo mi przeszło, co to, to nie. Jeszcze trochę. Nie mogę się na niego złościć, to w końcu mój ojciec i muszę się pogodzić z tym,że również ojciec Ronnie. Ciocia rano mi wyjaśniła parę spraw, które wszystko rozświetliły. Co nie usprawiedliwia jednak kłamstwa. Atmosfera pogarsza się kiedy dołącza do nas czarna owca rodziny. Siostrunia mojej mamy. Jak ja nie znoszę tej, wyłudzającej kasę dziewuchy.
-Witam rodzinko, o cześć histeryczko-gdybym tylko mogła wydłubałabym jej oczy widelcem do ciasta.
-Chciałabym wam coś powiedzieć-nieśmiało się uśmiecham- dostałam się do Oxford-wyciągam z torebki kopertę która znajduję się po chwili w dłoni ojca. Najpierw on, potem mama, później dziadkowie.
-Co wlazłaś dyrektorowi do łóżka ? Czy może załatwił Ci to kto inny ?-zakkpiła Maddie
-Zamknij się-syknęłam wiedząc do czego nawiązuje.
-Nie powiedziałaś rodzicom ? To może ja im powiem ?
-Ani mi się waż,ćpunko!
-Droga siostro, kochany szwagrze wasza ukochana córeczka przespała się z waszym przyjacielem. Tak nasz Imany nie jest wcale taka grzeczna-zaśmiała się patrząc jak zsuwam się po krzesełku pod bacznym spojrzeniem obojga rodziców i wujka Nialla.
Ile mnie tu nie było ? O mój Boże. PRZEPRASZAM. Jeszcze tylko jeden dodatek i maksymalnie dwa rozdziały i koniec. Tylko nie wiem kiedy. Przepraszam za błędy :*
piątek, 23 sierpnia 2013
Dodatek I
NARRACJA TRZECIOOSOBOWA.
-Okłamałeś mnie !-z salonu dochodziły krzyki Nessy-całe życie żyłam w kłamstwie!
-Okłamałeś mnie !-z salonu dochodziły krzyki Nessy-całe życie żyłam w kłamstwie!
Liam stał na przeciwko swojej żony i przyjmował każdy jej zarzut z twarzą pokerzysty. W ich salonie na kanapie, siedzieli ich przyjaciele którzy z uwagą przyglądali się tej dwójce.
-Wcale Cię nie okłamałem-Liam rozłożył ręce w geście obronnym.
-Zataiłem prawdę, chcesz mi powiedzieć,że nic nie wiedziałeś ?
Ich dzieci siedziały w swoich pokojach. Josh siedział wraz z Caroline, Matty'm oraz Ian'em w czasie kiedy Imany zaraz po powrocie do domu, do czego została zmuszona przez Louisa,siedziała w swoim pokoju. Nie wpuszczała nikogo do siebie.
Stojący przed blondynką mąż nie odpowiedział nic, co było jednoznaczną odpowiedzią. Wiedział o tym,że Ronnie Peazar jest jego córką. Wiedział o tym od piętnastu lat i nikomu tego nie mówił. Nikt miał dalej nie wiedzieć, tak umówił się z jej matką.
-Co by to zmieniło ?-spytał patrząc w błyszczące oczy swojej żony.
-Wszystko. Nie wyszła bym za Ciebie. Nigdy nie dopuściłabym Cię do swojej córki!-krzyknęła blondynka.
-Nie zapominaj,że Imany jest również moją córką!-okrzyknął Liam.
Stojący przy kominku Louis obserwował parę. Ostatni raz kiedy Ness była tak na Liama zdenerwowana, był wtedy kiedy źle zarejestrowali w urzędzie Imany. Kłócili się jak każde małżeństwo, ale nigdy na siebie nawzajem nie krzyczeli.
-Córką ? Więcej czasu poświęca jej Louis niż własny ojciec!-mężczyzna aż podskoczył na dźwięk swojego imienia.
-Też byłem przy niej! Kocham ją tak samo jak i Josha.
-Nie mówię,że jej nie kochasz, ale teraz możesz być pewny,że ona Ci tego nie wybaczy.!
Usta Liama zacisnęły się w wąską linię.
-Jak długo ? To dla niej, co miesiąc robiłeś te przelewy o gigantycznej kwocie ? Spotykałeś się z Danielle!
-Nie spotykałem się z Danielle! Ostatni raz wiedziałem ją dziesięć lat temu, tak wysyłałem jej pieniądze, taki był mój obowiązek.
-Jak?
-Co jak?
Ness zmęczona usiadła koło swojej ciotecznej siostry chowając twarz w dłonie. Promise objęła ją ramieniem.
-W szpitalu, w którym robiłem wtedy badania DNA doszło do kilku pomyłek, sprawę nagłośnili media a do Danielle zadzwonili z informacją o pomyłce. Poinformowała mnie, ustaliśmy,że to zostanie między nami! Nie wiem jak ona się o tym dowiedziała.
-Przykro mi Liam, ale dla mnie to za dużo-żona spojrzała na niego z mokrymi od łez policzkami-wiele Ci wybaczyłam, wiele dla Ciebie zniosłam ale nie to.
Zdezorientowany patrzył na nią, nie wiedząc o co jej chodzi. Próbował wyczytać coś z jej twarzy jednak na marne. Nie ukazywała żadnych uczuć.
-Z małym dzieckiem jeździłam za Tobą w trasy, poświęcałam wszystko, chciałam nawet zrezygnować ze szkoły, jednak przekonałeś mnie żebym została w domu, kończyła szkołę-słuchał z uwagą co ma mu do przekazania, wiedział już powoli do czego zmierza, dobrze pamiętał jak wtedy postąpił- a Ty zabawiłeś się wtedy z Sophie, wybaczyłam Ci, bo za bardzo Cię kocham.
-Co chcesz mi powiedzieć ?
-Liam, chce rozwodu-swobodnie wypowiedziane słowa spowodowały zaskoczenie na twarzy przyjaciół siedzących w salonie.
-Możesz chcieć, ale ja nigdy Ci go nie dam, rozumiesz ?-podszedł do żony i chwycił ją za ramiona-Nigdy, za bardzo Cię kocham żeby pozwolić Ci odejść!
Małżonkowie wpatrywali się sobie prosto w oczy. Pozostałe pary opuścił salon kierując się do dużego ogrodu. Niezręczną ciszę panującą przerwał dzwonek do drzwi. Wpatrujący się nadal w nich Louis poszedł otworzyć. W progu stała we własnej osobie, Danielle Peazar w towarzystwie swojej córki. Louis wpuścił ją bez słowa do salonu, gdzie Ness płakała w rękaw Liama. Sam skierował się do pokoju swojej chrześnicy. Payne zauważył stojącą byłą narzeczoną, jego żona również spojrzała na nią ocierając rękawem oczy.
-Chyba musimy porozmawiać-zabrał głos brunetka przełykając ślinę.
Obydwoje kiwnęli głową na znak zgody. Blondynka odsunęła się od męża. Na dół zszedł Louis wraz z Joshem oraz Imany. Dziewczyna miała oczy opuchnięte od płaczu a twarz chłopaka nie wyrażała nic. Louis pocałował blondynkę w czoło, dodając jej tym otuchy i również zniknął w ogrodzie. Dziewczyna usiadła koło matki, chwytając ją za rękę i pogardliwie patrząc na przyjaciółkę. Josh zajął miejsce koło niej.
-Po co nas tu ściągnąłeś ? Chcesz nas przedstawić swojej nowej rodzince ?-zwróciła się do ojca, głosem ostrym jak brzytwa blondynka.
-Many przestań!-skarcił ją ojciec-Wy jesteście moją rodziną, Ronnie tez do niej należy masz rację.
-Mam drugą siostrę ?-spytał niepewnie Josh.
-Tak-odpowiedziała mu całkiem spokojnie matka.
-Świetnie, bądźcie sobie szczęśliwą gruchającą rodzinką, beze mnie!-krzyknęła dziewczyna wyrywając się z uścisku rodzicielki-specjalnie się do mnie zbliżyłaś, co ?-zwróciła się do siedzącej nastolatki obok kobiety wyglądającej prawie jak ona sama.
-Nie zrobiłam tego specjalnie-zaczęła się bronić nastolatka-Ty miałaś ojca, pełną rodzinę, a ja ? Ja nie miałam nic.
-Proszę Cię bardzo, teraz masz to co chciałaś!-gestem ręki wskazała na swojego brata i ojca-nienawidzę Cię-syknęła w kierunku ojca.
-Imany-szarpnął ją Josh za rękaw za dużej bluzy.
-Odczep się-wyrwała mu się i pobiegła znów zamknąć się w pokoju.
Rodzice patrzyli na nią kręcąc głowami. Nastolatka, szybko jej minie, mimo wszystko Liam czuł ból po tym co córka wykrzyczała mu w twarz.
-Chce żeby wszystko było po starem, nie chce żeby Liam do mnie wrócił-Danielle zwróciła się do Ness-chce żeby Ronnie w końcu miała ojca.
-Dobrze, to już ustalajcie miedzy sobą. To wasze sprawy-blondynka podniosła się z kanapy i skierowała ku wyjściu do ogrodu.
-Ronnie, jak skończycie rozmawiać-niepewnie odezwał się Josh-to przyjdź do mojego pokoju, chyba wiedz gdzie siostro ?
Wystarczyło to jedno słowo, by twarz dziewczyny przyozdobił uśmiech. W końcu ma to na czym jej zależało ot tylu lat, ma rodzinę. A teraz ma również nadzieję,że Imany jej wybaczy i również przyjmie do swojej rodziny.
Bum, przepraszam za błędy. Przyszłość rodziny Payne wisi na włosku, upss.
czwartek, 22 sierpnia 2013
Rozdział 10
Imany
Sukienka kupiona razem z Louisem wisi w szafie a ja siedzę przed toaletką mamy,pozwalając by znajoma ojca która zajmowała się ich wyglądem w trasie,robiła ze mnie najprawdziwszą księżniczkę. Nie powiedziałam jeszcze rodzicom o uczelni. To będzie niespodzianka,na niedzielne spotkanie z dziadkami.
-Jesteś strasznie podobna do mamy-uśmiecha się Lou, bawiąc się moimi włosami.
Odwzajemniam uśmiech i z zamkniętymi oczami staram się choć chwilę zrelaksować. Dziś niby wieczór o którym marzy każda młoda dziewczyna. Idealnie zrobione paznokcie, makijaż, tylko zostały teraz włosy. Caroline siedzi, pewnie tak samo jak ja i robi się na bóstwo. W końcu przewodnicząca szkoły musi się prezentować. Nie mam pojęcia jak długo Lou eksperymentuje nad moim włosami ale jestem mile zaskoczona patrząc w lustro, na gotowy efekt. Loki, niby prosta, nieskomplikowana fryzura a wygląda znakomicie. . Mieniły się złotymi kryształkami.
-Woow-dochodzi do mnie głos z progu. W drzwiach stoi Louis ubrany w czarne spodnie, białym podkoszulku i czarnej marynarce. Do tego, obowiązkowo brak skarpetek. No tak zapomniałam! One Direction wyjątkowo przypomni jak bawiła się młodzież jeszcze kilkanaście lat temu. Będą gwiazdami wieczoru
-Louis-doszła do niego stara znajoma-wyglądasz jak nieokiełzany nastolatek-obydwoje zaczynają się śmiać wspominając stare lata.
-Witaj,jak tam Luxie ?
-Chwała Bogu,że urodziła się Lily, bo inaczej nauczyła by się więcej od swoich wujków-blondynka objęła mnie w pasie.
Tak,tak. Zamiast Lux, w czasie tras mieli nową lalkę do zabaw. Wujek Harry się nade mną znęcał chyba jeszcze gorzej niż nad Lux.
-Tak często jak Harry zmienia partnerów?
-Żebyś wiedział! Ale przynajmniej studiuje, osiąga jakieś wyniki. Ja i Tom mamy być z kogo dumni. Idę sprawdzić co z Caroline-pocałował go w policzek i wyszła.
-Zaraz wrócę-zgarnęłam sukienkę i zamknęłam się w łazience,zostawiając go tam samego. Na ich rozmowę,przywołałam do siebie obraz Lux. Zanim wyjechała, bardzo często spędzałyśmy wspólnie czas mimo różnicy wieku. Kiedy sukienka zdobiła już moje ciało, nie mogłam dłużej siedzieć w łazience, wiedząc,że Ian za chwile przyjedzie. Kiedy wyszłam wujek siedział na łóżku rodziców trzymając w dłoni jakieś pudełeczko. Starałam się zapomnieć o tych chwilach, które spędziliśmy wspólnie ale one zawsze wracały.
-Wyglądasz jak swoja mama, kiedy szła na bal. Imany-podszedł i chwycił mnie za rękę-nie chce żebyś myślała,że ta noce nic dla mnie nie znaczyły.
-A znaczyły ?
-Wiele, ale skarbie, jestem Twoim wujkiem, ojcem. Kocham Cię jak córkę, jedyną i najukochańszą. Nie chce psuć naszych relacji.
-Masz kogoś ?-spytałam przełykając gulę zalegająca w gardle.
-Jest ktoś na kim mi zależy, ale Ty nadal będziesz dla mnie ważna.
-Jeżeli, Ty będziesz wujku szczęśliwy, to ja też-uśmiechnęłam się lekko.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zapiął mi na dłoni złotą bransoletkę z wygrawerowanym moim i jego imieniem na czterolistnej koniczynce. Prezent swobodnie wisiał na nadgarstku, prawej dłoni.
-Słyszałem,że Ian ci się podoba-zaśmiał się
-Wujku!
-No już, chodź. Twój książę czeka.-przysięgam,że gdybym miała jakiś ciężki przedmiot od razu by dostał. Zmusił mnie bym chwyciła go pod ramię i razem opuściła z nim mój pokój. W salonie siedział tata(ubrany jak za dawnych młodzieńczych czasów) mama(elegancko ale swobodnie) ciocia Perrie(jak zwykle olśniewająco) wujek Zayn(powalająco na kolana) oraz ich syn-Ian,zniewalająco w idealnie skrojonym czarnym garniturze, w krawacie w kolorze mojej sukienki. Na jego wygląd zaparło mi dech w piersiach.
-Masz mi o nią dbać-zaśmiał się wujek przekazując mnie mojemu partnerowi-chce widzieć na waszych głowach dziś korony-zaśmiał się-a za kilka lat na ślubnym kobiercu.
-Wybacz Louis ale wtedy ja ją mu przekaże-wtrącił się ojciec.
-Dobrze, wszyscy już pojechali więc też się zbierajmy-mama starała rozluźnić się atmosferę. Ian ścisnął moją dłoń po tym jak złożył na niej pocałunek. Wsiedliśmy do samochodu Zayna, który robił za naszego kierowcę.
-Wyglądasz zniewalająco-szepnął cicho Ian muskając mój rozgrzany policzek.
Oszaleje przez niego. Do hotelu w którym odbyć miał się nasz bal dojechaliśmy po piętnastu minutach. Zayn, to normalnie pirat drogowy. Ian wysiadł pierwszy i otworzył drzwi z mojej strony. Chwyciłam jego ciepłą dłoń i wysiadłam z samochodu. Nie obeszło by się bez wypadku, potknęłam się i wpadłam prosto w jego ramiona. Odruchowo spojrzałam na jego usta. Speszona przeniosłam wzrok na zanoszącą się ze śmiechu Caroline która stała obok Nate, trzymając go za dłoń. Wyswobodziłam się z ramion Iana i podeszłam do siostry i jej partnera. Mój brat i jego nieodstąpiony przyjaciel zapewne tkwili już,zaprawiając poncz alkoholem. Przywitanie, zapewnienie o boskim wyglądzie i w świetle reflektorów wchodzimy na salę.
Stoję, przytulona do Ian'a, po męczącym tańcu wpatrując się w zmieszanego Matta, który pewnie ma ochotę zapaść się pod ziemię. Wujek Harry zrobił mu darmową reklamę matrymonialną i chłopak nie mógł się odpędzić teraz od napalonych, samotnych dziewczyn. Nigdzie przez ten cały czas nie mogłam znaleźć Ronnie.
-Ślicznie wyglądasz-szepnął mi na ucho Ian.
-Dziękuję.
-Imany, bo ja....
-Kocham Cię Ian-odwróciłam się do niego twarzą i spojrzałam w czekoladowe oczy.
Stał i patrzył na mnie ze zdziwioną miną, która zaraz ustąpiła radości.
-Kocham Cię Imany-szepnął,tak żebym usłyszeć mogła to tylko ja.
Josh
Ha, znów się całują. Unikam ponczu, do którego jakimś cudem Matt dolał alkohol. Dzięki Bogu,że uprosiłem mamę by nie zakładać krawata dziś wieczór. W końcu mój ostatni bal jest za rok, dopiero wtedy się wystroje. Zabawa trwa już jakieś dobre parę godzin, a wszyscy doskonale się bawią przy muzyce One Direction. Muszę podziękować wujkowi za spełnienie mojej prośby. Lubię patrzeć jak Matt spławia pierwszoroczniaki.
-Uczniowie-na scenę wszedł dyrektor-nadszedł moment ogłoszenia króla i królowej dzisiejszego balu.
Wszyscy w skupieniu przystanęli wpatrując się w dyra. Jednak ten przekazał kopertę w ręce Louisa, który sprawnie ją otworzył, spojrzał na kartkę i wybuchnął śmiechem. Zirytowany tatuś zabrał mu ją.
-Królem dzisiejszego balu zostaje, Ian Malik-uśmiechnął się.
"Mój przyszły szwagier" zostawił wreszcie moją siostrę i dumnie wkroczył na scenę. Na głowę włożyli mu koronę oraz pogratulowali.
-A miano królowej, przypadło mojej ślicznej córce
-Imany Payne-ryknął za niego Louis.
Speszona Many,w swoich obcasach zajęła miejsce koło Iana chwytając go za dłoń. Tata za nim przyozdobił jej głowę diadem, mocno ją uściskał, podobnie jak Louis.
-Królewską parę zapraszamy na środek sali, pierwszy taniec-wujek Niall chwycił do ręki gitarę.
Kiedy oni szli we wskazane miejsce drzwi od sali otworzyły się i weszła przez nie Ronnie. Nie było jej tu wcześniej ? Płakała. Podeszła do sceny i przejęła od Zayna mikrofon.
-Ja dłużej tak nie mogę-szepnęła-zachowam się jak suka,ale przepraszam. Imany i Josh jestem waszą siostrą-popatrzyła na nas. Szybko odnalazłem w śród tłumu mamę, która patrzyła na tatę, który kręcił głową. Teraz to się porobiło.
Jest zjebany. Znów za długo. Jest krótki, w przyszłym tygodniu pojawi się dodatek do tego rozdziału. A potem muszę rozplanować, dodawania rozdziałów na czas roku szkolnego. Przepraszam za błędy.
JARAM SIĘ ZARĘCZYNAMI.
Sukienka kupiona razem z Louisem wisi w szafie a ja siedzę przed toaletką mamy,pozwalając by znajoma ojca która zajmowała się ich wyglądem w trasie,robiła ze mnie najprawdziwszą księżniczkę. Nie powiedziałam jeszcze rodzicom o uczelni. To będzie niespodzianka,na niedzielne spotkanie z dziadkami.
-Jesteś strasznie podobna do mamy-uśmiecha się Lou, bawiąc się moimi włosami.
Odwzajemniam uśmiech i z zamkniętymi oczami staram się choć chwilę zrelaksować. Dziś niby wieczór o którym marzy każda młoda dziewczyna. Idealnie zrobione paznokcie, makijaż, tylko zostały teraz włosy. Caroline siedzi, pewnie tak samo jak ja i robi się na bóstwo. W końcu przewodnicząca szkoły musi się prezentować. Nie mam pojęcia jak długo Lou eksperymentuje nad moim włosami ale jestem mile zaskoczona patrząc w lustro, na gotowy efekt. Loki, niby prosta, nieskomplikowana fryzura a wygląda znakomicie. . Mieniły się złotymi kryształkami.
-Woow-dochodzi do mnie głos z progu. W drzwiach stoi Louis ubrany w czarne spodnie, białym podkoszulku i czarnej marynarce. Do tego, obowiązkowo brak skarpetek. No tak zapomniałam! One Direction wyjątkowo przypomni jak bawiła się młodzież jeszcze kilkanaście lat temu. Będą gwiazdami wieczoru
-Louis-doszła do niego stara znajoma-wyglądasz jak nieokiełzany nastolatek-obydwoje zaczynają się śmiać wspominając stare lata.
-Witaj,jak tam Luxie ?
-Chwała Bogu,że urodziła się Lily, bo inaczej nauczyła by się więcej od swoich wujków-blondynka objęła mnie w pasie.
Tak,tak. Zamiast Lux, w czasie tras mieli nową lalkę do zabaw. Wujek Harry się nade mną znęcał chyba jeszcze gorzej niż nad Lux.
-Tak często jak Harry zmienia partnerów?
-Żebyś wiedział! Ale przynajmniej studiuje, osiąga jakieś wyniki. Ja i Tom mamy być z kogo dumni. Idę sprawdzić co z Caroline-pocałował go w policzek i wyszła.
-Zaraz wrócę-zgarnęłam sukienkę i zamknęłam się w łazience,zostawiając go tam samego. Na ich rozmowę,przywołałam do siebie obraz Lux. Zanim wyjechała, bardzo często spędzałyśmy wspólnie czas mimo różnicy wieku. Kiedy sukienka zdobiła już moje ciało, nie mogłam dłużej siedzieć w łazience, wiedząc,że Ian za chwile przyjedzie. Kiedy wyszłam wujek siedział na łóżku rodziców trzymając w dłoni jakieś pudełeczko. Starałam się zapomnieć o tych chwilach, które spędziliśmy wspólnie ale one zawsze wracały.
-Wyglądasz jak swoja mama, kiedy szła na bal. Imany-podszedł i chwycił mnie za rękę-nie chce żebyś myślała,że ta noce nic dla mnie nie znaczyły.
-A znaczyły ?
-Wiele, ale skarbie, jestem Twoim wujkiem, ojcem. Kocham Cię jak córkę, jedyną i najukochańszą. Nie chce psuć naszych relacji.
-Masz kogoś ?-spytałam przełykając gulę zalegająca w gardle.
-Jest ktoś na kim mi zależy, ale Ty nadal będziesz dla mnie ważna.
-Jeżeli, Ty będziesz wujku szczęśliwy, to ja też-uśmiechnęłam się lekko.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zapiął mi na dłoni złotą bransoletkę z wygrawerowanym moim i jego imieniem na czterolistnej koniczynce. Prezent swobodnie wisiał na nadgarstku, prawej dłoni.
-Słyszałem,że Ian ci się podoba-zaśmiał się
-Wujku!
-No już, chodź. Twój książę czeka.-przysięgam,że gdybym miała jakiś ciężki przedmiot od razu by dostał. Zmusił mnie bym chwyciła go pod ramię i razem opuściła z nim mój pokój. W salonie siedział tata(ubrany jak za dawnych młodzieńczych czasów) mama(elegancko ale swobodnie) ciocia Perrie(jak zwykle olśniewająco) wujek Zayn(powalająco na kolana) oraz ich syn-Ian,zniewalająco w idealnie skrojonym czarnym garniturze, w krawacie w kolorze mojej sukienki. Na jego wygląd zaparło mi dech w piersiach.
-Masz mi o nią dbać-zaśmiał się wujek przekazując mnie mojemu partnerowi-chce widzieć na waszych głowach dziś korony-zaśmiał się-a za kilka lat na ślubnym kobiercu.
-Wybacz Louis ale wtedy ja ją mu przekaże-wtrącił się ojciec.
-Dobrze, wszyscy już pojechali więc też się zbierajmy-mama starała rozluźnić się atmosferę. Ian ścisnął moją dłoń po tym jak złożył na niej pocałunek. Wsiedliśmy do samochodu Zayna, który robił za naszego kierowcę.
-Wyglądasz zniewalająco-szepnął cicho Ian muskając mój rozgrzany policzek.
Oszaleje przez niego. Do hotelu w którym odbyć miał się nasz bal dojechaliśmy po piętnastu minutach. Zayn, to normalnie pirat drogowy. Ian wysiadł pierwszy i otworzył drzwi z mojej strony. Chwyciłam jego ciepłą dłoń i wysiadłam z samochodu. Nie obeszło by się bez wypadku, potknęłam się i wpadłam prosto w jego ramiona. Odruchowo spojrzałam na jego usta. Speszona przeniosłam wzrok na zanoszącą się ze śmiechu Caroline która stała obok Nate, trzymając go za dłoń. Wyswobodziłam się z ramion Iana i podeszłam do siostry i jej partnera. Mój brat i jego nieodstąpiony przyjaciel zapewne tkwili już,zaprawiając poncz alkoholem. Przywitanie, zapewnienie o boskim wyglądzie i w świetle reflektorów wchodzimy na salę.
Stoję, przytulona do Ian'a, po męczącym tańcu wpatrując się w zmieszanego Matta, który pewnie ma ochotę zapaść się pod ziemię. Wujek Harry zrobił mu darmową reklamę matrymonialną i chłopak nie mógł się odpędzić teraz od napalonych, samotnych dziewczyn. Nigdzie przez ten cały czas nie mogłam znaleźć Ronnie.
-Ślicznie wyglądasz-szepnął mi na ucho Ian.
-Dziękuję.
-Imany, bo ja....
-Kocham Cię Ian-odwróciłam się do niego twarzą i spojrzałam w czekoladowe oczy.
Stał i patrzył na mnie ze zdziwioną miną, która zaraz ustąpiła radości.
-Kocham Cię Imany-szepnął,tak żebym usłyszeć mogła to tylko ja.
Josh
Ha, znów się całują. Unikam ponczu, do którego jakimś cudem Matt dolał alkohol. Dzięki Bogu,że uprosiłem mamę by nie zakładać krawata dziś wieczór. W końcu mój ostatni bal jest za rok, dopiero wtedy się wystroje. Zabawa trwa już jakieś dobre parę godzin, a wszyscy doskonale się bawią przy muzyce One Direction. Muszę podziękować wujkowi za spełnienie mojej prośby. Lubię patrzeć jak Matt spławia pierwszoroczniaki.
-Uczniowie-na scenę wszedł dyrektor-nadszedł moment ogłoszenia króla i królowej dzisiejszego balu.
Wszyscy w skupieniu przystanęli wpatrując się w dyra. Jednak ten przekazał kopertę w ręce Louisa, który sprawnie ją otworzył, spojrzał na kartkę i wybuchnął śmiechem. Zirytowany tatuś zabrał mu ją.
-Królem dzisiejszego balu zostaje, Ian Malik-uśmiechnął się.
"Mój przyszły szwagier" zostawił wreszcie moją siostrę i dumnie wkroczył na scenę. Na głowę włożyli mu koronę oraz pogratulowali.
-A miano królowej, przypadło mojej ślicznej córce
-Imany Payne-ryknął za niego Louis.
Speszona Many,w swoich obcasach zajęła miejsce koło Iana chwytając go za dłoń. Tata za nim przyozdobił jej głowę diadem, mocno ją uściskał, podobnie jak Louis.
-Królewską parę zapraszamy na środek sali, pierwszy taniec-wujek Niall chwycił do ręki gitarę.
Kiedy oni szli we wskazane miejsce drzwi od sali otworzyły się i weszła przez nie Ronnie. Nie było jej tu wcześniej ? Płakała. Podeszła do sceny i przejęła od Zayna mikrofon.
-Ja dłużej tak nie mogę-szepnęła-zachowam się jak suka,ale przepraszam. Imany i Josh jestem waszą siostrą-popatrzyła na nas. Szybko odnalazłem w śród tłumu mamę, która patrzyła na tatę, który kręcił głową. Teraz to się porobiło.
Jest zjebany. Znów za długo. Jest krótki, w przyszłym tygodniu pojawi się dodatek do tego rozdziału. A potem muszę rozplanować, dodawania rozdziałów na czas roku szkolnego. Przepraszam za błędy.
JARAM SIĘ ZARĘCZYNAMI.
sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 9
Ian
Staliśmy na szkolnym korytarzu przy szafkach zatraceni w pocałunku. Imany wplotła palce w moje włosy oddając pocałunek. Nigdy nie pomyślałbym,że mogę pragnąć tak bardzo czyjś ust jak jej.
-Payne, Malik-odskoczyliśmy od siebie słysząc głos sekretarki za mną. Dopiero teraz zorientowałem się,że jedną ręke trzymam Imany w tali-jesteście proszeni do dyrekcji.
Spojrzałem na blondynkę ale ta wyswobodziła się z mojego uścisku i tak bez słowa wyminęła kierując się korytarzem do gabinetu dyra.Dogoniłem ją i razem weszliśmy do dużego pomieszczenia. Ostatni raz byłem tutaj w zeszłym roku kiedy to dyrektor po informował mnie,że będę powtarzał klasę za nie zaliczenie chemii choć przez ostatnie dwa lata miałem jedną z najlepszych ocen w szkole i byłem z chemii całkiem niezły. Zajęliśmy wskazane przez niego miejsce na kanapie. Chwyciłem tylko dłoń Imany a ta uśmiechnęła się delikatnie.
-Pewnie dziwicie się czemu was zaprosiłem-usiadł naprzeciwko nas trzymając dwie koperty w dłoni-Ian przez cały rok zastanawiało mnie dlaczego oblałeś w zeszłym roku chemię ale teraz dziwi mnie jeszcze bardziej to,że dostałeś się na jedne z najlepszych uniwersytetów w Londynie-podał mi kopertę zaadresowaną do szkoły. W szoku patrzyłem na kopertę w której znajdywał się list z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Nie dziwi mnie również to,że panna Payne się tam dostała.
-Ale...-zaczęła odbierając od niego kopertę.
-Gratuluję, jestem niezmiernie dumny,że dwójka moich uczniów dostała się do tak prestiżowej uczelni.
Spojrzałem na Many w której oczach zalśniły łezki. Od małego jej marzeniem było dostać się na jedną z uczelni Oxbridge.
-Dziękujemy-podnieśliśmy się z kanapy.
-Życzę wam zdobycia koron na balu-uśmiechnął się dyrektor.Cholernie miły i sympatyczny człowiek-nie zdążycie już na końcówkę więc możecie wyjść na dziedziniec..
Kiwnelismy głowami i wyszliśmy z gabinetu.
-Tak się cieszę-pisnęła dziewczyna kiedy staliśmy na korytarzu-jasna cholera.
Z zaskoczenia rzuciła mi się w ramiona. Okręciłem ją kilka razy dookoła a ta zaśmiała się głośno. To było piękne uczucie widząc ją szczęśliwą po raz pierwszy od kilku dni.
-Many pójdziesz ze mną na bal-spytałem kiedy odstawiłem ją na ziemię.
-Ian, to było już zaplanowane zanim przyjęli nas tu do szkoły-uśmiechnęła się-a teraz panie student choć na stołówkę-pociągnęła mnie w jej kierunku.
Caroline
Wraz z Ronnie weszłyśmy do stołówki wzrokiem szukając Iana albo Many. Są, siedzieli i rozmawiali śmiejąc się. Szybko podeszła do nich zostawiają koleżankę w tyle.
-Czy to prawda ?-usiadłam obok Many.
-Ale co ?-spytał podejrzanie Ian grzebiąc w swoim talerzu.
-To...wy już dobrze wiecie co !-pisnęłam-jak mogliście mi nie powiedzieć !
-O czym ?
-O tym,że jesteście razem-klasnęłam w dłonie.
-Bo nie jesteśmy ?-odpowiedziała mi pytaniem Imany.
Spojrzałam na Iana który smutny spuścił wzrok na swój talerz ale uparcie milczał. Muszę z nim porozmawiać ale to na osobności.
-Ja was muszę przeprosić ale idę do biblioteki-Many podniosła się kiedy tylko Ronnie podeszła do stolika-idziemy pod wieczór po sukienki ?-zwróciła się do mnie i dziewczyny.
-Jasne-uśmiechnęłam się a po chwili zostaliśmy już tylko we trójkę.
-Co jest ?-zwróciła się do niego brunetka posuwając mi miseczkę z sałatką.
-Nic..nie ważne. Kurwa, powiedziałem jej,że ją kocham, pocałowałem a ona go oddała więc myślałem,że coś z tego będzie.-warknął rzucając widelcem.
-Spokojnie Ian-Ronnie położyła mu dłoń na ramieniu-wszystko będzie dobrze.
Chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i oddalił się do stolika przy którym siedzieli jego znajomi.
Imany
Szłam przez szkolny parking szukając samochodu Josha żeby wrzucić do niego nie potrzebne mi już książki. Rodzice będą dumni tak samo jak dziadkowie. Nie dała im tego Madie to dostaną od wnuczki. Zostaje jeszcze Ian, po co ja go całowałam ? Przecież to tylko i wyłącznie przyjaciel..brat. W pewnym momencie zostałam popchnięta na ścianę a trzymane książki wypadły mi z dłoni.
-Masz odkręcić to wszystko-syknął mi wprost do ucha Jake przygważdżając mnie do ściany. Jego ręka znajdywała się na mojej szyi-a jak nie to rodzice będą Cię szukać martwej.
Z trudem przełknęłam ślinę gromadzącą się w ustach i ze strachem w oczach patrzyłam na jego twarz. W momencie wróciły wszystkie wspomnienia z tamtej nocy a po policzkach spłynęły łzy-szkoda by było nie wykorzystać szansy studiowania w Oxford-zakpił bawiąc się moimi włosami-ewentualnie żeby Iana coś się stało albo twojemu rodzeństwu-zaśmiał się nad moim uchem-albo znów się Tobą zabawię, tylko,że sam.
Na parking zaczęli wychodzić uczniowie więc i on się ode mnie odsunął starając się odgrywać pogaduszki. -Masz dwa dni-szepnął i oddalił się w stronę swojego auta. Patrząc na jego odchodzącą sylwetkę osunęłam się po murowanej ścianie szkoły. Włożyłam głowę między kolana i płakałam. Torebka opadła obok mnie. Nie zwracałam uwagi na ludzi przechodzących obok mnie. Całe szczęście,że wszyscy którym na mnie choć trochę zależało mieli lekcje.
-Imany-usłyszałam nad sobą tak dobrze znany mi głos. Podniosłam głowę i moim załzawionym oczom ukazał się Louis. Stał sobie przede mną jak młody Bóg w tych swoich obcisłych dżinsach i luźnej bluzce.
-Zabierz mnie do domu-wyszeptałam a potem byłam już prowadzona przez niego do samochodu.
Josh
-Masz wycofać pozew-siedziałem na schodach i przysłuchiwałem się wrzaską dochodzącym z salonu. Znaczy się krzyków mojej siostry i spokojny głos moich rodziców.
-Kochanie...
-Nie mamo !-wrzasznęła Imany-ja nie chce przez to przechodzić ! Chce po prostu o tym zapomnieć, ludzie w szkole patrzą się na mnie. To nic nie da, bo ja nie wiem kto to był. Proszę.
W lustrze wiszącym nad kominkiem widziałem wzrok matki, wzrok przepełniony złością ? No tak, nikt nie zrozumie prawnika.
-Dobrze-poddał się ojciec-jeszcze dziś mama wycofa pozew..
Wujek Louis który siedział na kanapie i dotąd nie zabierał głosu siedział i rzucał gromami w mojego tatę tak samo jak mama.
-Idę na zakupy. Muszę kupić sukienkę.-Many podniosła się z kanapy.
-Poczekaj podwiozę Cię-poleciał za nią wujek-zadzwonię do Ciebie później-zwrócił się do mojej matki i wyszedł za nastolatką.
Imany
Mimo wszystko wsiadłam do samochodu Louisa. Napisałam smsa do dziewczyn,że jadę na zakupy z nim i żeby szły beze mnie. Wycofa pozew,spędzę z nimi wakacje a potem razem z Ianem pójdziemy na studia. Muszę jeszcze z nim wszystko wyjaśnić.
-Wiesz,że to,że rodzice Ci odpuścili nie znaczy,że ja też ?-spytał odpalając samochód.
Spojrzałam na niego jak na idiotę i otworzyłam okno włączając radio. Nuciłam sobie pod nosem bliżej nie określoną melodię dopóki nie wyłączył mi radia.
-Mówię do Ciebie-warknął przyciskajac pedał gazu.
-A ja nie muszę Ci odpowiadać. Zajmij się swoim życiem.
-Wyobraź sobie,że Ty też jesteś jego częścią.
-Nie wydaje mi się. Nie masz dziś randki ?-spytałam z ironią w głosie.
-A więc o to Ci chodzi-zaśmiał się- Many my nie będziemy razem.
-Wiem, dlatego zwracam się do Ciebie jak obca osoba-warknęłam
-Ale....
-Zamknij się i po prostu dowieź mnie do centrum.-odwróciłam głowę w druga stronę podziwiając.
Wiem,że nie powinnam się tak do niego zwracać. Wiem,że jestem chamska.
-Dostałam się do Oxford-przełknęłam ślinę mając nadzieje,że nie jest na mnie obrażony.
-Jestem dumny-uśmiechnął się-więc jako ojciec chrzestny muszę Ci coś sprawić w nagrodę.
-Wiesz możesz mi kupić sukienkę-spojrzałam na niego-ale taką,żeby każdego zaszokować.
-Jak sobie życzysz księżniczko Payne-zaśmiał się-a więc kierunek, duże zakupy...
Chciałam tylko....chciałam przeprosić za długą nieobecność.
Staliśmy na szkolnym korytarzu przy szafkach zatraceni w pocałunku. Imany wplotła palce w moje włosy oddając pocałunek. Nigdy nie pomyślałbym,że mogę pragnąć tak bardzo czyjś ust jak jej.
-Payne, Malik-odskoczyliśmy od siebie słysząc głos sekretarki za mną. Dopiero teraz zorientowałem się,że jedną ręke trzymam Imany w tali-jesteście proszeni do dyrekcji.
Spojrzałem na blondynkę ale ta wyswobodziła się z mojego uścisku i tak bez słowa wyminęła kierując się korytarzem do gabinetu dyra.Dogoniłem ją i razem weszliśmy do dużego pomieszczenia. Ostatni raz byłem tutaj w zeszłym roku kiedy to dyrektor po informował mnie,że będę powtarzał klasę za nie zaliczenie chemii choć przez ostatnie dwa lata miałem jedną z najlepszych ocen w szkole i byłem z chemii całkiem niezły. Zajęliśmy wskazane przez niego miejsce na kanapie. Chwyciłem tylko dłoń Imany a ta uśmiechnęła się delikatnie.
-Pewnie dziwicie się czemu was zaprosiłem-usiadł naprzeciwko nas trzymając dwie koperty w dłoni-Ian przez cały rok zastanawiało mnie dlaczego oblałeś w zeszłym roku chemię ale teraz dziwi mnie jeszcze bardziej to,że dostałeś się na jedne z najlepszych uniwersytetów w Londynie-podał mi kopertę zaadresowaną do szkoły. W szoku patrzyłem na kopertę w której znajdywał się list z Uniwersytetu Oksfordzkiego. Nie dziwi mnie również to,że panna Payne się tam dostała.
-Ale...-zaczęła odbierając od niego kopertę.
-Gratuluję, jestem niezmiernie dumny,że dwójka moich uczniów dostała się do tak prestiżowej uczelni.
Spojrzałem na Many w której oczach zalśniły łezki. Od małego jej marzeniem było dostać się na jedną z uczelni Oxbridge.
-Dziękujemy-podnieśliśmy się z kanapy.
-Życzę wam zdobycia koron na balu-uśmiechnął się dyrektor.Cholernie miły i sympatyczny człowiek-nie zdążycie już na końcówkę więc możecie wyjść na dziedziniec..
Kiwnelismy głowami i wyszliśmy z gabinetu.
-Tak się cieszę-pisnęła dziewczyna kiedy staliśmy na korytarzu-jasna cholera.
Z zaskoczenia rzuciła mi się w ramiona. Okręciłem ją kilka razy dookoła a ta zaśmiała się głośno. To było piękne uczucie widząc ją szczęśliwą po raz pierwszy od kilku dni.
-Many pójdziesz ze mną na bal-spytałem kiedy odstawiłem ją na ziemię.
-Ian, to było już zaplanowane zanim przyjęli nas tu do szkoły-uśmiechnęła się-a teraz panie student choć na stołówkę-pociągnęła mnie w jej kierunku.
Caroline
Wraz z Ronnie weszłyśmy do stołówki wzrokiem szukając Iana albo Many. Są, siedzieli i rozmawiali śmiejąc się. Szybko podeszła do nich zostawiają koleżankę w tyle.
-Czy to prawda ?-usiadłam obok Many.
-Ale co ?-spytał podejrzanie Ian grzebiąc w swoim talerzu.
-To...wy już dobrze wiecie co !-pisnęłam-jak mogliście mi nie powiedzieć !
-O czym ?
-O tym,że jesteście razem-klasnęłam w dłonie.
-Bo nie jesteśmy ?-odpowiedziała mi pytaniem Imany.
Spojrzałam na Iana który smutny spuścił wzrok na swój talerz ale uparcie milczał. Muszę z nim porozmawiać ale to na osobności.
-Ja was muszę przeprosić ale idę do biblioteki-Many podniosła się kiedy tylko Ronnie podeszła do stolika-idziemy pod wieczór po sukienki ?-zwróciła się do mnie i dziewczyny.
-Jasne-uśmiechnęłam się a po chwili zostaliśmy już tylko we trójkę.
-Co jest ?-zwróciła się do niego brunetka posuwając mi miseczkę z sałatką.
-Nic..nie ważne. Kurwa, powiedziałem jej,że ją kocham, pocałowałem a ona go oddała więc myślałem,że coś z tego będzie.-warknął rzucając widelcem.
-Spokojnie Ian-Ronnie położyła mu dłoń na ramieniu-wszystko będzie dobrze.
Chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i oddalił się do stolika przy którym siedzieli jego znajomi.
Imany
Szłam przez szkolny parking szukając samochodu Josha żeby wrzucić do niego nie potrzebne mi już książki. Rodzice będą dumni tak samo jak dziadkowie. Nie dała im tego Madie to dostaną od wnuczki. Zostaje jeszcze Ian, po co ja go całowałam ? Przecież to tylko i wyłącznie przyjaciel..brat. W pewnym momencie zostałam popchnięta na ścianę a trzymane książki wypadły mi z dłoni.
-Masz odkręcić to wszystko-syknął mi wprost do ucha Jake przygważdżając mnie do ściany. Jego ręka znajdywała się na mojej szyi-a jak nie to rodzice będą Cię szukać martwej.
Z trudem przełknęłam ślinę gromadzącą się w ustach i ze strachem w oczach patrzyłam na jego twarz. W momencie wróciły wszystkie wspomnienia z tamtej nocy a po policzkach spłynęły łzy-szkoda by było nie wykorzystać szansy studiowania w Oxford-zakpił bawiąc się moimi włosami-ewentualnie żeby Iana coś się stało albo twojemu rodzeństwu-zaśmiał się nad moim uchem-albo znów się Tobą zabawię, tylko,że sam.
Na parking zaczęli wychodzić uczniowie więc i on się ode mnie odsunął starając się odgrywać pogaduszki. -Masz dwa dni-szepnął i oddalił się w stronę swojego auta. Patrząc na jego odchodzącą sylwetkę osunęłam się po murowanej ścianie szkoły. Włożyłam głowę między kolana i płakałam. Torebka opadła obok mnie. Nie zwracałam uwagi na ludzi przechodzących obok mnie. Całe szczęście,że wszyscy którym na mnie choć trochę zależało mieli lekcje.
-Imany-usłyszałam nad sobą tak dobrze znany mi głos. Podniosłam głowę i moim załzawionym oczom ukazał się Louis. Stał sobie przede mną jak młody Bóg w tych swoich obcisłych dżinsach i luźnej bluzce.
-Zabierz mnie do domu-wyszeptałam a potem byłam już prowadzona przez niego do samochodu.
Josh
-Masz wycofać pozew-siedziałem na schodach i przysłuchiwałem się wrzaską dochodzącym z salonu. Znaczy się krzyków mojej siostry i spokojny głos moich rodziców.
-Kochanie...
-Nie mamo !-wrzasznęła Imany-ja nie chce przez to przechodzić ! Chce po prostu o tym zapomnieć, ludzie w szkole patrzą się na mnie. To nic nie da, bo ja nie wiem kto to był. Proszę.
W lustrze wiszącym nad kominkiem widziałem wzrok matki, wzrok przepełniony złością ? No tak, nikt nie zrozumie prawnika.
-Dobrze-poddał się ojciec-jeszcze dziś mama wycofa pozew..
Wujek Louis który siedział na kanapie i dotąd nie zabierał głosu siedział i rzucał gromami w mojego tatę tak samo jak mama.
-Idę na zakupy. Muszę kupić sukienkę.-Many podniosła się z kanapy.
-Poczekaj podwiozę Cię-poleciał za nią wujek-zadzwonię do Ciebie później-zwrócił się do mojej matki i wyszedł za nastolatką.
Imany
Mimo wszystko wsiadłam do samochodu Louisa. Napisałam smsa do dziewczyn,że jadę na zakupy z nim i żeby szły beze mnie. Wycofa pozew,spędzę z nimi wakacje a potem razem z Ianem pójdziemy na studia. Muszę jeszcze z nim wszystko wyjaśnić.
-Wiesz,że to,że rodzice Ci odpuścili nie znaczy,że ja też ?-spytał odpalając samochód.
Spojrzałam na niego jak na idiotę i otworzyłam okno włączając radio. Nuciłam sobie pod nosem bliżej nie określoną melodię dopóki nie wyłączył mi radia.
-Mówię do Ciebie-warknął przyciskajac pedał gazu.
-A ja nie muszę Ci odpowiadać. Zajmij się swoim życiem.
-Wyobraź sobie,że Ty też jesteś jego częścią.
-Nie wydaje mi się. Nie masz dziś randki ?-spytałam z ironią w głosie.
-A więc o to Ci chodzi-zaśmiał się- Many my nie będziemy razem.
-Wiem, dlatego zwracam się do Ciebie jak obca osoba-warknęłam
-Ale....
-Zamknij się i po prostu dowieź mnie do centrum.-odwróciłam głowę w druga stronę podziwiając.
Wiem,że nie powinnam się tak do niego zwracać. Wiem,że jestem chamska.
-Dostałam się do Oxford-przełknęłam ślinę mając nadzieje,że nie jest na mnie obrażony.
-Jestem dumny-uśmiechnął się-więc jako ojciec chrzestny muszę Ci coś sprawić w nagrodę.
-Wiesz możesz mi kupić sukienkę-spojrzałam na niego-ale taką,żeby każdego zaszokować.
-Jak sobie życzysz księżniczko Payne-zaśmiał się-a więc kierunek, duże zakupy...
Chciałam tylko....chciałam przeprosić za długą nieobecność.
niedziela, 21 lipca 2013
Rozdział 8
Imany
-Musisz nam wszystko opowiedzieć-stał nade mną jakiś policjant w cywilnym ubraniu.
-Musisz nam wszystko opowiedzieć-stał nade mną jakiś policjant w cywilnym ubraniu.
Ojciec z Louisem siłą zaciągnęli mnie na komisariat po tym jak dowiedzieli się prawdy.
-Nic wam nie powiem-zacisnęłam usta w wąską linie.
Widziałam minę ojca, był zdenerwowany, dłonie miał zaciśnięte w pięści. Louis wzrokiem próbował zmusić mnie żeby powiedziała cokolwiek, ale tego nie zrobię.
-Ilu ich było ?-kolejne pytanie z ust mężczyzny.
Nie będę mówić nie, przecież mam do tego prawo ? Znalazłam lekką plamkę na niebieskiej ścianie na przeciwko mnie i to właśnie tam skierowałam swój wzrok. Będę ich ignorować, tak będzie najlepiej.
-Boisz się czegoś ?
Czy on nie rozumie,że nic mu nie powiem ? Nie muszę, nie chcę i nie będę. A jak tylko dorwę Ian'a i mojego braciszka w swoje łapki to głowy im dosłownie poukręcam !
-Nie potrzebnie marnuje pan swój i mój czas-nadal nie utrzymywałam z żadnym z nich kontaktu wzrokowego.
-Widzę,że to nie ma sensu. Jesteś wolna-rzekł w moją stronę- Panie Payne mógłby pan zostać chwilę ?
Tata kiwnął głową a ja posłusznie wyszłam z pokoju przesłuchań wraz z Louisem który unikał mnie od powrotu do Londynu. Raz kiedy zmusiłam go do rozmowy ze mną dał mi jasno do zrozumienia,że nigdy więcej nie powtórzy się sytuacja sprzed dwóch dni.
-Czemu nic nie powiedziałaś ?
-A to chyba nie Twój interes-odpowiedziałam Louisowi kręcąc się w kółko po korytarzu.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi ?-podszedł do mnie i złapał za nadgarstek. Spojrzałam w jego oczy. W jego cholernie seksownie niebieskie oczy.
-O nic-spojrzałam na jego rękę która ciaśniej zawinęła się na moim nadgarstku-możesz mnie puścić wujku ?-za akcentowałam ostatni wyraz.
-Imany, tak się bawić nie będziemy-warknął w moim kierunku-masz wrócić tam i wszystko im wyśpiewać.
-Nic im nie powiem-wysyczałam przez zaciśnięte zęby-a teraz mnie puść-wyszarpałam dłoń jego uścisku.
-Dlaczego taka jesteś ?-spojrzał na mnie mrużąc oczy.
W kącikach jego oczu pojawiły się delikatne zmarszczki.
-Jaka ?-spytałam ironicznie ale dołączył do nas ojciec.
-Jedziemy do domu-rzucił w moim kierunku-jedziesz do nas ?-zwrócił się do Louisa
-Przyjadę wieczorem, jestem teraz umówiony-spojrzał na mnie wymownie.
-Randka ?-zaśmiał się mój ojciec.
Randka ? A podobno z nikim się nie widuje ani nie umawia. Aczkolwiek tak było jeszcze parę dni temu był samotny.
-Nie interesuje mnie to-od progu powitał nas krzyk mamy.
-Ale....-jakże miło braciszek.
-Nie ma żadnego ale. Twoje życie to teraz szkoła i dom. Ciesz się,że pozwalam Ci iść na bal-weszliśmy wraz z ojcem do jadalni.
Josh siedział na swoim stałym miejscu i świdrował mamę wzrokiem. Rodzice nasi jak i zarówno Ian wydali sporo kasy żeby tych dwóch mieszających się w nie swoje sprawy przygłupów wyszło za kaucją z aresztu.
-Tato, powiedz coś-jęknął w stronę taty podchodzącego do barku.
-Należy Ci się synu.
-Zrobiłem to bo mu się należało. Zrobiłem to dla mojej siostry i poniosę tego konsekwencje, chociaż nie wydaje mi się żeby to było sprawiedliwe. Też byś tak postąpił na moim miejscu ojcze-spojrzał na niego.
-Josh idź do siebie-zwróciła się do niego mama ze spokojem-przemyśle to sobie.
Skierowałam się na schody by udać się do swojego pokoju. Josh wyminął mnie na schodach i wszedł do pokoju trzaskając drzwiami. Niepewnie bez pukania otworzyłam drzwi i weszłam do jego sypialni. Leżał na łóżku z głową nakrytą poduszką. Podeszłam do niego i położyłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Nie chciałam żebyś miał przeze mnie problemy-szepnęłam.
-Dlatego nic nie powiedziałaś ?-spytał gładząc mnie dłonią po plecach.
-Ymhym-przełknęłam ślinę-kocham Cię Josh.
-Wiem...ja Ciebie też siostra.
Nie wiedzieć kiedy usnęłam zmęczona tym całym dniem.
Ian
-Okropnie wyglądasz-zaśmiała się Caroline chowając książki od francuskiego do szafki-widziałeś Many ?
Pokręciłem przecząco głową. Nigdzie w szkole dzisiaj nie widziałem blondynki.
-Idziecie razem na bal ?
-Mam taką nadzieje-odparłem dziewczynie rozglądając się za blondynką.
-Witajcie ekipo-doleciała do nas Ronnie-brawo bohaterze-zaśmiała się.
-Jak tam randka z Mattym ?-zaśmiał się Horan zamykając z hukiem szafkę.
-Proszę Cię...odpuść sobie-jęknęła brunetka.
Zaśmiałem się w duchu wiedząc do czego zdolny jest chłopak. To chyba przez te geny.
-Imany-krzyknęła któraś z nich a po chwili dziewczyna doszła do naszej grupy. Kiedy tylko ją zobaczyłem uśmiechnąłem się delikatnie mając nadzieję,że nie ma mi tego za złe.
-To my z Ronnie idziemy na chemię a wam życzę miłej biologi-zaśmiał się nasza "siostra" i ruszyła w stronę odpowiedniej sali.
-Imany-zacząłem niepewnie.
-Nic nie mów-szepnęła w moją stronę-proszę Cię nic nie mów.
-Powiem-szarpnąłem ją do siebie za łokieć-powiem Ci wszystko co we mnie siedzi.
Spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami. Była wystraszona. Szkolny korytarz robił się pusty a gdzie nie gdzie krążyły osoby które nie miały zajęć.
-Wiesz czemu powtarzam klasę ?-blondynka pokręciła głową-dla Ciebie. Żeby razem z Tobą iść na studia, żeby być przy Tobie i trwać przy Twoim boku !, a wiesz dlaczego ?-kolejny raz pokręciła głową-bo Cię kocham Imany. Nie jak siostrę czy przyjaciółkę, ale jak osobę bez której nie wyobrażam sobie życia, rozumiesz ?
-Ian, ale...-nie słuchałem tego co mówi.
Nie ważne,że byliśmy w szkole. Nie ważne,że powinniśmy być na lekcji. Liczył się dla mnie właśnie ten moment. Moment w którym moje usta posmakowały warg Imany Payne.
Jest krótki i beznadziejny. Tak jak moje życie w chwili obecnej. Do następnego.
-Czemu nic nie powiedziałaś ?
-A to chyba nie Twój interes-odpowiedziałam Louisowi kręcąc się w kółko po korytarzu.
-Możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi ?-podszedł do mnie i złapał za nadgarstek. Spojrzałam w jego oczy. W jego cholernie seksownie niebieskie oczy.
-O nic-spojrzałam na jego rękę która ciaśniej zawinęła się na moim nadgarstku-możesz mnie puścić wujku ?-za akcentowałam ostatni wyraz.
-Imany, tak się bawić nie będziemy-warknął w moim kierunku-masz wrócić tam i wszystko im wyśpiewać.
-Nic im nie powiem-wysyczałam przez zaciśnięte zęby-a teraz mnie puść-wyszarpałam dłoń jego uścisku.
-Dlaczego taka jesteś ?-spojrzał na mnie mrużąc oczy.
W kącikach jego oczu pojawiły się delikatne zmarszczki.
-Jaka ?-spytałam ironicznie ale dołączył do nas ojciec.
-Jedziemy do domu-rzucił w moim kierunku-jedziesz do nas ?-zwrócił się do Louisa
-Przyjadę wieczorem, jestem teraz umówiony-spojrzał na mnie wymownie.
-Randka ?-zaśmiał się mój ojciec.
Randka ? A podobno z nikim się nie widuje ani nie umawia. Aczkolwiek tak było jeszcze parę dni temu był samotny.
-Nie interesuje mnie to-od progu powitał nas krzyk mamy.
-Ale....-jakże miło braciszek.
-Nie ma żadnego ale. Twoje życie to teraz szkoła i dom. Ciesz się,że pozwalam Ci iść na bal-weszliśmy wraz z ojcem do jadalni.
Josh siedział na swoim stałym miejscu i świdrował mamę wzrokiem. Rodzice nasi jak i zarówno Ian wydali sporo kasy żeby tych dwóch mieszających się w nie swoje sprawy przygłupów wyszło za kaucją z aresztu.
-Tato, powiedz coś-jęknął w stronę taty podchodzącego do barku.
-Należy Ci się synu.
-Zrobiłem to bo mu się należało. Zrobiłem to dla mojej siostry i poniosę tego konsekwencje, chociaż nie wydaje mi się żeby to było sprawiedliwe. Też byś tak postąpił na moim miejscu ojcze-spojrzał na niego.
-Josh idź do siebie-zwróciła się do niego mama ze spokojem-przemyśle to sobie.
Skierowałam się na schody by udać się do swojego pokoju. Josh wyminął mnie na schodach i wszedł do pokoju trzaskając drzwiami. Niepewnie bez pukania otworzyłam drzwi i weszłam do jego sypialni. Leżał na łóżku z głową nakrytą poduszką. Podeszłam do niego i położyłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
-Nie chciałam żebyś miał przeze mnie problemy-szepnęłam.
-Dlatego nic nie powiedziałaś ?-spytał gładząc mnie dłonią po plecach.
-Ymhym-przełknęłam ślinę-kocham Cię Josh.
-Wiem...ja Ciebie też siostra.
Nie wiedzieć kiedy usnęłam zmęczona tym całym dniem.
Ian
-Okropnie wyglądasz-zaśmiała się Caroline chowając książki od francuskiego do szafki-widziałeś Many ?
Pokręciłem przecząco głową. Nigdzie w szkole dzisiaj nie widziałem blondynki.
-Idziecie razem na bal ?
-Mam taką nadzieje-odparłem dziewczynie rozglądając się za blondynką.
-Witajcie ekipo-doleciała do nas Ronnie-brawo bohaterze-zaśmiała się.
-Jak tam randka z Mattym ?-zaśmiał się Horan zamykając z hukiem szafkę.
-Proszę Cię...odpuść sobie-jęknęła brunetka.
Zaśmiałem się w duchu wiedząc do czego zdolny jest chłopak. To chyba przez te geny.
-Imany-krzyknęła któraś z nich a po chwili dziewczyna doszła do naszej grupy. Kiedy tylko ją zobaczyłem uśmiechnąłem się delikatnie mając nadzieję,że nie ma mi tego za złe.
-To my z Ronnie idziemy na chemię a wam życzę miłej biologi-zaśmiał się nasza "siostra" i ruszyła w stronę odpowiedniej sali.
-Imany-zacząłem niepewnie.
-Nic nie mów-szepnęła w moją stronę-proszę Cię nic nie mów.
-Powiem-szarpnąłem ją do siebie za łokieć-powiem Ci wszystko co we mnie siedzi.
Spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami. Była wystraszona. Szkolny korytarz robił się pusty a gdzie nie gdzie krążyły osoby które nie miały zajęć.
-Wiesz czemu powtarzam klasę ?-blondynka pokręciła głową-dla Ciebie. Żeby razem z Tobą iść na studia, żeby być przy Tobie i trwać przy Twoim boku !, a wiesz dlaczego ?-kolejny raz pokręciła głową-bo Cię kocham Imany. Nie jak siostrę czy przyjaciółkę, ale jak osobę bez której nie wyobrażam sobie życia, rozumiesz ?
-Ian, ale...-nie słuchałem tego co mówi.
Nie ważne,że byliśmy w szkole. Nie ważne,że powinniśmy być na lekcji. Liczył się dla mnie właśnie ten moment. Moment w którym moje usta posmakowały warg Imany Payne.
Jest krótki i beznadziejny. Tak jak moje życie w chwili obecnej. Do następnego.
środa, 3 lipca 2013
Rozdział 7
~*~
Imany
Obudziłam się przykryta kołdrą w pokoju który zazwyczaj zajmowali rodzice. Moja jaki i Louis'a ciuchy leżały porozrzucane na podłodze. Czy to nie głupie,że nastolatka sypia z przyjacielem swoich rodziców ? Z kimś kto ją wychował ? Z kimś kto trzymał ją na chrzcie ? Dla mnie to nie ma znaczenia, właśnie tego ranka czuję się prawdziwą kobietą. Owinęłam się cienką kołdrą i sięgnęłąm po koszulę Louis'a. Założyłam ją na siebie i naciągnęłam majtki. Przeczesałam włosy palcami i wyruszyłam w poszukiwaniu mężczyzny. Stał w kuchni w samych szarych spodniach dresowych i rozmawiał przez telefon.
-Tak wiem....wrócimy jak najszybciej. Jest cała i zdrowa.Nie musisz się martwić Ness.
Rozmawiał z mamusią. Ah. Oparłam się o kuchenną wyspę i przypatrywałam się jego umięśnionym plecom na którym znajdywały się dwa tatuaże. Serduszko z imieniem cioci oraz latawiec. Trzeba łapać chwilę tak samo jak wiatr podczas puszczania latawca. Te jego teorie.
-Stało się coś ?-zwróciłam się do niego wskakując na blat.
-Wracamy do Londynu. Pakuj się-rzucił chłodno pijąc herbatę.
-Czemu jesteś taki chłodny dla mnie ?
-Im jestem twoim wujkiem i tak teraz będę się zachowywał-wbił nóż w moje serce-kocham Cię to jasne, ale jesteś dla mnie za młoda. Idź się spakować.
-Nie chcesz powiedzieć,że przez to wracamy do domu cztery dni wcześniej.
-Ian i Josh zostali aresztowani-rzucił w moją stronę a mi dosłownie opadła szczęka do kolan.
~*~
Caroline
-Co im strzeliło do głowy-ciocia Perrie chodziła po korytarzu komisariatu.
Wujek Zayn i Liam od godziny rozmawiali z policjantem a ciocia Ness wykłócała się ze strażnikiem,że ma pozwolenie na widzenie z chłopakami.
-Niech pan mnie posłucha, w tej chwili chce się zobaczyć z moim synem-krzyk ciotki nieźle się niósł, nie ma co-inaczej już pan może pakować swoje rzeczy ! Ja ? Co ja mogę panu zrobić ? Pan nie wie z kim teraz rozmawia.
Wyobrażam sobie jakie piekło będzie miała ta dwójka jak tylko opuszczą mury komisariatu oraz cele. W sumie ciekawe co oni zwojowali.
-Zabiję smarkacz, do końca życia nie wyjdzie z domu-z pokoju komisarza wyszli wujkowie.
-Co oni zwojowali ?-doszła do nas ciocia Ness-nie zobaczymy się na razie z nimi.
-Pobili Micheal'a. Kontaktowałem się z adwokatem, ma tu być zaraz.
-Co z nim ?
-Ma tylko złamany nos i lekki wstrząs mózg, Co im strzeliło do głowy-wujek Liam wplótł palce we włosy-Josh rozumiem ale wasz Ian, taki spokojny chłopak.
Czym mógł im się narazić Swift,że tak oberwał ? I to od Ian'a.
~*~
Ian
-Zachowaliście się tak nieodpowiedzialnie !-krzyknęła na nas ciocia Ness kiedy późnym po południem dostali zgodę na wiedzenie.
Przyjrzałem się Imany która przyszła z nią i reszta. Siedziała cicho w kącie i kręciła głową.
-Co wam strzeliło do głowy. Ian pomyślałeś o konsekwencjach ? Będziecie to mieli wpisane w akta-o stół oparł się mój ojciec.
-Mamo-jęknął Josh
-Wiedziałam,że nie zasługiwałeś na anulowanie kary-do reprymendy dołączył jego ojciec.
-Mieliśmy powody, okej ?-zabrałem w końcu głos patrzeć na dziewczynę.
Wiedziała już co mam na myśli. Jej reakcja była potwierdzeniem moich i jej brata teorii.
-Gorszy wpierdol mu się należał, jemu i jego przyjaciołom.
-Wyrażaj się-krzyknął mój ojciec.
Już miałem się odzywać kiedy głos zabrała Imany.
-Nie wierzę.....po co ? Po cholerę się w to mieszacie ?
~*~
Imany
-Nie masz własnych problemów Ian ?Kurwa.-zakryłam twarz dłońmi.
-O czym ty mówisz skarbie-podszedł do mnie ojciec.
-O tym,że to między innym Micheal brał udział w gwałcie-odezwał się mój brat a ja z bezsilności usiadłam z powrotem na krzesełku.
-To prawda ?-kucnęła przede mną mama-Imany czy to prawda ?
Kiwnęłam głową na tak a ona wyszła z pokoju wykręcając czyjś numer.
-Nie...-telefon w mojej kieszeni zawirował.
From: Unknow
Szykuj się już na zemstę. Będzie bolało.
Ps. Jak myślisz,jak zareagują twoi rodzice kiedy dowiedzą się co robiła ich córeczka podczas ostatnich dni ?
Wróciłam ? Cholernie długo mi to wszystko zeszło i przepraszam,że musieliście tyle czekać :) Przepraszam również za błędy. :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)